Od tego momentu nic już nie było jak dawniej.
Maja miała 3 latka, kiedy jej rodzice dojrzeli do decyzji o założeniu własnej firmy. Tyle planów i marzeń – w końcu się udało!
Ta ciekawa świata dziewczynka wtedy właśnie odkryła, że są rzeczy ważne i ważniejsze. I że „chwilowo” to ona należy do tych mniej ważnych.
Jej codziennością stała się niania w pokoju obok i paląca nadzieja, że rodzice wrócą wcześniej. Nikt z nich nie miał pojęcia, że z tych bystrych dziecięcych oczek każdego wieczoru płyną gorzkie, samotne łzy...
Dziecięca rzeczywistość była jednym wielkim rozczarowaniem. Maja codziennie zasypiała sama – przeglądając książeczkę o misiu, którą dostała od rodziców na trzecie urodziny.
Wtedy pierwszy i ostatni raz przeczytali ją wspólnie.
Dziewczynka jeszcze nie potrafiła czytać, więc opowiadała sobie historyjkę o misiowej rodzince delikatnym głosem mamusi. Czasami też tym zachrypniętym głosem tatusia, który tak śmiesznie naśladował ryk niedźwiedzia: „wraaawr, wraaawr”!
I zasypiała…
...wiedząc, że jutro znów będzie tak samo...
Tak właśnie wygląda świat dzieci wielu zajętych przedsiębiorców...
Moje też go znają…
Wstyd się przyznać, ale jako mama 5-latki, 3-latki i 1,5-rocznej księżniczki właściwie też otarłam się o ten schemat.
Teraz wiem, że kiedy byłam tak bardzo podekscytowana nowymi projektami, popełniałam koszmarne błędy, przez które dla moich maluchów brakowało mi czasu.
„Co z Ciebie za matka!?!?!?” – dokładnie tak o sobie wtedy myślałam...
Dziś znajomi często pytają mnie, jak ja to robię, że pracuję na pełnych obrotach (mam 3 strategicznych klientów, kilka wątków pobocznych i powoli układam swój zespół). Usłyszałam nawet, że jestem jak „ruski czołg” :) A jednak mam wolne popołudnia i weekendy. Mogę – jeśli tylko chcę – pobawić się z dziewczynkami ich ulubionymi lalkami albo pograć w jakąś nową rodzinną grę.
Odpowiedź jest bardzo prosta. Wystarczyło wyeliminować 3 błędy, które są ewidentnymi pożeraczami czasu przedsiębiorcy. Bo to wcale nie było tak, że nie miałam czasu…
...ten czas mi po prostu uciekał.
A uciekał, ponieważ jedną z rzeczy, które notorycznie robiłam był...
Błąd nr 1: Przychodzisz do firmy i… nie wiesz, od czego zacząć, bo tyle masz roboty
Ooooo właśnie! Tu faktura, tam telefon, a jeszcze mail… i to na wczoraj?
Hmmm... ta koperta to skąd się tu wzięła?
Aaaa, miałam to wysłać... TYDZIEŃ temu!
No i się zaczyna. Bieżączka, gaszenie pożarów, jeden temat ważniejszy od drugiego, a trzeci jeszcze ważniejszy niż te 2 pierwsze. OSZALEĆ MOŻNA.
Za co się zabrać? Robić wszystko na raz (przecież kobiety świetnie to potrafią)? Czy po kolei? Ja długo nie mogłam się odnaleźć i ten „nie-wiem-co-mam-robizm” doprowadzał w końcu do tego, że:
- nie robiłam niczego, co zrobić chciałam,
- zapominałam o połowie rzeczy, które jeszcze dzień wcześniej wydawały mi się istotne,
- lądowałam na fejsie – scrollowałam i scrollowałam w nadziei, że spędzę tam tylko minutkę…
Niestety wielu przedsiębiorców robi podobnie. W pewnym momencie siada i…
...siedzi, bo nie wie, co ma robić. I nie ma już siły robić wszystkiego i niczego jednocześnie.
Idźmy dalej – kolejnym problemem był...
Błąd nr 2: „Ania, to nie tak! Mówiłam, że… a dobra, daj, ja to zrobię”
No dobrze, samemu ogarnąć się czasem ciężko, a co z pracownikami? Kiedy prowadziłam swój oddział kredytowy jednego ze znanych banków, bardzo często łapałam się na tym, że gdy pojawiał się jakiś problemowy pożar, to od razu biegłam go gasić.
DOSŁOWNIE.
„Daj, ja to zrobię lepiej”, „Dobra, weź już się nie męcz”, „Odejdź mi od komputera, ja się tym zajmę” itp., itd. Kończyło się na tym, że od sprawdzania maili byłam ja, od telefonów – ja, od raportów – ja. W pewnym momencie ciężko było rozróżnić, czym właściwie mają się zajmować pracownicy, a czym właściciel.
I przychodzili do mnie ZE WSZYSTKIM. Ale kto ich tego nauczył?
JA.
I mogłam mieć pretensje tylko do siebie samej – bo moi pracownicy nie mieli pojęcia, co mają robić! Za co się nie wzięli, tam wszędzie pojawiałam się wszechwiedząca JA.
Efekt był taki, że robiłam wszystko za wszystkich i non stop odpowiadałam nawet na najdziwniejsze i najbardziej oczywiste pytania.
W rezultacie rzeczy, które powinnam jasno określić i oddelegować pracownikom, zabierały mi 80% MOJEGO czasu na pracę i odpoczynek. Auć!
I przyszedł czas na chyba najgorszy możliwy błąd...
Błąd nr 3: „Szefie, bo szef wczoraj pojechał w nocy po to zamówienie, a ja zapomniałem jeszcze jednej karteczki dołożyć i brakuje kilku rzeczy…”
Co gorsza – ten cytat jest prawdziwy! To zdanie usłyszałam od znajomego – Radka – który prowadzi sklep internetowy i tak jakoś od 2 lat biznesowo wymieniamy się doświadczeniami.
Przyznam szczerze – kopara mi opadła. Pierwsza myśl: „jak dorosły facet może zapomnieć dołożyć do zamówienia »karteczki«? Przecież logiczne wydaje się spisanie wszystkiego w jeden plik i wydrukowanie – 2 minuty roboty i wszystko czarne na białym…”
Ale to było w mojej głowie. No i w głowie Radka też, tylko… Pracownik nie miał pojęcia, że system zapisywania braków na karteczkach może okazać się mało efektywny (innego nie mieli).
Fakt, przekonał się o tym na własnej skórze, gdy na drugi dzień musiał pędzić po brakujący towar (i jak się okazało, oprócz tamtej karteczki zapomniał jeszcze jednej i wrócił bez 2 ważnych kartonów…). A to z kolei powodowało opóźnienia w wysyłkach, bo czas zajęty był podwójnie.
Aż pachnie wiszącą w powietrzu burzą z piorunami…
I wcale się nie dziwię złości Radka. Jakbym miała jechać po towar o 23:00 i dowieźć go do firmy po 2:00 w nocy, kiedy wszyscy smacznie śpią, przekręcając się z boku na bok pod cieplutką kołderką – to też by mnie szlag trafił. A wszystko przez to, że ktoś… ZAPOMNIAŁ O KARTECZCE!
Ta rozmowa telefoniczna z Radkiem uświadomiła mi jednak, że to wcale nie jest tak, że ma złych i niemyślących pracowników. Problem jest dużo bardziej złożony – bo pojawia się pytanie: czemu właściciel pojechał po towar w środku nocy? Czy to on powinien być odpowiedzialny za dostawy, skoro zatrudnia kilku pracowników?
To wydarzenie świetnie łączy mi się z opisanymi wcześniej 2 błędami. Mój znajomy, tak samo jak ja, non stop zajmował się nie tym, czym powinien, a jego pracownicy kompletnie nie wiedzieli, co i jak mają robić. I to naprawdę brzmi jak gwóźdź do trumny wielu przedsiębiorców w naszym kraju…
Stać Cię na popełnianie tych błędów?
Bo mnie i Radka nie stać. I… teraz powinna pojawić się magiczna różdżka, która w kilka sekund wszystko zmienia, a ja i Radek mamy najlepsze firmy na świecie, które żyją długo i szczęśliwie.
No nie, tak nie będzie :) Nie mam dla Ciebie przecież magicznej różdżki... mam za to coś o wiele lepszego!
Istnieją rozwiązania, które pozwalają szybko naprawić te 3 miażdżące błędy i poukładać swój dzień.
Ja z nich skorzystałam (i korzystam nadal). A Radek chyba do końca życia będzie mi dziękował za tak proste wskazówki, które rozwiązały jego firmowe problemy. Cała ta gra jest warta świeczki, bo:
- działanie zgodne z planem pozwoli Ci szybciej i sprawniej wykonywać różne zadania,
- przestaniesz zapominać o tym, co miałeś zrobić – uwolnisz swoją głowę, zaczniesz lepiej sypiać i skupisz się na najważniejszych sprawach,
- zyskasz czas na bycie z rodziną – skończą się kłótnie i pretensje o brak czasu i zainteresowania :)
Czy to nie brzmi… zastanawiająco dobrze?
Pomyśl, że wchodzisz do firmy i robisz wszystko po kolei – wiesz, co jest ważne, a co możesz spokojnie oddelegować. Do Twojego biura przestała ustawiać się kolejka pytających pracowników. Ba! Nawet sami wychodzą z różnymi inicjatywami (cud jakiś?), a drobne problemy rozwiązują samodzielnie.
Ale jak się za to wszystko zabrać? Przecież tyle się dzieje! Jak tu jeszcze usiąść i myśleć nad planowaniem?
Przede wszystkim od czegoś trzeba zacząć :)
Dlatego mam dla Ciebie prostą instrukcję, która krok po kroku przeprowadzi Cię przez skuteczne i efektywne planowanie dnia.
Dzięki niej stworzenie takiego planu od podstaw zajmie Ci tylko chwilę – mi wystarcza zaledwie 6 minut. W zamian ODZYSKASZ CZAS dla swoich bliskich!
To nie są żadne czary i serio, każdy może to wykorzystać w swojej firmie – niezależnie od branży.
PS
Rodzice znowu wrócili wcześniej! Oooo, mamusia się uśmiecha, a tatuś chyba też ma świetny humor.
Biegnę na dół! Jejuuuuniu!!!! – piszcząc z radości Majeczka zbiegła po schodach, gdy tylko przez okno zauważyła rodziców wracających z coraz lepiej działającej firmy.
Kilka minut później dziewczynka wdrapywała się już na krzesło przy stole – „Ummmm, jak pachnie ta czekolada! Mamusia robi najlepsze naleśniki na świecie! Jest najkochańsza!”
Mimo że zatrudniali coraz więcej pracowników i zleceń było coraz więcej, mieli znacznie więcej czasu dla siebie i swojej córeczki.
Maja przekonała się, że z rzeczy i ludzi ważnych i ważniejszych ona zawsze będzie na pierwszym miejscu. I nie były to tylko puste słowa.
Dziś kolejny raz zasnęła z uśmiechem na ustach, słysząc delikatny głos mamusi, cichutko czytający tę starą i wysłużoną książeczkę o misiu, której nadszarpnięte karki wertowane były wspólnie już każdego dnia…
No pobaw się ze mną!
– Jak w 6 minut odzyskać czas dla bliskich?
[krótka instrukcja]
Dzięki darmowej (0 zł) instrukcji:
- odkryjesz, jak SZYBKO uwolnić czas na przyjemności – każdego dnia!
- poznasz 3 techniki organizacji pracy, które pokochasz (od pierwszego użycia) i dopasujesz do siebie,
- nauczysz się eliminować zbędne czynności, aby kończyć pracę dokładnie wtedy, kiedy chcesz.
Mogę cofnąć zgodę w każdej chwili. Dane będą przetwarzane do czasu cofnięcia zgody.
Izabela Wiśniewska
Ukończyła studia z ekonomii menedżerskiej, finansów przedsiębiorstw i podyplomowe z zarządzania sprzedażą. Swoją karierę zaczynała w jednej z 5 największych korporacji w Polsce i… szybko przekonała się, że to nie dla niej.
Pasjonatka i praktyk biznesu, sprzedaży, marketingu i zarządzania (ludźmi i czasem). Od 2015 roku współpracuje ze sklepami internetowymi, tworząc dla nich treści, konsultując i wdrażając strategie.