Wywiad z Anną Kramarz-Sańpruch – właścicielką VIDA Care (dawniej Samarytanin Profesjonalna Opieka Domowa) oraz VIDA Care + (sklep internetowy z produktami do pielęgnacji, wspierania i terapii osób starszych). To firmy działające na rzecz seniorów i osób potrzebujących wsparcia, zapewniające seniorom opiekę w miejscu, w którym czują się najlepiej – we własnym domu.
Kim chciałaś być, kiedy byłaś małą dziewczynką?
Jak byłam małą dziewczynką, chciałam być księdzem i byłam bardzo zaskoczona, kiedy rodzice powiedzieli mi, że to niemożliwe. Potem myślałam o byciu aktorką, lekarzem, aż w końcu wymyśliłam sobie, że zostanę profilerem nieznanych sprawców przestępstw i jednocześnie przedsiębiorcą.
Czy pamiętasz, jak i kiedy wpadłaś na pomysł na swoją firmę? I dlaczego wybrałaś akurat tę branżę?
Moi rodzice prowadzili własne firmy, więc pomysł na to, żeby być przedsiębiorcą i działać na swoim był dla mnie w pewien sposób naturalny. Dość szybko zrozumiałam, że praca na etacie nie jest dla mnie czymś szczególnie pociągającym, wolałam samodzielnie zarządzać sobą i swoją pracą.
Pierwsza realizacja tego pragnienia prowadzenia własnej firmy przyszła już na studiach, kiedy założyłam sklep z grami bez prądu – planszówkami, strategicznymi bitewnymi, karcianymi kolekcjonerskimi. W tym samym czasie moja mama razem z dziadkiem prowadzili naszą firmę opiekującą się osobami starszymi.
Ten pomysł wyszedł z doświadczeń osobistych – w późnych latach 90. zachorowała moja babcia i cała rodzina doświadczyła tego, co znaczy przewlekle chory w domu. To doświadczenie nauczyło nas, że świat nie zatrzymuje się w miejscu, gdy ktoś choruje, i wciąż trzeba pogodzić rolę opiekuna naturalnego, żony, matki, szefowej, córki itd. Kiedy moja mama zachorowała i zmarła, musiałam zrobić małe przemeblowanie – przekazałam sklep, wróciłam do rodzinnego miasta i przejęłam jej firmę.
Jak myślisz, co jest najgorsze w życiu osoby będącej w podeszłym wieku? Choroba, samotność, coraz większa świadomość końca czy może coś zupełnie innego?
Moim zdaniem najgorsza jest samotność. Jesteśmy istotami społecznymi i nawet ciężką chorobę czy schyłkowy okres życia przeżywamy inaczej, jeśli mamy wspierającą, empatyczną obecność drugiego człowieka obok siebie. Widać to szczególnie u tych seniorów, którzy z różnych powodów odcięci są od kontaktu z innymi – bo nie mogą zejść z czwartego piętra, na którym jest ich mieszkanie, bo nikt ich nie odwiedza, rodzina jest daleko i nie chce utrzymywać kontaktu.
Jedna z naszych podopiecznych opowiadała, że czytała sobie na głos gazetę, żeby tylko słyszeć głos człowieka – jak bardzo jest to poruszające!
Naprawdę ściska za gardło… Podejrzewam, że kolejne pytanie zadaje sobie teraz pewnie sporo Polaków: co stanie się z ludźmi w wieku poprodukcyjnym, kiedy okaże się (odpukać!), że ZUS nie będzie w stanie wypłacić im już ani jednej złotówki?
Jak powiedział na Kongresie Instytutu Gospodarki Senioralnej reprezentant ZUS: „Proszę nie snuć fatalistycznych wizji, ZUS nie padnie, emerytury będą, tylko niewielkie”. A mówiąc „niewielkie”, mówimy o kwotach rzędu 200 zł. Obecni emeryci nie mają się czego obawiać, ale obecni 20-, 30-latkowie powinni poważnie rozważyć, w jaki sposób zabezpieczą swoją przyszłość i odłożą na emeryturę – szczególnie że według statystyk żyjemy coraz dłużej, więc zarówno czas życia na emeryturze się wydłuża, jak i zwiększa się liczba osób w wieku poprodukcyjnym – w 2040 roku 40% Polaków będzie w wieku 60+. Jednocześnie jednak jesteśmy coraz dłużej sprawni, co pozwala nam dłużej funkcjonować na rynku pracy, szczególnie jeśli pracujemy umysłowo.
Jak sądzisz, dlaczego jesteśmy starzejącym się społeczeństwem? Dlaczego teraz rodzi się tak mało dzieci?
Na to, że jesteśmy starzejącym się społeczeństwem, wpływa nie tylko kwestia ilości rodzących się dzieci, ale też właśnie fakt, że żyjemy dłużej, więc odsetek osób starszych w polskiej populacji się zwiększa – obecnie jesteśmy najszybciej starzejącym się społeczeństwem w Europie. Przyczyny niskiej dzietności w Polsce to kwestia złożona i z pewnością nie da się jej wyjaśnić, wskazując palcem tylko jedną rzecz. Zapewne jako kilka przyczyn można wskazać politykę rodzinną, stabilność finansową i poczucie bezpieczeństwa u par, system wsparcia dla rodziców, rozwiązania pozwalające na godzenie pracy zawodowej z opieką nad dzieckiem, sytuację ekonomiczną w kraju i inne. Jedno jest pewne: jest to temat wymagający szczególnej uwagi i troski, który powinien być nieustannie w obszarze zainteresowań rządzących, a rozwiązania nie mogą się kończyć wyłącznie na dawaniu coraz większych kwot pieniędzy na wychowanie dzieci.
Zamiast o pieniądze, zapytam teraz jednak o inne koszty. Ile kosztuje Twoich pracowników świadczenie usług opiekuńczych? Mam na myśli obciążenie psychiczne.
Praca opiekuna osób starszych i niesamodzielnych jest, podobnie jak inne zawody pomocowe, pracą nie dla każdego. Jak słusznie zauważył pastor Stephen Wende, „Opiekunowie wykonują konkretne zadania, ale tak naprawdę produktem ich pracy są oni sami”. Z pewnością jest to praca, która może dać – i często daje – bardzo dużo satysfakcji, ale trzeba być szczególnie wyczulonym na zagrożenia, które ze sobą niesie: wypalenie zawodowe stymulowane przez często niskie płace w sektorze, niski prestiż społeczny zawodu, brak rozsądnego systemowego wsparcia w pracy czy też zmęczenie współczuciem. Jest to syndrom, na który paradoksalnie w pierwszej kolejności narażeni są najbardziej zaangażowani opiekunowie.
Obciążenie psychiczne w tej pracy warunkowane jest kilkoma kwestiami. Na pewno najbardziej odczuwają je opiekunowie pracujący z ciężko chorymi czy umierającymi podopiecznymi, takimi, którzy są mocno konfliktowi, trudni w kontakcie lub gdy rodzina mocno utrudnia proces opieki. Kiedy mamy do czynienia z którąkolwiek z tych sytuacji, monitorujemy stan psychiczny opiekunów i interweniujemy, gdy tylko pojawiają się sygnały ostrzegawcze świadczące o tym, że coś złego się dzieje i to obciążenie psychiczne jest zbyt duże.
A w jaki sposób opiekować się kimś, kto ma świadomość, że jego życie dobiega końca? Jak pocieszać go, że wszystko będzie dobrze, skoro nie będzie?
Przede wszystkim rolą opiekuna w takim przypadku jest odpowiadanie na sygnały i komunikaty ze strony podopiecznego, które świadczą o tym, że on czy ona chce rozmawiać o swojej sytuacji. Niekiedy te sygnały są bardziej wprost, czasem jednak trzeba nadstawić ucha, a gdy wybrzmią, odpowiedzieć na nie rozmową, rozwianiem niejasności i obniżeniem poziomu lęku.
To, czy będzie dobrze, czy nie będzie, zależy w dużej mierze od podejścia samego chorego, jego przekonań, światopoglądu itd. Trzeba też wziąć pod uwagę, że wiele osób boi się nie tyle śmierci, co procesu umierania i tego, z czym on się wiąże. Kontakt opiekuna z chorym na ostatnim etapie życia powinien opierać się na okazywaniu troski, towarzyszeniu, reagowaniu na potrzeby fizjologiczne, emocjonalne, duchowe, dbałości o otoczenie, poczucie bezpieczeństwa i komfort chorego. Niezwykle istotne jest zapewnienie, że chory nie jest w swojej sytuacji sam, może liczyć na obecność i wsparcie dla siebie, a także dla rodziny w okresie jego umierania i po nim.
Rozumiem. Wiem, że odpowiedź na kolejne pytanie nie będzie prosta, ale czy da się w jakiś sposób obronić decyzje ludzi, którzy zostawiają swoich rodziców na święta w szpitalach?
Można szukać przyczyn tych sytuacji – jedną z nich na pewno jest brak sieci wsparcia dla osób niesamodzielnych i ich rodzin. Opieka nad osobą starszą w polskich warunkach jest męcząca i trudna, bo często opiekunowie rodzinni zarówno opiekują się seniorami, jak i dziećmi w rodzinie, często też przy tym pracują, zajmują się domem; ciężar opieki spada przede wszystkim na kobiety i to one głównie są opiekunami naturalnymi.
Rozwiązania niby są, ale wszystkie wiążą się z dodatkowymi wydatkami i są raczej dostępne w większych miejscowościach. Poza tym, jakkolwiek okrutnie to brzmi, pobyt seniora w szpitalu to często jedyna szansa dla opiekuna naturalnego, by złapać chwilę oddechu i regeneracji. A trzeba pamiętać, że opieka nad starszym i chorym członkiem rodziny – szczególnie gdy jest to np. osoba z zaburzeniami poznawczymi takimi jak demencja – jest bardzo obciążająca, tak fizycznie jak psychicznie, i często prowadzi do pojawienia się kryzysów zdrowotnych u samego opiekuna.
Pracując w tej branży, nauczyłam się też, że często nie widzimy całości obrazu. Jesteśmy z daną rodziną tylko przez krótki moment, a przecież oni mają wiele lat historii za sobą. Niekiedy ta historia jest bardzo bolesna i trudna, przez co dzieci niekoniecznie chcą podejmować się trudu opieki nad rodzicem.
Pamiętam historię jednego pana, który miał pięcioro dzieci – żadne z nich nie chciało utrzymywać kontaktów z ojcem i koniec końców opieka społeczna organizowała mu opiekę paliatywną i później pogrzeb. Okazało się, że mężczyzna całe życie pił, nie chciał pracować, stosował przemoc wobec dzieci i wręcz katował matkę.
Uważam, że ludzie mają prawo do takich wyborów w podobnych sytuacjach. Natomiast traktowaniu seniorów jak przedmiotów, które można odstawić na półkę, bo akurat nam nie pasują do sytuacji czy pomysłu na życie, skazać na samotność, odseparować od kochanych członków rodziny, oraz kierowaniu osób starszych do szpitala i wymyślaniu chorób tylko po to, żeby zostali jak najszybciej przyjęci, by móc się ich pozbyć – mówię stanowcze „nie” i uważam, że jest to zachowanie ze wszech miar niegodne.
Przy okazji wątku szpitalnego chciałbym zapytać o jedną rzecz: Na Twojej stronie internetowej możemy przeczytać: Ze względu na niewłaściwą opiekę nawet 16% seniorów po wyjściu ze szpitala powraca w ciągu kolejnych 30 dni. Kluczową sprawą jest konsekwentne przestrzeganie zaleceń lekarskich. O czym konkretnie zapominają takie osoby?
Dużym problemem jest nietrzymanie się wytycznych lekarza. Seniorzy wracają do domu i często oni oraz rodziny mają przekonanie, że wszystko może być po staremu. Zapominają więc o regularnym braniu przepisanych leków, trzymaniu diety, dbaniu o siebie i większej ostrożności, włączeniu wsparcia rehabilitacyjnego – przy czym tutaj dochodzi jeszcze kwestia odpłatności i dostępności tych usług. Wielu seniorów nie ma do końca pewności, czego tak naprawdę się od nich oczekuje, lub brakuje im wsparcia, które pomoże wdrożyć zalecenia lekarskie.
I jeszcze jeden cytat z Twojej strony: Badania pokazują, że po wyjściu ze szpitala u 43% pacjentów po 65 roku życia dochodzi do błędów i pomyłek w podawaniu leków. Kto jest winny? Pacjenci czy personel szpitala, który nie potrafi w jasny sposób wytłumaczyć wszystkich procedur?
Jak to zwykle bywa, odpowiedzialność jest gdzieś pośrodku. Jasne wytłumaczenie, jak przyjmować nowe leki, w jaki sposób współdziałają one z dotychczasowymi, jakie jest działanie oraz możliwe skutki uboczne, leży po stronie lekarza. Przedstawienie PEŁNEJ listy przyjmowanych preparatów, łącznie z tymi przyjmowanymi bez recepty, ziołami czy suplementami, jest po stronie seniora i jego rodziny.
Kolejnym etapem jest zadbanie o to, by w otoczeniu seniora była osoba, która będzie wspomagać go w przyjmowaniu leków, to jest kontrolować dawki, wydzielać je zgodnie z zaleceniami lekarza lub – jeśli senior jest jeszcze samodzielny – po prostu przypominać o wzięciu leków. Pomocne mogą się okazać aplikacje przypominające o konieczności przyjęcia leku, jak i dyspensery – niektóre z nich np. otwierają tylko konkretną przegródkę na daną porę dnia i nie pozwalają na wzięcie nadmiernej liczby leków.
Kluczowe jest tutaj też przyglądanie się funkcjonowaniu poznawczemu pacjenta. Jeżeli jest to osoba z zaburzeniami pamięci czy demencją, to nie możemy pozostawić w jej rękach kontroli nad lekami, bo może to poskutkować tym, że albo leki nie będą brane, albo pacjent przyjmie o kilka dawek za dużo – i zarówno jedna, jak i druga sytuacja jest niebezpieczna.
Czy to, czym się zajmujesz, to praca czy raczej powołanie? Co jest w niej dla Ciebie źródłem największej satysfakcji, czegoś, czego nie da się przeliczyć na żadne pieniądze?
Trudno powiedzieć. Na pewno nie jest to taki rodzaj pracy, gdzie o 16.00 zamykam drzwi i zapominam o wszystkim aż do kolejnego dnia. Niektóre historie, niektórzy ludzie zostają w pamięci na dłużej – myśli się o nich, człowiek analizuje, pamięta nawet po wielu latach. Zaryzykuję stwierdzenie, że praca w opiece nad osobami starszymi i niesamodzielnymi wymaga pewnego rodzaju powołania, żeby robić to faktycznie dobrze. Podobnie jak we wszystkich zawodach pomocowych – trzeba posiadać pewien zestaw cech, sposób myślenia o sobie i o drugim człowieku, żeby wykonywać tę pracę dobrze.
Oczywiście w tym również trzeba zachować umiar i chronić swoją psychikę, szczególnie że ci najbardziej oddani „zawodowi pomagacze” są najbardziej narażeni na tzw. zmęczenie współczuciem.
Na pewno ogrom satysfakcji daje poczucie, że nasza praca ma realne znaczenie, tj. wpływa rzeczywiście na życie drugiego człowieka. Można powiedzieć, że z każdym seniorem, któremu pomagamy, trochę zmieniamy świat. Może nie ten wielki świat, ale na pewno świat tego konkretnego człowieka. Daje dużo satysfakcji świadomość, że towarzyszymy ludziom w trudnych momentach ich życia i możemy uczynić je trochę bardziej znośnymi i mniej samotnymi.
A tak off the record – lubię moją pracę i niesamowicie cieszy mnie właśnie ten aspekt pomagania drugiemu człowiekowi. Ale ja jestem przedsiębiorcą, a nie opiekunem – moja praca nie polega na bezpośrednim pomaganiu, tylko zarówno na stworzeniu takich warunków, żeby pracownikom dobrze się pracowało, a przez to, żeby mogli oni świadczyć najwyższą jakość usług, jak i na zadbaniu o wdrażanie najlepszych praktyk i zyskowność biznesu.
Na pewno brzmi to mniej misyjnie niż to, co napisałam wyżej, ale ja jestem przedsiębiorcą, a nie pielęgniarką. A przy ponad 150 osobach pod opieką nie ma szans, żebym była na bieżąco ze wszystkim, co się u nich dzieje, przeżywała każdego podopiecznego osobno i codziennie robiła sobie przegląd, co się dzieje u każdej ze 150 osób – tym zajmują się najpierw opiekunowie, a potem ich bezpośredni przełożony, czyli koordynator usług opiekuńczych.
Także na takim metapoziomie największą frajdę daje mi budowanie stabilnego, etycznego i rosnącego biznesu i – jak pewnie większość przedsiębiorców – mam w głowie setkę pomysłów na to, co jeszcze mogłabym wprowadzić, jaki jeszcze biznes zacząć tworzyć – niekoniecznie związany z branżą opieki.
Ponad 90% seniorów nie chce opuszczać swojego domu i udać się do ośrodka. Czy istnieją sytuacje, w których ośrodek będzie lepszym rozwiązaniem od opieki w domu?
Jak najbardziej. Badania pokazują, że faktycznie seniorzy wolą przebywać w swoich domach. Amerykańskie dane, do których się odwołaliśmy, pokazały dodatkowo, że nawet gdy stan zdrowia osób starszych się pogarsza, i tak woleliby oni być w domu. Trudno się dziwić – w końcu dom to własne królestwo. W Polsce nie funkcjonuje model niektórych innych państw, gdzie do domu opieki wprowadzamy się dużo wcześniej (bodajże we Francji seniorzy mieszkają w domach seniora po 15, 20 lat) i razem z częścią swojego dobytku, meblując swój pokój tak, żeby czuć się jak w domu – wieszamy obrazy, kładziemy ulubioną narzutę, wstawiamy fotel, na którym najlepiej nam się siedzi. U nas w większości domów opieki pomieszczenia są wystandaryzowane i nie zawsze jednoosobowe, więc niekiedy trudniej jest się poczuć jak u siebie.
Natomiast tak, jak napisałam na początku: nie zawsze opieka domowa jest najlepszym rozwiązaniem. Przede wszystkim zależy to od wydolności rodziny – zarówno finansowej, jak i opiekuńczej. W domu seniorowi trzeba zapewnić odpowiednie warunki: wstawić łóżko rehabilitacyjne, wdrożyć materac przeciwodleżynowy, niekiedy podnośnik, dopasować mieszkanie pod osobę starszą, niwelując bariery architektoniczne i małe, głupie sprawy, które często mogą wywołać tragiczne konsekwencje, jak np. lekkie dywaniki, o które łatwo się potknąć i przewrócić.
To nie są dramatyczne koszty, można pozyskać dofinansowanie, ale jednak trzeba się tym zająć. My oczywiście zapewniamy w ramach współpracy ułatwiony dostęp do przynajmniej części z tych rozwiązań, mogą być też one częścią pakietu – więc rodziny dostają je z marszu – ale nie wszyscy chcą takich rozwiązań; są osoby, które uważają, że to fanaberia, że nie będzie dobrze wyglądać w mieszkaniu i „przecież mamusia zawsze spała na tej niskiej wersalce, to po co jej na starość zmieniać”. Niestety tutaj racjonalne argumenty nie zawsze trafiają.
Opieka domowa nie będzie też najlepszym rozwiązaniem, jeśli mamy rodzinę, która jest całkowicie niezainteresowana seniorem, niewspółpracująca, gdzie w domu brakuje podstawowych środków do życia i nikt się tym szczególnie nie przejmuje – opiekunka nie jest w stanie zastąpić rodziny we wszystkich czynnościach, szczególnie gdy rodzina nie współpracuje.
Szczególnie widoczne jest to np. w sytuacji, gdy rodzina wypiera diagnozę zaburzeń poznawczych (demencja), nie chce korzystać z opieki psychiatrycznej, nie dba – lub nie może zadbać z powodów finansowych – o odpowiednie ustawienie farmakoterapii, przez co senior stanowi zagrożenie dla siebie i dla opiekuna. Sytuacje przemocy domowej – psychicznej, fizycznej czy finansowej – to moim zdaniem też przesłanka do tego, żeby chronić seniora poprzez skorzystanie z oferty domu opieki, gdzie może być trudniej ukryć zachowanie rodziny, która awanturuje się nad seniorem, wyzywa go, zmusza do rzeczy, których on nie chce.
W Polsce ponad 500 tys. osób żyje ze zdiagnozowaną chorobą Alzheimera. Nie można zatrzymać demencji, ale można pomóc wyjść z trudnej sytuacji i pomóc poprzez stałą opiekę. A czy można zawczasu zapobiec tej chorobie? Czy istnieje jakiś rodzaj profilaktyki?
Nie można – Alzheimer pojawia się w mózgu wiele lat przed wystąpieniem pierwszych objawów i na chwilę obecną nie możemy w żaden sposób powiedzieć, że robiąc, jedząc, stosując „A”, na pewno uchronimy się przed Alzheimerem. Są pewne przesłanki mówiące o tym, że niektóre choroby, takie jak choroba sercowo-naczyniowa, cukrzyca, poważne uszkodzenia głowy wraz z utratą przytomności, są powiązane z Alzheimerem, ale to nie jest związek przyczynowo-skutkowy, przy czym wszystkie działania, które mogą nas uchronić przed wymienionymi wyżej chorobami, będą wskazane w profilaktyce Alzheimera.
Trzeba więc zadbać o dietę, ruch, wysypianie się, unikanie palenia, wdychania chemikaliów itp., utrzymywanie relacji społecznych i więzi z innymi ludźmi, ćwiczenie mózgu na różne sposoby – nie tylko poprzez krzyżówki i łamigłówki, ale też np. uczenie się nowych rzeczy, jak nauka języka obcego, nowe hobby – i wprowadzanie zmian do nawyków i schematów – jak np. wybranie nowej trasy podczas powrotu do domu – oraz ochronę głowy chociażby poprzez noszenie kasku ochronnego podczas uprawiania sportu, zapinanie pasów i zadbanie, by nasz dom nie groził nam na każdym kroku upadkiem.
To pytanie będzie nieco przewrotne. Mam 41 lat. Co powinienem robić już teraz, żeby nigdy nie zostać waszym klientem?
Mieć dużą liczbę dzieci, z których duża część nie będzie pracować, będzie mieszkać blisko i wymieniać się w opiece nad tobą. Albo zarezerwować sobie miejsce w jednym z domów opieki :-) Tak naprawdę mnóstwo ludzi nie korzysta z naszych usług i jakoś dają radę. Zwykle to „jakoś” polega na tym, że członek rodziny – współmałżonek lub dziecko, najczęściej córka – próbuje godzić jakoś swoje życie, tj. listę przeróżnych obowiązków i ról ze wspomaganiem, a później z opieką nad bliskim.
Na pewnym etapie życia potrzebujemy mniejszego lub większego wsparcia innych ludzi i myślę, że ta rzeczywistość, w której jesteśmy wzajemnie sobie potrzebni, uczymy się dawać wsparcie, prosić o nie i je otrzymywać, jest dobra. Niekiedy ta pomoc potrzebna jest tylko przez krótki czas – np. na czas choroby i rekonwalescencji, ciąży i połogu, wypadku. Kiedy indziej jest mniej lub bardziej wpisana w etap życia, na którym się znajdujemy. Na pewno systemowe rozwiązania uwzględniające potrzeby osób starszych oraz dbanie o swoje zdrowie może przedłużyć okres, w którym nie będziemy potrzebować wsparcia i opieki.
A jakie trzeba mieć umiejętności, żeby zostać u Was opiekunem? Nie chodzi mi o kwestie techniczne, wykształcenie, tylko o rzeczy typu charakter, rodzaj emocjonalności itp.
Trzeba lubić ludzi. Lubić ludzi starszych, przebywanie w ich towarzystwie, rozmowę, nie można żywić przekonania, że starość się Panu Bogu nie udała, że to tylko czas smutku. Trzeba mieć umiejętność rozdzielania choroby od człowieka i „wybiórczy słuch”, bo np. podopieczni z Alzheimerem potrafią niekiedy być nieprzyjemni. Trzeba być czujnym i trochę jak detektyw – obserwować seniora, jego otoczenie, wyciągać wnioski i reagować. Czy dzieje się coś niepokojącego, czy A mogło wywołać B.
Najlepsi nasi opiekunowie to osoby kreatywne, aktywne, chętne do tego, by poznać swojego podopiecznego i zadbać o niego holistycznie – nie tylko o to, by był najedzony i umyty, ale też by zaspokoić jego potrzeby emocjonalne i społeczne. Będą szukać np. sposobów na aktywizację, zachęcenie do działania, zwrócą uwagę na to, jak jeszcze można podopiecznemu ułatwić życie. A przy tym mają w sobie dużo ciepła, empatii i są nastawieni na rozwój, zwiększanie swoich kompetencji, uczenie się, jak jeszcze lepiej mogą pomagać.
Tak się teraz zastanawiam… Jak czują się osoby, którymi się opiekujecie – jak odbierają fakt, że w ich domu krząta się obok nich praktycznie obca osoba zamiast kogoś z rodziny?
Na początku to zwykle jest duża zmiana i trzeba dać podopiecznemu czas na to, by się przyzwyczaił, by nawiązała się relacja. Obie strony muszą się trochę siebie nauczyć i zaufać. Później, jeśli między opiekunem a podopiecznym zagra, to obecność opiekuna staje się całkiem naturalna, wyczekiwana i bardzo często daje seniorowi poczucie bezpieczeństwa. Poza tym niekiedy łatwiej przychodzi pogodzić się z obecnością osoby obcej niż członka rodziny. Dzieci często mają poczucie, że wiedzą lepiej od starszych rodziców, co dla nich dobre, i nie zawsze respektują ich potrzeby, oczywiście w dobrej wierze.
Znowu seniorzy często czują się niekomfortowo, kiedy pomoc przy niektórych czynnościach, szczególnie higienicznych, wykonuje ich dziecko. Często łatwiej jest pogodzić się z tym, że myje nasze genitalia opiekunka czy pielęgniarka, która robi to zawodowo i z którą nie mamy relacji rodzic-dziecko, niż gdy robi to nasza córka, której nie chcemy wpuszczać w taką przestrzeń.
Zastanawiałaś się kiedyś, co jest najlepsze w Twojej pracy, a co najgorsze?
Najlepsza jest świadomość tego, że nasza praca ma realny wpływ na czyjeś życie i że naprawdę sprawiamy, że jest łatwiej funkcjonować w starości, chorobie, niesprawności. Cieszą podziękowania samych seniorów, docenienie naszej pracy, listy z podziękowaniami od rodzin, których bliscy byli naszymi podopiecznymi do swoich ostatnich dni. Dobrze jest widzieć uśmiech na twarzy naszych podopiecznych oraz radość u opiekunów, którzy mogą poczuć dumę ze swojej pracy.
Bardzo dużo satysfakcji daje mi też świadomość, że wprowadzamy innowacje w tej branży – od ubiegłego roku jesteśmy wyłącznymi dystrybutorami narzędzi do terapii zajęciowej i aktywizacji osób z demencją i kiedy ośrodki korzystające z tych narzędzi mówią nam, że seniorzy chętnie z nich korzystają, że udaje się zaktywizować nawet tych, którzy dotychczas niechętnie brali udział zajęciach, kiedy udaje się otworzyć milczących i wydobyć z nich historie ich życia – to bardzo cieszy.
Najgorsza jest walka z systemem, który w Polsce, pomimo prób wielu wspaniałych osób pracujących w pomocy społecznej, nie funkcjonuje najlepiej. Złości też strasznie bezsilność, która niekiedy nam towarzyszy, kiedy widzimy, że ktoś ewidentnie potrzebuje więcej pomocy, wsparcia, a z powodów finansowych czy innych nie może tego wsparcia uzyskać.
Mnóstwo takiej wewnętrznej niezgody budzą seniorzy pozostawieni sami sobie, spędzający całe dnie w samotności, osoby z demencją bawiące się zabawkami z dziecięcymi motywami, zamiast czymś dostosowanym do nich jako dorosłych ludzi; seniorzy traktowani przez otoczenie jak duże dzieci, gdzie rodzina potrafi w ich obecności mówić o nich tak, jakby ich nie było, kompletnie pomijając zdanie i potrzeby seniora „bo my wiemy lepiej” albo „co tam mama się zna”.
Bardzo lubię zadawać to pytanie, więc zadam je również Tobie: co jest Twoją życiową misją?
Mam taki ulubiony cytat: Zostaw ten świat choć trochę lepszym, niż go zastałeś – i uznaję go za skrócony i zbiorczy opis tego, czemu chcę być wierna i co uważam za swoją życiową misję, bo mieści on zarówno moje działania związane z branżą opieki, jak i innymi sektorami, w których działam, a niekoniecznie są one związane z osobami starszymi.
A skoro już jesteśmy przy misji: co jest najważniejszą misją Twojej firmy?
Wspierać osoby starsze i niesamodzielne w codzienności. Być rękami tych, których ręce już nie są tak sprawne, nogami dla tych, którzy już pójść nie mogą, głowami dla osób, których umysły niszczy choroba.
To teraz coś na wyobraźnię (uśmiech). Wyobraź sobie, że budzisz się rano i okazuje się, że na świecie nie ma już żadnych chorób. Seniorzy cieszą się zdrowiem i młodzieńczą werwą. Jak reagujesz na to?
Ale chodzi o sytuację, w której nie ma śmierci i żyjemy wiecznie, ciągle w takim samym rewelacyjnym stanie zdrowia? (Śmiech). Czy o taką, gdzie czas zdrowia i młodzieńczej werwy znacznie się przedłuża?
Raczej o to drugie (uśmiech).
Starość nie jest chorobą, jest pewnym etapem w życiu człowieka, w którym nasz organizm staje się słabszy – i nie musi to być związane z chorobą, tylko po prostu z fizjologią. W tej drugiej sytuacji nasza pomoc byłaby po prostu potrzebna trochę później. Jeśli chodziłoby o układ bez śmierci i z wiecznym życiem, to cieszyłabym się – w końcu ja też jestem człowiekiem i podlegam tym samym prawom biologii. Chociaż za dużo książek science-fiction czytałam, żeby uwierzyć, że będzie wtedy tak bardzo kolorowo.
O co najczęściej martwią się klienci, którzy powierzają wam opiekę nad członkami swoich rodzin?
Główne pytanie: Czy mój bliski na pewno otrzyma opiekę, której potrzebuje? Rodziny, które decydują się na opiekę, potrzebują mieć pewność, że zostawiają swojego bliskiego w najlepszych rękach, że na pewno będzie z opiekunką bezpieczny, zaopiekowany i że będzie czuł się dobrze w towarzystwie opiekunki.
Przejdźmy do spraw stricte biznesowych. Czy potrafisz sobie wyobrazić, co Twoja firma będzie robić za 20 lat? Jak zmieni się społeczeństwo przez ten czas?
Mam nadzieję, że będziemy cały czas na rynku, z filiami na terenie Polski i całej Europy, i że rozszerzymy nasze działania o kilka dodatkowych obszarów. Według prognoz GUS w 2040 roku zmniejszy się liczba ludności w Polsce i jednocześnie co drugi Polak będzie po pięćdziesiątce. Będzie też dużo więcej zgonów, ponieważ wymierać zacznie wyż demograficzny z drugiej połowy lat 50. XX wieku. Do tych zmian będzie musiał dostosować się zarówno rynek, zwiększając ofertę dla grupy 50+ – przy czym trzeba pamiętać, że będzie to zupełnie inna grupa niż teraźniejsza czy ta 20 lat temu – jak i służba zdrowia i sektor usług, bo będzie dużo większe zapotrzebowanie na usługi medyczne i opiekuńcze.
Jak pogodzić to z faktem, że już dziś brakuje pracowników w tych sektorach? Decydenci już teraz muszą zacząć wdrażać odpowiednie działania, byśmy nie obudzili się z ręką w nocniku. Dodatkowym czynnikiem, który trzeba wziąć pod uwagę, jest rozwój technologii – już w tym momencie potrafimy zdalnie monitorować parametry seniora, jego miejsce pobytu czy dowiadywać się o upadku chwilę po tym, jak on nastąpi. Japonia opracowuje i wdraża roboty, które pozwalają oszczędzać czas i wykonują część czynności, którymi dotychczas zajmują się ludzcy opiekunowie, tworzone są egzoszkielety, z których korzystać mogą zarówno seniorzy (znika problem z dźwiganiem zakupów itd.) czy opiekunowie (z łatwością przemieszczą chorego bez narażania swoich pleców).
Myślę, że biorąc pod uwagę tendencje demograficzne w krajach rozwiniętych oraz technologiczny postęp pozwalający automatyzować i zmniejszać udział ludzi w handlu, przemyśle itd. sektor medycyny i opieki ma przed sobą okres wielu innowacji, rozwoju i – miejmy nadzieję – odpowiedniego dofinansowania.
I jeszcze jedno pytanie, które często zadaję innym ludziom: co chciałabyś po sobie zostawić? Jak chciałabyś, żeby Cię zapamiętano?
Oprócz licznej rodziny, która będzie wierna wyznawanym przez mojego męża i przeze mnie wartościom i będzie niosła te wartości dalej? Na pewno chciałabym, żeby na moim pogrzebie ludzie mówili: dobrze, że była taka osoba, wniosła dużo dobrego, to, co robiła, było ważne, potrzebne i zmieniało świat na lepsze.
Na koniec muszę zapytać o pewną sprawę. Co dało Ci uczestnictwo w Programie Rozwoju CorazLepszaFirma.pl?
Ogromną ilość wiedzy o tym, jak prowadzić biznes mądrze i jak być przedsiębiorcą, a nie właścicielem złotej klatki działalności gospodarczej będącej po prostu miejscem pracy na gorszych zasadach. Pokazało mi inny sposób patrzenia na wiele aspektów prowadzenia firmy, nauczyło stosowania małych kroków, które razem wywołują lawinę pozytywnych zmian.
Dało mi też wspaniałą społeczność przedsiębiorców, z których wiedzy czerpię, którymi się inspiruję i z którymi chętnie współpracuję, wiedząc, że łączy nas podobne podejście do biznesu.
Rozmawiał: Maciej Wojtas
Pobierz DARMOWY (0 zł) PORADNIK:
„6 złodziei czasu w życiu przedsiębiorcy
i jak sobie z nimi poradzić”
Dowiesz się z niego:
- Jak spokojnie wyrabiać się ze wszystkimi zadaniami i wychodzić z pracy 2 godziny wcześniej – bez żadnej szkody dla firmy. (strony 11-12)
- Co dokładnie powiedzieć swoim pracownikom, by nigdy więcej nie zawracali Ci głowy wtedy, kiedy naprawdę potrzebujesz się skupić. (strony 25-26)
- Dlaczego sprawdzenie maili to najgorsze, co możesz zrobić po przyjściu do firmy. I dlaczego rozpoczynanie pracy o 8 rano to prosta droga do niewyrabiania się z robotą.
Mogę cofnąć zgodę w każdej chwili. Dane będą przetwarzane do czasu cofnięcia zgody.
Maciej Wojtas
Pomaga rodzicom uczyć dzieci i odkrywać życiowe pasje (zobacz: Wojtas.Academy). Wydaje ebooki edukacyjne dla całej rodziny (zobacz: MaciejWojtas.pl). Chcesz czytać więcej jego tekstów? Zapisz się na ten newsletter.