Z racji swojego zawodu – o polskim prawie wie więcej niż trzeba. Pomaga najemcom, którym kryzys zrujnował biznes. Spodziewa się, że nadchodzi czas, w którym ściąganie należności od kontrahentów będzie bardzo trudne. Dziś zapraszam Cię do lektury wywiadu z przedsiębiorcą i radcą prawnym Magdaleną Bojaryn (biznesove.pl).
Czym zajmuje się radca prawny? Jak wygląda Twój standardowy dzień pracy?
Hmm… to stosunkowo bardzo łatwe pytanie, jednak odpowiedź na nie nie jest już taka prosta.
Moja praca jest bardzo różnorodna, więc każdy dzień wygląda inaczej w zależności od tego, jakie zadania stawiają przede mną klienci. W moim przypadku nie istnieje coś takiego jak standardowy dzień pracy. Zwłaszcza teraz, kiedy pracuję zwykle zdalnie, nie ma rozpraw sądowych, ani nie biegną żadne terminy sądowe, bo zostały zawieszone ustawą antykryzysową.
Obecnie śledzę na bieżąco to, co się dzieje w mojej dziedzinie, w tych obszarach prawa, które dotykają przedsiębiorców, bo to są w 99 procentach nasi klienci. Niedawno założony przeze mnie mój drugi blog Wynajem powierzchni komercyjnej zyskał nowy cel – doradzanie (głównie wynajmującym), co zrobić w sytuacji, kiedy najemca oczekuje obniżenia czynszu z powodu epidemii.
To znaczy?
Duża część mojej pracy polega teraz na wsparciu przedsiębiorców w negocjacjach warunków umów z uwagi na epidemię.
Jednak zgodnie z moimi przewidywaniami, część klientów zaczyna wracać do normalnego działania, czyli po szoku związanym z zatrzymaniem gospodarki, kolejnym krokiem jest znalezienie się w tej nowej rzeczywistości.
Moja praca będzie więc polegała na czuwaniu nad stroną prawną tych przedsięwzięć. Nie będzie to zadanie łatwe, ponieważ żyjemy w niestabilnej rzeczywistości, również pod kątem przepisów. Nie wiemy, co pojawi się w Tarczy 4.0.
Od kilkunastu lat razem ze wspólniczką łączycie prawo z biznesem. Pytanie maturalne z historii: czy dawniej w Polsce było łatwiej prowadzić firmę? Mam tu na myśli sferę prawną i okolice.
Wchodziłyśmy na ścieżkę naszej prawniczej kariery w czasach kryzysu. Ja w latach 2004-2005. Wtedy zaczęłam prowadzić firmę prawniczo-windykacyjną w Krakowie. Marta zaczęła działać jako prawnik w branży budowlanej.
To, na co zawsze narzekali klienci w kontekście prawa, to brak stabilności w obszarach prawa podatkowego, biurokracja i brak ułatwień w prowadzeniu działalności gospodarczej, w tym wysokie obciążenia publicznoprawne związane z zatrudnianiem pracowników.
Z moich obserwacji zachowań klientów wynika, że najlepiej radzą sobie Ci, którzy nie walczą ze zmianami, które się dzieją i na które nie mają wpływu. Zmiana to normalna, naturalna część biznesu.
Najlepiej radzą sobie te firmy, które trochę wyprzedzają rzeczywistość. Jeden z naszych klientów często mawia, że on głową jest kilka lat do przodu, i ma na myśli strategiczne planowanie i inwestycje.
Jeden z moich ulubionych klientów z branży budowlanej ma podejście zbliżone do mojego, zadaniowe. Jesteśmy w biznesie już dobrych parę lat i wiem, że on z każdych kłopotów wyjdzie obronną ręką. Lubię z nim współpracować, bo pracujemy na konkretach i patrzymy, co najlepszego możemy w danej sytuacji zrobić. To człowiek czynu.
Teraz, po ogromnym hamulcu, jaki otrzymała nie tylko polska gospodarka, czeka nas kryzys na światową skalę, którego efekty trudno przewidywać. Nastąpi weryfikacja bardzo dużej liczby firm na rynku, ucierpi na tym konkurencja między firmami, pogłębią się podziały społeczne.
Bardzo prawdopodobne jest to, że duzi gracze na rynku zgarną to, co zostanie po mniejszych, nastąpi konsolidacja. Drastycznie zmniejszy się ilość firm MSP, które wypracowują większość PKB.
Widać to po ilości zawieszonych i zamkniętych indywidualnych działalności gospodarczych. Koszty społeczne również będą wysokie. Czekają nas trudne i ciekawe czasy.
Czy prawnik w firmie może być kimś więcej, niż to się zwykło uważać? Czy może być kimś w rodzaju doradcy biznesowego?
To, czym się szczycimy, razem z moją wspólniczką, to biznesowe podejście do klienta. Wynika to z naszego życiowego doświadczenia. Obie jesteśmy z przedsiębiorcami związane zawodowo, to nasze naturalne środowisko.
Naturalne jest również to, że na firmę klienta patrzymy całościowo, a nie wybiórczo na kwestie prawne, bo to nasza działka. Moim zdaniem, prawnik powinien mieć na uwadze to, jak jego porada prawna wpłynie na biznes klienta. Doradztwo prawne musi być dopasowane do tego, co się dzieje w firmie klienta.
Co z tego, że udzielę świetnej porady prawnej, jak klient nie będzie mógł wdrożyć tego rozwiązania u siebie w firmie. Albo wdroży, ale będzie się z nim męczył. Co z tego, że wygram proces sądowy, jak nastąpi to za 3 lata i nie będzie już miało większego znaczenia dla klienta, z handlowych powodów. A właściwą decyzją było zawarcie ugody.
Ja nie odpowiadam za decyzje biznesowe swoich klientów, ale pokazuję rozwiązania prawne i uzasadniam, które z nich rekomenduję jako najlepsze i dlaczego, tak, aby klient mógł świadomie podjąć decyzję.
Czy jest doradcą biznesowym? Aż tak daleko bym nie szła. Bo to klient finalnie odpowiada za biznes i podejmuje decyzje. Bardziej bym widziała prawnika jako kogoś, kto holistycznie patrzy na firmę. Przykładowo, nie jestem specjalistą od podatków, ale procesy inwestycyjne, przekształceniowe dotyczą tej sfery i zawsze zapraszamy do konsultacji doradcę podatkowego, aby klientowi zasygnalizować ryzyka i skutki podatkowe.
Działasz w branży usługowej. Czy spotykasz się z takimi propozycjami klientów: „Proszę nas potraktować łagodniej, bo mamy dla Pani dużo zleceń i szykuje się długotrwała współpraca”? Jak reagujesz na takie oferty?
W ten sposób można negocjować sprzedaż zmagazynowanego towaru leżącego na półkach, a nie sprzedaż wiedzy i czasu.
Bardziej by mnie przekonała argumentacja tego typu, aby przesunąć płatność w czasie z uwagi na trudności finansowe. Jeżeli mogę sobie pozwolić na taki gest, to go wykonuję. Lubię współpracować z przedsiębiorcami, którzy szanują moją pracę i ją doceniają.
Nie lubię współpracować z kimś, kto mnie szantażuje ilością zleceń. Bo takie propozycje pojawiają się na początku ewentualnej współpracy. W domyśle jest „proszę nas potraktować łagodnie, bo inaczej pójdziemy do kogoś innego i tych »przyszłych« zleceń nie przyniesiemy”. Stały klient nie wychodzi z taką propozycją.
Co więcej, my bierzemy pod uwagę lojalność stałego klienta i łagodnie go traktujemy, jeżeli zachodzi taka potrzeba po jego stronie. Nie jest to jednak efekt nacisków ze strony klienta, ale naszej decyzji.
Na przykład?
Klient rezygnuje z jakiejś usługi prawnej, bo go nie stać w danym momencie, a my wiemy, że mu to zaszkodzi i umawiamy się, że tę usługę wykonamy, a rozliczymy się później lub przy innej okazji. Taką sytuację miała ostatnio moja wspólniczka.
Wiele wskazuje na to, że firmy będą teraz padać jak muchy. Wielu przedsiębiorców będzie miało problem z wyegzekwowaniem należności za swoje produkty czy usługi. Jak w czasach pandemii będą funkcjonowały sądy zajmujące się tego rodzaju sprawami?
Obecnie sądy funkcjonują w ograniczonym zakresie. Ustawa antykryzysowa wprowadziła zawieszenie biegu terminów sądowych. Czyli jak dostaniemy pismo z sądu z terminem na odpowiedź, to termin ten nam nie biegnie.
Jednak można wszczynać postępowania sądowe, przykładowo o zapłatę, i doradzam swoim klientom, o ile mogą zamrażać gotówkę w opłatach sądowych, żeby się nie wstrzymywali z podejmowaniem działań sądowych. Z tej prostej przyczyny, że jak już wszystko ruszy, to ich sprawy złożone w sądzie będą już miały swój bieg.
Wydane na posiedzeniach niejawnych nakazy zapłaty będą wysyłane – sądzę, że w pierwszej kolejności (choć mogę się oczywiście mylić). Co więcej, będzie je również można odebrać osobiście, po wcześniejszym umówieniu tego z sekretariatem sądu. Co ma szczególne znaczenie przy nakazach w postępowaniach nakazowych.
W najnowszym projekcie Tarcza 3.0 jest postanowienie, które odwiesza bieg terminów sądowych. Jeżeli ustawa zostanie uchwalona w tym kształcie, od dnia wejścia jej w życie będziemy mieli 7 dni na złożenie odpowiedzi i pism procesowych, które otrzymaliśmy w czasie epidemii.
A co ze ściągalnością?
Nie oszukujmy się, ze ściągalnością wierzytelności będzie bardzo trudno. Dłużników bez majątku trwałego, którzy utracili możliwość generowania przychodów, nie będzie można skutecznie windykować.
Wtedy możliwości są dwie: zostawić wierzytelności, aby się przedawniły, i nic z nimi nie robić albo zabezpieczyć sądownie i spróbować za jakiś czas. Z mojego wieloletniego doświadczenia windykacyjnego wynika, że w zależności od branż, jakie się windykuje, oraz rodzaju formy prawnej dłużnika, warto przeanalizować pakiet wierzytelności, jaki się posiada w firmie i podjąć świadomie decyzję.
Przykładowo, odpuściłabym windykacje spółek z o.o. usługowych z kapitałem zakładowym 5 tysięcy złotych bez majątku trwałego, ponieważ windykacja takich podmiotów oraz członków zarządu takich spółek jest nierealna.
Natomiast roszczenia wobec indywidualnych przedsiębiorców i spółek osobowych (spółka jawna, komandytowa) bym zabezpieczała, ponieważ odpowiadają całym swoim osobistym majątkiem.
Prawdopodobieństwo skutecznej windykacji jest więc wyższe. Przy większych kwotach należności trzeba pamiętać, że można sprawdzić stan majątkowy dłużnika, co kosztuje w zależności od zakresu sprawdzenia i rekordów od 100 do 300 złotych.
Zaintrygowała mnie liczba 5 000 000, która znajduje się na Waszej stronie firmowej. Tyle złotych udało się Wam odzyskać. Możesz opowiedzieć coś więcej o tym aspekcie Waszej działalności? Czy da się w cywilizowany sposób odzyskać należne nam pieniądze?
Moje doświadczenie windykacyjne to kilkanaście lat pracy przy odzyskiwaniu należności klientów, głównie wierzytelności z rynku B2B.
Siłą skutecznej windykacji jest informacja o dłużniku. Jeżeli się ją posiada i potrafi użyć we właściwy sposób (oczywiście legalnie), można skutecznie windykować tam, gdzie są pieniądze. Bo tam, gdzie ich nie ma, skutecznej, legalnej windykacji nie będzie.
Chodzi o spowodowanie, aby motywacja do spłaty na rzecz mojego klienta była najwyższa albo jedna z najwyższych. Aby mieć taką możliwość, windykować musi człowiek, który ma wiedzę z zakresu prawa. To zawsze była moja żelazna zasada. Windykują tylko prawnicy.
Nie wierzę w skuteczną telewindykację przedsiębiorców prowadzoną przez ludzi nie mających wiedzy prawniczej i korzystających ze skryptów do rozmów.
Co robi większość ludzi, jak słyszy w telefonie głos telemarketera?
Myślę, że zamyka się na każdą informację z jego strony.
No właśnie. Nawet po sposobie, w jaki mówią „dzień dobry”, już słychać, że dzwoni telemarketer. Większość ludzi traci chęci, żeby rozmawiać. Bo człowiek lubi wiedzieć, że jest traktowany indywidualnie.
Do dłużnika też trzeba podchodzić indywidualnie, wykorzystując wiedzę o nim i mając argumenty prawne. Dłużnicy są coraz lepiej wyszkoleni. Również z zakresu prawa. Skuteczny windykator musi wiedzieć, jak odpierać ich argumenty.
Dlatego też kolejną moją zasadą skutecznej windykacji jest to, że dłużnika prowadzi jedna osoba od początku do końca. Zna dłużnika, wie, jak wykorzystać informacje. Czasem należy podjąć decyzję, aby kontakt z dłużnikiem nastąpił od innej osoby, po wykorzystaniu zasobów pierwszej. Bardzo ważne jest też to, aby nie popadać w rutynę.
Takie podejście pozwoliło nam odnieść kilka spektakularnych sukcesów dla naszych klientów. Tam, gdzie wcześniej windykacja była nieskuteczna. W jednym z przypadków po 2 latach bezskutecznej windykacji prowadzonej już na etapie komorniczym, w ciągu 3 miesięcy odzyskaliśmy całość należności z kosztami windykacji.
Pracownica, która zajmowała się sprawą, znalazła środki, jakie można zająć dłużnikowi. Dłużnik prowadził kilka przedszkoli i miał dofinansowanie z urzędu miasta. Zajęcie tych środków wystarczyło na zaspokojenie całości należności, co stanowiło około 30 tysięcy złotych.
Wcześniej ani inny pełnomocnik, który prowadził sprawę, ani sam wierzyciel o tym nie pomyśleli. Takich przypadków mamy więcej. Uważam również, że lepszymi windykatorami są kobiety. Są cierpliwe, skrupulatne, lepiej nawiązują relacje i nie zależy im na efekcie tu i teraz, nie zniechęcają się łatwo.
Więc tak. Da się legalnymi metodami prowadzić skuteczną windykację. Tam, gdzie są pieniądze. Trzeba wiedzieć, gdzie szukać, jakich argumentów i kiedy używać.
À propos należności: jak obniżyć koszty windykacji w firmie? Na co w pierwszej kolejności powinno się zwrócić uwagę?
Windykacja zaczyna się od skutecznie zawieranej umowy.
Jeżeli w danej firmie odsetek przeterminowanych należności zakłóca płynność finansową, należy przyjrzeć się procesowi zawierania umów. Zwłaszcza tam, gdzie umowy zawierane są przez handlowców. Zwłaszcza jeżeli ich prawdziwe wynagrodzenie to prowizja od podpisanych umów, a podstawa nie starcza na przysłowiowe waciki.
Handlowcom wtedy zależy przede wszystkim na dopięciu umowy, aby mogli otrzymać prowizję. Nie dbają o formalności. Nie sprawdzają, kto zawiera umowy w imieniu klienta, nie weryfikują danych. To wszystko odbija się potem na windykacji.
Jeżeli firma zadba o prawidłowy i bezbłędny proces zawierania umów, obojętnie w jakiej formie wykona ze swojej strony zobowiązanie, to dłużnikowi wytrąci z rąk wszystkie merytoryczne argumenty. Pozostanie tylko rozmowa o pieniądzach.
Następnie należy zadbać o takie zawieranie umów, aby możliwe było uzyskanie nakazów w postępowaniu nakazowym, które jest 4 razy tańsze. Koszty sądowe w postępowaniu uproszczonym wzrosły kilkukrotnie w zeszłym roku.
Jest to zwłaszcza odczuwalne dla firm, w których windykacja ich należności jest częścią prowadzenia firmy. Mam na myśli to, że konieczne jest bieżące prowadzenie windykacji należności, a nie to, że od czasu do czasu trzeba zwindykować klienta.
Trzeba też pamiętać o ustawie o przeciwdziałaniu nadmiernym opóźnieniom w transakcjach handlowych. To ustawa, która w relacjach między przedsiębiorcami daje możliwość, aby dłużnika obciążyć kosztami windykacji.
Warto zapoznać się z artykułem 10 tej ustawy i zacząć go stosować. Warto też zacząć traktować niepłacenie należności jako wstydliwą rzecz, a nie wstydzić się, że się próbuje odzyskać swoje pieniądze.
Przedsiębiorcy się czasem zastanawiają, czy po 6 miesiącach czekania na pieniądze wypada mi już windykować. Nie chcą stosować wyżej wymienionej ustawy, bo nie chcą stracić klienta. Tylko czy potrzebny im klient, który nie płaci?
Dobre pytanie...
Epidemia wcale nie poprawi sytuacji. Wręcz przeciwnie. Spodziewam się bardzo dużych problemów ze ściągalnością pieniędzy z rynku. Już w marcu otrzymywaliśmy od większych firm informacje, że do końca kwietnia wstrzymują płatności.
Argument z postępowaniem sądowym wobec ograniczonej działalności sądów odpadał. Teraz to się będzie zmieniać. W sprawach, w których w końcu marca złożyliśmy pozwy o zapłatę, mam informacje, że zostały wydane nakazy zapłaty. Teraz tylko czekamy na wysyłkę.
Wiemy już, że sąd (w Łodzi) zlecił wysyłkę nakazów i do powoda, i do pozwanego. A ja z nieprawomocnym nakazem w postępowaniu nakazowym mogę już zabezpieczyć należności klienta u komornika.
Napisałaś na swoim profilu na FB, że niektórych swoich klientów zobaczyłaś na żywo dopiero po kilku miesiącach albo wręcz latach współpracy. Czy potwierdzasz zatem, że można w tak nietypowy sposób zbudować trwałe relacje biznesowe?
Dla mnie praca zdalna nie zaczęła się z dniem ogłoszenia przez rząd stanu zagrożenia epidemicznego w połowie marca. Większość naszych klientów jest obsługiwana zdalnie: przez maile i konsultacje telefoniczne. Niektóre sprawy jednak wolą oni omówić w cztery oczy. Chcą mieć taką możliwość.
Są sprawy, które wymagają kontaktu osobistego. Jeden z klientów najpierw spotykał się w kancelarii kilka razy ze mną, zanim przyniósł do nas swoje sprawy i inną znajomą firmę. Trwało to kilka miesięcy.
Nie musi też mnie poznać osobiście klient z polecenia. Tak działa rekomendacja, a tacy klienci stanowią 90 procent naszych usługobiorców. Widzimy się wtedy przy ewentualnej sprawie sądowej albo gdy okoliczności w innych sprawach wymagają takiego spotkania.
Znakomita większość spraw windykacyjnych została nam przekazana zdalnie, bez osobistego spotkania. Taka jest specyfika tych spraw. Jest to też dobra metoda na sprawdzenie kancelarii. To nie są przeważnie sprawy dużego ryzyka, klient może przy nich przetestować jakość kontaktu z nami, sposób działania.
Często za takim zadowolonym klientem z usługi windykacyjnej idą dalsze sprawy. Ale zadowolony klient to nie jest ten, który tylko odzyskał pieniądze. To ten, który odzyskał pieniądze i został dobrze obsłużony. Wiarygodność budują też blogi.
Sklepy internetowe radzą sobie obecnie w miarę dobrze, gorzej ze stacjonarnymi. Co powinien zrobić właściciel lokalu, kiedy najemca przychodzi do niego z oczekiwaniem zakończenia umowy najmu albo obniżenia czynszu z powodu epidemii?
Tutaj odesłałabym do mojego bloga Wynajem powierzchni komercyjnej, gdzie są 3 bardzo obszerne wpisy na ten temat.
Radziłabym podejść do sprawy biznesowo i relacyjnie przede wszystkim, a argumenty prawne traktować jako dodatek, istotny, ale nie główny. Ważne jest, żeby pamiętać, że sama epidemia nie stanowi podstawy do tego, aby oczekiwać obniżenia czynszu najmu czy też przedwczesnego zakończenia umowy, jeśli została zawarta na czas określony bez możliwości jej wypowiedzenia.
Dopiero skutki tej epidemii w postaci tego, że dalsze regulowanie należności z tytułu najmu dla najemcy wiąże się z nadmiernymi trudnościami albo grozi mu rażącą stratą, będą powodowały zasadność takiego żądania.
Ewidentnym przykładem są umowy najmu lokali, gdzie prowadzone są salony kosmetyczne. Ich właściciele zostali pozbawieni możliwości legalnego prowadzenia firm. Tutaj sprawy są bardziej oczywiste. Inaczej jest w przypadku biznesów, które mogą być prowadzone, ale odczuły znaczny spadek obrotów.
Do każdych negocjacji trzeba się dobrze przygotować i mam na myśli odrobienie lekcji w postaci poznania sytuacji drugiej strony i odpowiedzi na argumenty, jakich może użyć. Po prostu postawić się w miejscu drugiej strony.
Wytrawni przedsiębiorcy potrafią to świetnie zrobić. Negocjacje wtedy są uznaniem wzajemnych oczekiwań i znalezieniem wspólnego rozwiązania. Tam zadanie prawnika jest zupełnie inne niż w przypadku mocno skonfliktowanych stron, gdzie każdy patrzy tylko na ochronę swoich interesów.
Samo oświadczenie najemcy, że żąda obniżenia czynszu również nie powoduje tej zmiany. Strony wiąże umowa i dopiero porozumienie w przedmiocie jej zmiany, może skutkować obniżeniem czynszu.
Najemca może też rozważyć, czy jeżeli wynajmujący nie wyjdzie naprzeciw jego sytuacji, to nie powinien on pierwszy skierować do sądu roszczenia z art. 357 [1] k.c., tak aby ubiec ewentualne postępowanie sądowe o zapłatę ze strony wynajmującego. Po szczegóły zapraszam na mojego bloga.
Wróćmy teraz do początków. W jakich okolicznościach założyłyście swoją firmę?
W okolicznościach operacji mojego wyrostka. W marcu formalnie zawarłyśmy umowę spółki, a ja 3 tygodnie przed planowanym hucznym otwarciem znalazłam się na ostrym dyżurze z zapaleniem wyrostka. Musiałyśmy wszystko przeorganizować.
A tak na poważnie, był to efekt chęci połączenia sił. Stworzenia miejsca, kancelarii przyjaznej biznesowi. Bo to jest nasza siła, że na biznes patrzymy oczami przedsiębiorcy, bardzo praktycznie.
Nasze działanie musi być dopasowane do firmy klienta, musi mu posłużyć. Znamy się z Martą z aplikacji. Ja po aplikacji prowadziłam nadal moją firmę windykacyjną i indywidualną kancelarię, a Marta pracowała dla ABB w roli prawnika wspierającego biznes i sprzedaż.
Chciałyśmy zrobić większy krok do przodu i uznałyśmy, że zrobienie go wspólnie to dobry pomysł. I miałyśmy rację. Marta ma nieco inne doświadczenia, bo z firm korporacyjnych. Ja z kolei znam bardzo dobrze sektor małych i średnich przedsiębiorstw. Bo to w dużej mierze byli moi klienci.
Główne założenia i cele musiały być tożsame, a różnice? No cóż. Ja wychodzę z założenia, że lepiej w różnicach widzieć siłę i uzupełnienie niż coś, co działa przeciwko mnie, bo jest inne. Ciągle się od siebie uczymy. Jak w małżeństwie.
Jak radzicie sobie teraz, w czasie, gdy życiem Polaków steruje koronawirus? Jakie działania wdrożyłyście?
Pierwszym działaniem był kontakt z klientami i upewnienie się, że są bezpieczni, zdrowi i czy czegoś po ludzku nie potrzebują. Zorganizowałyśmy też pracę zdalną, pracownicy zostali wysłani do domów, ustaliłyśmy, z jakich narzędzi korzystamy oraz różne organizacyjne kwestie.
Klientów zapewniłyśmy, że jesteśmy i że działamy. Bolesne było dla nas i dla naszych klientów to, że dużo projektów, które były w stanie początkowym, zostało zamrożonych. Stało się to, co przewidywałam, że do kwietnia każdy będzie patrzył, co się będzie działo. A później trzeba będzie się w nowej rzeczywistości odnaleźć.
Więc uruchomiłyśmy kanał wiadomości na naszych social mediach „Ważne tu i teraz”, gdzie do tej pory zamieszczamy informacje, jakie mogą być istotne dla przedsiębiorców w obecnej sytuacji. Mój blog zyskał nowy cel – pomocy stronom umów najmu w negocjacjach.
Teraz klienci zaczynają się uruchamiać. Będziemy konsultować zmiany w projektach ze względu na obecną sytuację. Całość utrudnia to, że nikt tak naprawdę nie wie, co się będzie działo, więc decyzje trzeba szybko weryfikować, czy są jeszcze aktualne.
Zastanawiamy się też nad szerszym rozpropagowaniem usług prawnych polegających na przeprowadzaniu przez proces upadłości i restrukturyzacji. Ta działka nigdy nie była przez nas mocno promowana, bo to jest coś, co robimy dla naszych bieżących klientów, jeżeli tego potrzebują.
Ale główna nasza działalność jest w innym miejscu. Chcemy być w centrum żyjących biznesów i wspierać w ich rozwoju. Jednak rozumiemy, że nadchodzi fala bankructw.
Z doświadczenia wiem, że przedsiębiorcy za długo czekają z podjęciem tej trudnej decyzji.
A obecnie nie wystarczy mieć środków na koszty postępowania upadłościowego, żeby sąd ogłosił upadłość. Trzeba również mieć środki na zaspokojenie przynajmniej części wierzycieli. Nie można więc czekać, aż już będzie bardzo źle.
W przypadku spółek z o.o. wniosek o upadłość złożony we właściwym czasie chroni członków zarządu przed odpowiedzialnością z art. 299 ksh. Czyli chroni przed osobistą odpowiedzialnością za długi spółki.
To są kluczowe kwestie. I decyzja musi być podjęta, jak jeszcze spółka ma jakieś pieniądze na postępowanie upadłościowe i spłatę części wierzycieli. Inaczej sąd oddali wniosek.
Marta z kolei zdecydowała się na poszerzenie portfela spraw z zakresu jej drugiej specjalizacji – finansów. Mam na myśli tutaj sprawy o kredyty frankowe. Okazuje się, że ludzie, siedząc w domach, mają czas, żeby te sprawy ruszyć i porozmawiać.
Dlaczego dołączyłaś do Programu Rozwoju Coraz Lepszej Firmy? Co Cię do tego przekonało?
Nie co, ale kto: Rafał Chmielewski. Pawła Królaka poznałyśmy z Martą na szkoleniu organizowanym przez Rafała podczas web-lex meetingu kilka lat temu. Nasze blogi powstały dzięki współpracy z Rafałem.
Doświadczenie Pawła, również to związane z trudnościami w biznesie, to, że tworzył biznes od samego początku, w jaki sposób go rozwijał i jak dzielił się swoim doświadczeniem, spowodowało, że uznałyśmy, że to dobry pomysł.
Spotykałyśmy się z Martą co tydzień, co 2 tygodnie, po zapoznaniu się z lekcją i odrobieniu zadań, i dyskutowałyśmy nasze przemyślenia. Wyciągałyśmy wnioski. Wdrażałyśmy je w kancelarii.
Która lekcja najbardziej utkwiła Ci w pamięci? Która biznesowa rada?
Minęło już sporo czasu. Nie pamiętam aż tak szczegółów. Jednak najbardziej zapamiętałam lekcję, gdzie jako ćwiczenie musiałam określić swojego idealnego klienta. Bo to było jednocześnie najtrudniejsze zadanie. Mimo że przecież takie oczywiste.
Trudna była dla mnie również konsekwencja w tym, żeby w natłoku spraw bieżących znaleźć spokojny czas na przemyślenia. Zależało mi na tym, żeby wiedzę z programu Pawła przekuć w praktykę.
Czy obecny kryzys traktujesz bardziej jako szansę, wyzwanie czy zagrożenie?
Jestem przedsiębiorcą, więc dla mnie życie w kryzysie to normalna rzeczywistość. Nie żyjemy w Nibylandii tylko w Polsce. Pomimo tego, że przed erą koronawirusa można było mówić o jakimś poziomie stabilności gospodarczej, to nie jest to kraj przyjazny przedsiębiorcom.
Chociaż, mimo wszystko, mogłam wyjeżdżać w każdym roku na ponad miesiąc na wakacje. Nie ma sensu żeglować krócej. Do Szwecji trzeba dopłynąć, czekając na okienko pogodowe, a potem też wrócić. A trudno się z stamtąd wraca, bo to kraj kilkudziesięciu tysięcy wysp, pięknych szkierów. Jednak miałam tę możliwość. Co świadczyło o bardzo dobrze dobranym zespole i oddaniu pracowników. Jakaś stabilność była.
Teraz nikt nie wie, co będzie, ale mój charakter jest zadaniowy. Nie paraliżuje mnie strach. Szukam rozwiązań. Myślę, że to jedyne słuszne wyjście w tej sytuacji. Bo co nam innego pozostało, jak nie odnaleźć się w nowej rzeczywistości i zobaczyć, co można dobrego zrobić dla siebie i dla świata.
W co inwestujesz w tym momencie pieniądze lub czas?
W poszerzanie wiedzy z zakresu ekonomii, socjologii i marketingu, by lepiej poruszać się w obecnej rzeczywistości. W umacnianie relacji z klientami.
Jedyny ogromny plus tej całej sytuacji to, że w czasie, kiedy mój teraz 22-miesięczny synek tak szybko się zmienia, rozwija, ja mogę to obserwować, bo razem z mężem dzielimy się opieką nad nim. Ten wspólnie spędzony czas to ogromna inwestycja w naszą relację i rodzinę. Z tego się bardzo cieszę.
Która decyzja miała najbardziej pozytywny wpływ na rozwój Waszej firmy?
Ciekawe pytanie i po dłuższym zastanowieniu nie wiem, czy potrafię na nie odpowiedzieć. Bo chyba nie ma takiej jednej znaczącej decyzji.
Kiedyś Jacek Walkiewicz, coach i przedsiębiorca, mówił, że z jego obserwacji wynika, że na jakiś efekt, który można nazwać też sukcesem, ma wpływ dużo różnych spraw, decyzji, działań czy też zaniechań. Że trudno jest wyłowić jeden decydujący czynnik. I ja się z nim zgadzam.
Budowanie marki osobistej i zaufania to połączenie wielu decyzji i działań: stworzenie blogów, gdzie dzielę się swoją wiedzą, połączenie sił z moją wspólniczką. Czasem obserwuję, jak jakieś ludzkie zwykłe odruchy wobec klientów powodują, że otwierają się inne możliwości.
Staram się wyciągać wnioski zarówno z sukcesów jak i z porażek, żeby nie popełniać tych samych błędów.
W jaki sposób najczęściej docierasz do swoich klientów? Mam na myśli reklamę, marketing.
Jak mówiłam już wcześniej, 90 procent naszych klientów to firmy z polecenia. Mniejsza część to osoby z zewnątrz. Zazwyczaj trafiają przez szkolenie, jakie przeprowadziłam lub przez artykuł na blogu.
Specjaliści od marketingu, z którymi współpracujemy, mówią, że najnowsze badania pokazują, że w branży prawniczej polecenia będą miały mniejsze znaczenie. Ponoć Internet będzie narzędziem łączącym kancelarię z klientem. Osobiście trudno mi w to uwierzyć. Zobaczymy.
Jak zresztą widać, my informujemy na bieżąco o naszej działalności w takim zakresie i takim sposobem, na jaki pozwalają nam zasady etyki. Nie rezygnujemy z tych narzędzi. Czasy, kiedy prawnik czekał na klienta w kancelarii i nie musiał nic robić, minęły dawno dawno temu.
Jak przekonałabyś naszych czytelników, że warto już teraz skorzystać z usług Twojej firmy?
Zapraszam na naszą stronę biznesove.pl, do zakładki „Jak pracujemy”. Tam opisujemy jedne z ciekawszych przypadków, z którymi miałyśmy do czynienia. Opisujemy, w jaki sposób pomogłyśmy naszym klientom. Oczywiście w sposób anonimowy.
W każdym z tych przypadków widać, jaka była nasza rola w rozwiązaniu problemu i co można było zrobić wcześniej, aby do jego powstania nie dopuścić. Możliwe, że czytelnicy odnajdą tam swoje przypadki. A jeżeli nie, to niech sobie przypomną jakąś sytuację ze swojego biznesowego życia, gdzie brak prawnika przy ich działaniach doprowadził do nieprzyjemnych sytuacji albo strat finansowych.
Zapraszam również do przeczytania wywiadu z nami w magazynie LifeIn łódzkie – który również na naszej stronie biznesove.pl jest dostępny. Tam obie opowiadamy o naszym podejściu do wykonywanej przez nas pracy.
Moje osobiste zdanie jest takie, że jeżeli nie chcę sobie zaszkodzić, to nie powinnam sama zajmować się tym, na czym się nie znam. Kwestie prawne powinny zostać po stronie prawnika.
Gdzie można spotkać Was realnie, a gdzie wirtualnie?
Realnie jesteśmy w Łodzi przy Alei Kościuszki 1. Jednak to się będzie zmieniać, jesteśmy w trakcie szukania dla nas nowego miejsca. Nie mieścimy się w starym biurze.
Ja jestem zawodowo często w Warszawie i Krakowie, więc można do mnie pisać – chętnie się spotkam i porozmawiam na biznesowe i prawne tematy.
Wspominałam już o naszej stronie biznesove.pl. Prowadzę 2 blogi: karaumowna.pl od 2015 roku i wynajem-powierzchni-komercyjnej.pl od 2020, choć umowami najmu zajmuję się od kilku lat.
Moja wspólniczka prowadzi bloga prawnik-o-finansach.pl.
Jesteśmy również na Facebooku: i LinkedInie.
Rozmawiał: Maciej Wojtas
Pobierz bezpłatnie (0 zł) poradnik
Obowiązki Przedsiębiorcy w Polsce
Dowiesz się m.in.:
- czy na pewno legalnie prowadzisz swój biznes,
- do jakich ustępstw na rzecz klienta zobowiązuje Cię prawo,
- o jakich obowiązkach prawnych lepiej nie zapominać.
Mogę cofnąć zgodę w każdej chwili. Dane będą przetwarzane do czasu cofnięcia zgody.
Maciej Wojtas
Pomaga rodzicom uczyć dzieci i odkrywać życiowe pasje (zobacz: Wojtas.Academy). Wydaje ebooki edukacyjne dla całej rodziny (zobacz: MaciejWojtas.pl). Chcesz czytać więcej jego tekstów? Zapisz się na ten newsletter.