No i znowu to samo.
Śmieci – niewyrzucone.
Kubki – nieumyte. Niektóre już zdążyły pokryć się obrzydliwie zielonkawo-szaro-czarną pleśnią. Fuuuj…
Poszarpane pudełka po ostatnich dostawach porozrzucane po magazynie, jakby przed chwilą przeszło tamtędy tornado.
Listy przewozowe niby przyklejone do kartonów, ale te wyglądają, jakby coś trzeba było jeszcze do nich dołożyć. Tylko co?
ISTNY SAJGON.
A w tym wszystkim Ty. Zastanawiasz się, po cholerę Ci tacy pracownicy. Młode to to takie, ledwo od cycka oderwane, zrobić nic porządnie nie potrafi, a zarabiać to by chciało kokosy! I wieczne pretensje. I wyniosłość. I pyskówki. Bo przecież wszystko to generalnie Twoja wina.
Nic, tylko rwać włosy z głowy, a tu trzeba zakasać rękawy i... kończyć wszystko za nich.
Zatrudnij pracowników! – mówili. Będzie fajnie! – mówili.
A teraz gdzie są? Żadnych więcej „mądrych” rad?
No właśnie…
I męczysz się sam z tymi niewdzięcznymi pasożytami, nie mając za bardzo innego wyjścia. W końcu rynek pracy jest jaki jest i tych tak zwanych milenialsów raczej przybywa niż ubywa. Nie wspominając już o jakichkolwiek specjalistach.
Czy to znaczy, że jesteś skazany na użeranie się z młodymi pracownikami?
Przecież dobrze im płacisz, akceptujesz po 3-4 wyjścia na papieroska, a i często pogadasz i pośmiejesz się z nimi…
Tylko jeśli zamierzasz dalej zatrudniać i obchodzić się z pracownikami w ten sam sposób, a jednocześnie oczekujesz, że nagle zaczną inaczej pracować, to Cię zmartwię... Nie, nie zaczną. I nie zmieni się absolutnie nic. Pytanie tylko, czy w ogóle cokolwiek może się zmienić?
I tutaj jest ta dobra wiadomość. Okazuje się, że tak. Światełko w tunelu to znalezienie i wyeliminowanie podstawowych błędów, które – powiem na pocieszenie – popełnia zdecydowana większość przedsiębiorców (nawet tych z 5 czy 10-letnim stażem!).
Na starcie warto zwrócić uwagę na te 3 podstawowe, o których Ci dziś opowiem. To przez nie tracisz najwięcej czasu, nerwów i całkiem sporo pieniędzy. Spójrz tylko...
1. „Zatrudniłem Cię – doceń to i pracuj!”
„Tu masz tablet, próbki są w bagażniku, Aśka ustawiła Ci trasę, dzisiaj masz chyba z 10 punktów… Łap!” – powietrze przeszyło brzęczenie rzucanych w stronę Mateusza kluczyków od nowiutkiego firmowego samochodu.
To był jego pierwszy dzień i wszystko wyglądało tak, jak przeczytał w ogłoszeniu – obiecywali nowy samochód do użytku także w celach prywatnych, tablet, telefon...
„Super! Ale będzie jazda!” – pomyślał zachwycony, łapiąc w locie kluczyki. – „Pojeżdżę, pogadam, coś tam wcisnę i będzie git, a w sobotę zabiorę Patkę w góry, trzeba wypróbować nową furę”.
I minął tak pierwszy tydzień. Potem drugi, czwarty, szósty…
„Co jest grane? Czemu on sprzedaje tak mało? Przecież w CV podkreślał, że pracował w podobnej branży i to niezłe obroty kręcił, po 50-100 tysięcy miesięcznie…” – Jerzy zachodził w głowę, po raz setny kartkując teczkę kadrową Mateusza. – „Elektronika to elektronika. U konkurencji drony i drukarki 3D rozchodzą się jak ciepłe bułeczki, a my co? Wiecznie w tyle. Jak sam sprzedawałem, to wyniki były 6 razy lepsze. Co ja mam z nim zrobić? Ciągle to samo. Jak sam nie zrobię, to zrobione nie będzie!”.
Wiesz, jak bardzo boli rozczarowanie kimś, w kim pokładasz wszystkie swoje nadzieje? To właśnie czuł Jerzy. Do tego doszło zażenowanie i ta dziecięca naiwność, że może powierzyć swój biznes młodym – przecież znają się na nowych technologiach, skaczą po tych TikTokach, Snapchatach czy innych wynalazkach, a z głupią sprzedażą sobie nie radzą?
„Zwolnię go i kogo zatrudnię?” – bił się z myślami Jerzy. – „Znów wszystko na mojej głowie, a dziecku wycieczkę obiecałem... Co ze mnie za ojciec? 13 lat mnie w domu nie widzą wcześniej niż o 21:00… Cholera…”.
Słabo to wygląda, prawda? A to tylko jeden z wielu problemów odpowiadających za relacje z młodymi pracownikami i efekty ich pracy.
Oboje wiemy, że prowadzenie firmy to dość nieprzewidywalne zajęcie – ciągle coś się dzieje, dużo rzeczy wyskakuje jak filip z konopi. A najgorszym zdaniem, jakie może usłyszeć pracodawca od swojego pracownika, jest...
2. „Panie, kiedy?! Roboty tyle, że nie wiem, w co ręce włożyć!”
Magda pracowała u Roberta już 4 miesiące... „Może czas na kogoś nowego, może rzeczywiście tego jest za dużo?” – zastanawiał się co jakiś czas.
No ale, ratując sytuację, pomagał. I tak było w poniedziałek. We wtorek i w środę – to samo. W czwartek i piątek – siedział po nocach i nadganiał. Zdarzały się też pracujące soboty – ale tylko dla niego. Ktoś przecież musiał pchać ten wózek, prawda? A któż inny miałby to zrobić, jak nie właściciel?
Przecież już pierwszego dnia pokazał młodej, gdzie stoi komputer, gdzie ma drukarkę i zeszyt od zwrotów i reklamacji. Zaglądał tam i co widział? PUSTE KARTKI! A w kącie na magazynie stos paczek, które Bóg jeden wie, kiedy przyszły.
„Żeby AŻ tak się nie wyrabiała?” – myślał. Nadganiając bieżączkę, sprawdzał, co się dzieje. No i wychodziło na to, że z niej zwykły leń! Obija się całe dnie, zamiast pracować, i efekty są jakie są!
Nie mógł uwierzyć...
Czy Magdy i innych jego pracowników naprawdę nie obchodziło, z czego zapłaci im pensje? Że ZUS, że skarbówka…
Serio mieli to w dupie? ZAWSZE? Bo im pieniądze się po prostu należały? No tak, przychodzili przecież do pracy – transakcja wiązana. I co z tego, że codziennie im powtarzał, co mają zrobić? Oni non stop uporczywie wybierali to, co dla nich wygodniejsze.
Jak w każdą środę, Robert usiadł wygodnie w swoim czarnym fotelu biurowym, wyciągnął z kieszeni telefon i otworzył laptopa. „Czas spojrzeć, czego brakuje, i zamówić towar, akurat na piątek przyjdzie” – mamrotał sobie pod nosem, gdy nagle jego uwagę przykuł wpis sprzed 2 dni, który w tym pliku znaleźć się nie powinien. „Znowu brakuje wag kuchennych? Przecież tydzień temu wprowadziłem fakturę z nimi na magazyn, świeżutka dostawa była… Co jest grane?” – pomyślał. „ W systemie jak byk dostępnych 20 sztuk…”.
Już mocno podminowany poszedł sprawdzić, o co w tym wszystkim chodzi. „No tak! Wystarczyło, że KTOŚ przesunął artykuły 20 cm dalej, i Magda już ich nie zauważyła. Więc uznała, że zabrakło” – cedził przez zęby, gorączkowo przekładając towar na swoje miejsce.
20 cm…
„Ci młodzi to klapki na oczach mają czy co? Mieli wszystko ułożyć tak, żeby wygodnie im się pakowało. Cóż… tę wygodę chyba najbardziej serio wzięli sobie do serca” – Robert klął w myślach. I musiał poprawiać za nich – wszystko! „Dlaczego nie sprawdziła tych stanów w systemie? Przecież to LOGICZNE”.
Na pewno?
Dla Ciebie i Roberta pewnie tak – w końcu prowadzicie własne biznesy. Po prostu sam odważyłeś się kiedyś wziąć życie w swoje ręce i być dla siebie sterem, żeglarzem i okrętem. Łączysz wiele elementów w jedną całość – OGARNIASZ. Etatowi pracownicy zwykle nie mają takiej siły.
I właśnie to BARDZO Was różni.
Tak bardzo, że często dzieją się rzeczy dla obu stron zupełnie niepojęte. :) To, czego Tobie nikt nie musi tłumaczyć, dla nich rośnie do rangi problemów nie do przeskoczenia. I właśnie przez to większość przedsiębiorców, często już ostatkiem sił, cedzi przez zęby:
3. „Nie wyrobiłeś się? To ZOSTAŃ i DOKOŃCZ!”
Andrzej już widział w myślach ten szyderczy uśmiech na twarzach swoich pracowników, gdy usłyszą, że mają zostać dłużej. W nocy odbiera nową dostawę z USA, a oni jak zwykle nie mieli czasu uprzątnąć magazynu. Mówił im przecież, że to priorytet, ale zawsze mają coś ważniejszego do zrobienia. I co? Na płatne nadgodziny to część bardzo chętnie zostanie. Tylko jaki ma to sens, skoro mieli to zrobić w swoim podstawowym czasie pracy?
Plany planami, ale finalnie i tak został z tym wszystkim sam. Więc podciągnął rękawy i sprzątał... Z kolacji z dzieciakami znowu nici (jakby nie słyszały tego już czwarty raz w tym tygodniu…), a o 1:00 doszedł do wniosku, że nie opłaca się wracać do domu, skoro dostawa będzie o 3:00…
W sumie takie duże dostawy to sporadyczne sytuacje, i znów tłumaczył sam przed sobą swoich pracowników. Tylko... ile można?
Bo tak naprawdę to dostawał szału na myśl o tym, że znowu się nie wyrabiają. Przecież potrafią zostawić niezapakowane do końca zamówienie, rozgrzebać pół dostawy, rzucić wszystko i iść do domu! Bo 16:00 wybiła! Ale żeby chociaż jakąkolwiek informację zostawili, co trzeba dopakować, co zrobili, cokolwiek…
I bujał się z tym placem zabaw, bo ciężko to nazwać inaczej… Dzieci rozrzucają zabawki, a on musi je sprzątać.
Znasz te wszystkie problemy z milenialsami, prawda?
Co z tymi młodymi jest NIE TAK?!?!
A może właśnie wszystko z nimi w porządku?
Wyobraź sobie, co byś czuł:
- gdybyś, wchodząc do firmy, widział nie tylko śmiejących się pracowników, ale przede wszystkim pracujących tak, jak sobie to założyłeś?
- gdybyś nie musiał po 15 razy powtarzać, co mają robić?
- gdyby zaskakiwali Cię załatwianiem nawet tych nieoczekiwanych i trudnych sytuacji, nie czekając – jak to robili zwykle – na Ciebie?
- gdyby myśleli, co robią, i myśleli LOGICZNIE?
- gdyby… (wrzuć tu wszystko, co leży Ci na serduchu, a pozbycie się czego przyniosłoby Ci ogromną ulgę i pozwoliło wychodzić z firmy po 6, a może 4 godzinach pracy).
Czy zakładając firmę, nie oczekiwałeś, że właśnie tak będzie wyglądała? Wiem, wiem… plany planami, a życie – życiem. Zweryfikowało, co miało, jeszcze ci pracownicy, ci młodzi. Szkoda gadać…
A wiesz, że rozwiązanie jest na wyciągnięcie ręki? Bo to jest sytuacja, z której da się wybrnąć i to dość łatwo. :)
Historie, które przed chwilą przeczytałeś, niekoniecznie musiały dotyczyć Ciebie, ale pewnie o podobnych przypadkach już nie raz słyszałeś (historie są prawdziwe). Jednak skoro dotarłeś do tego miejsca, to zakładam, że szukasz sposobu na ogarnięcie swoich młodych pracowników. I świetnie, że to robisz!
Dlatego dam Ci coś, co pozwoli zacząć, co sprawi, że szybko ruszysz w kierunku poprawy relacji między wami. Coś, dzięki czemu wszystkie powyższe „gdybyś”, w nie tak długim czasie, przestaną być tylko pięknym marzeniem, a staną się zachwycającą rzeczywistością!
Pewnie przyznasz mi rację, że relacja Ty-pracownik rozpoczyna się w momencie rekrutacji. Gdy witasz młodego człowieka na pokładzie swojego statku, dobrze jest pamiętać o powitalnym savoir-vivre, ale dopasowanym – konkretnie – do młodego pracownika.
Moim prezentem dla Ciebie jest podręczna checklista do wydrukowania. Zostaw niżej maila – wyślę Ci ją w ciągu 3 minut. Dzięki niej:
- ze spokojną głową przyjmiesz nowego pracownika w progi swojej firmy,
- bez stresu spełnisz wszystkie wymagane prawem obowiązki pracodawcy związane z zatrudnieniem,
- nie zapomnisz przekazać pracownikowi żadnej ważnej informacji – zarówno jeszcze przed przyjęciem, jak i w jego pierwszym dniu w pracy,
- dokładnie przedstawisz mu swoją wizję firmy, która pozwoli na realizację Twoich założeń związanych z jego stanowiskiem – w 100%!
Koniec z „nie wiem”, „nie wiedziałem”, „zapomniałem”, „nie da się”. Checklista jest uniwersalna – dopasujesz ją do każdego stanowiska i to niezależnie od branży.
I byłabym zapomniała – ta DARMOWA (0 zł) checklista ma jeszcze jedno fajne zastosowanie. Nawet jeśli nie zamierzasz teraz zatrudniać nikogo nowego, pomoże Ci zbadać, czy przypadkiem nie pominąłeś czegoś istotnego, co blokuje Twoich „milenialsów” przed lepszą i bardziej odpowiedzialną pracą.
Bo jak mawiał klasyk:
„Jeśli możesz sobie coś wymarzyć, możesz to zrobić” – Walt Disney.
Pobierz bezpłatną (0 zł) checklistę!
„O czym pamiętać,
wdrażając nowego pracownika?”
Bez stresu:
- stworzysz nowe SAMODZIELNE stanowisko pracy, funkcjonujące bez ciągłych pytań i wymówek,
- ogarniesz zagadnienia prawno-kadrowe, mając pewność, że o niczym nie zapomniałeś,
- sprawdzisz, czy to, co blokuje Twoich obecnych pracowników przed lepszą pracą, ma związek z pominięciem któregoś punktu z checklisty.
Mogę cofnąć zgodę w każdej chwili. Dane będą przetwarzane do czasu cofnięcia zgody.
Izabela Wiśniewska
Ukończyła studia z ekonomii menedżerskiej, finansów przedsiębiorstw i podyplomowe z zarządzania sprzedażą. Swoją karierę zaczynała w jednej z 5 największych korporacji w Polsce i… szybko przekonała się, że to nie dla niej.
Pasjonatka i praktyk biznesu, sprzedaży, marketingu i zarządzania (ludźmi i czasem). Od 2015 roku współpracuje ze sklepami internetowymi, tworząc dla nich treści, konsultując i wdrażając strategie.