„Warto rozmawiać z ludźmi. Zawsze znajdą się w Twoim otoczeniu osoby gotowe ci pomóc” – mówi Szymon Karwasz, ekspert od LinkedIna, który pomaga profesjonalistom w pełni wykorzystać tę platformę do budowania relacji i zdobywania klientów.
A wie, co mówi, bo sam, wykorzystując LinkedIna, nie tylko rozwija swoją firmę, ale też inspiruje innych. I nic nie jest w stanie go zatrzymać – nawet niepełnosprawność, z którą zmaga się od czwartego roku życia…
Czym jest LinkedIn?
To miejsce, gdzie spotykają się profesjonaliści, ludzie ambitni, którzy chcą od życia czegoś więcej, niż dostają na co dzień. I właśnie tam szukają okazji do rozwijania kariery zawodowej czy też swoich biznesów.
Mamy na LinkedInie małe i średnie firmy, ale też wielkie, znane marki, które wykorzystują ogromną i ciągle rosnącą popularność tej platformy. Nikogo to nie dziwi, bo LinkedIn jest największym na świecie portalem biznesowym. Zresztą wystarczy spojrzeć na nasze krajowe dane. Liczba polskich użytkowników przekroczyła już pięć milionów.
Podsumowując – LinkedIn to świetne miejsce do nawiązywania kontaktów biznesowych oraz do rozwoju kariery zawodowej.
Czy każda firma powinna zaistnieć na LinkedInie? Wiemy już, że są tam wielkie biznesy, ale gdybym prowadził zakład szewski w swoim mieście, to czy powinienem myśleć o założeniu konta?
Tak, ale musiałbyś szukać klientów lokalnie, czyli mieć w swojej sieci zawodowej osoby z tego miasta. Zapraszając takich ludzi oraz publikując atrakcyjne dla nich treści, stawałbyś się coraz bardziej rozpoznawalny.
Zawsze trzeba wcześniej zadać pytanie o cel założenia konta na LinkedInie.
Jeśli uznałem, że będzie z tego korzyść, to kiedy warto je założyć? Czy jest jakiś próg wejścia?
Progu wejścia dla samego założenia konta nie ma – może to zrobić każdy. Przede wszystkim jednak musimy rozróżnić konto prywatne od firmowego i pamiętać, że LinkedIn jest miejscem profili osobistych. Jest miejscem marek osobistych. To podstawa.
Nieraz dostaję pytania, czy da się założyć samo konto firmowe. Da się, tylko po co takie martwe konto? Konto firmowe bez żadnego pracownika czy też właściciela będzie bez sensu.
Dlaczego bez sensu?
Bo LinkedIn to sieć. Sieć kontaktów między osobami i dlatego tak ważne jest konto osobiste. Ono musi być pierwsze.
Czasem widuję takie profile, gdzie jest wpisana tylko nazwa firmy i mimo że profil teoretycznie jest prywatny, to tak naprawdę reprezentuje jakąś organizację. W miejsce imienia i nazwiska jest wpisana nazwa firmy, więc nie wygląda to w ogóle profesjonalnie. No i nie budzi zaufania wśród innych użytkowników. Bo jak zaprosić do sieci kogoś, kto nie ma imienia ani nazwiska? Według mnie to nie jest dobry pomysł.
Przypuszczam, że na początku wiele osób czuje się na LinkedInie podobnie jak ja – nie wie, jak to działa, co robić, a czego nie…
Rzeczywiście można tak się tu poczuć. I można odnieść wrażenie, że nikogo tam nie ma. To oczywiście nieprawda, tylko że twoja sieć kontaktów jeszcze nie istnieje. Nikogo nie obserwujesz, nikt nie obserwuje ciebie, a na twojej tablicy pojawią się tylko przypadkowe, sugerowane posty.
Dlatego pierwsze dni czy tygodnie mogą być trudne. Nie wiemy, kogo zaprosić do sieci, nie wiemy, po co i jak to robić. Działamy więc trochę przypadkowo i po omacku. To nie jest dobra strategia.
Kluczem do sukcesu jest odnalezienie takich osób, których treści będą nas interesować. A to pierwszy krok do tego, co ważne na LinkedInie, czyli do komentowania i nawiązywania relacji, chociażby w wiadomościach prywatnych.
Zaraz, zaraz. Mówiłeś, że to sieć kontaktów biznesowych. Ja nie chcę tu rozwijać zainteresowań, tylko sprzedawać moje produkty lub usługi. Nie lepiej poszukać potencjalnych klientów?
Tak, ale żeby zapraszać ludzi, którym możesz coś sprzedać, musisz najpierw wiedzieć, kim ci ludzie są, czyli powinieneś mieć opracowaną swoją personę zakupową. I dopiero gdy ją masz, możesz korzystać z wyszukiwarki. Bo LinkedIn daje wspaniałe możliwości zdobywania potencjalnych klientów, trzeba tylko wiedzieć, jak z niego korzystać.
Powiedziałeś, że warto szukać osób publikujących interesujące nas treści. Jeśli działam lokalnie, to najlepiej szukać lokalnie. Czy masz jeszcze jakieś wskazówki, jak zbudować sieć wartościowych kontaktów?
Wymieniłeś przykład lokalnego szewca. Jeśli nie ma on sprecyzowanej wiedzy o tym, kto jest jego klientem, może kierować swoją ofertę do wszystkich mieszkańców miasta lub regionu. Wystarczy, że wejdzie w wyszukiwarkę LinkedIna i za pomocą filtru wpisze preferowaną lokalizację użytkowników, których chce zaprosić do kontaktu.
Jeżeli jednak zakład ten planuje świadczyć usługi dla klientów premium, może skierować się w stronę właścicieli firm lub osób w nich pracujących. Kluczem jest ustalenie swojej persony zakupowej – czyli grup ludzi, którzy będą kupować nasze produkty. Wyszukiwarka na LinkedInie to wspaniałe narzędzie, jeśli się ją właściwie wykorzystuje.
A jeśli szukamy nie tylko klientów, ale też inspiracji?
Przede wszystkim musimy przemyśleć, co i kto leży w obszarze naszych zainteresowań. Dopiero wtedy możemy te osoby znaleźć, korzystając oczywiście z wyszukiwarki.
Wcześniej czy później zaczniemy identyfikować osoby aktywne, czyli piszące swoje posty lub komentujące cudze. Jeśli i my wykażemy się aktywnością – na początek polecając i komentując dany wpis, to algorytm zacznie nam podsuwać podobne.
Czyli najważniejsze są algorytmy?
Wręcz przeciwnie! Algorytmy wszędzie są ważne, ale na LinkedInie najważniejsi są ludzie. To oni tworzą sieci kontaktów, to oni publikują i komentują posty oraz dzielą się wiedzą.
Dobrze, żebyśmy wiedzieli, dlaczego chcemy obserwować czy zaprosić do kontaktu daną osobę. Czy jest z naszej branży? Czy robi coś ciekawego, co mnie interesuje? A może podpowiada innym, jak ogarniać LinkedIna? Bo takich pomagających osób też jest całkiem sporo.
Powiedzmy, że założyłem konto, mam już nawet pierwsze kontakty, ale to ciągle jest robota na pół gwizdka. Nie wiem nawet, jakie zdjęcie profilowe wstawić i jakie dane uzupełnić.
Zastanówmy się najpierw, z czego to wynika, że część osób nadal traktuje LinkedIna na pół gwizdka.
Ja sam znam mnóstwo osób, które założyły konto kilka lat temu i nic z tym kontem nie robią. Czasem nawet zapominają o LinkedInie. Ktoś im powiedział, że warto, a może nawet trzeba mieć tu konto. No to mają. Ale nie poznały możliwości tej platformy. Nie dowiedziały się tego, jak mogą tu budować markę i pozyskiwać klientów.
Taki goły profil nie wygląda zachęcająco i wiarygodnie. Czym prędzej więc trzeba go uzupełnić.
Pierwsze dwa kroki to zdjęcie i nagłówek. Bo to jest taka nasza tabliczka na drzwiach. To one są widoczne w pierwszym momencie i mogą sprawić, że ktoś naszym profilem się zainteresuje lub nie. Zdjęcie i nagłówek są widoczne, nawet jak polecamy czy komentujemy.
Najlepiej chyba wpisać stanowisko i firmę.
A taki wpis zawsze cię zachęci?
Z doświadczenia wiem, że opracowanie tego nagłówka wcale nie jest łatwe, trzeba się nad tym trochę nagłowić. Warto pomyśleć: kim jesteśmy, co robimy w życiu i jak możemy pomóc innym. To jest taki klucz do stworzenia dobrego nagłówka i od tego właśnie radziłbym zacząć.
To uczmy się od profesjonalistów. Jakie słowa wpisałeś w swoim nagłówku?
Na początku wymieniłem dwie grupy docelowe, dla których pracuję. A dalej mam takie fajne zdanie: „Pomagam profesjonalistom odnaleźć się na LinkedIn i skutecznie wykorzystywać to narzędzie”.
Powszechnym zjawiskiem jest to, że profesjonaliści wchodzą na LinkedIna, ale nie wiedzą, co dalej. A nawet jeśli znają to narzędzie od technicznej strony, to mają problem z nawiązywaniem relacji. A to się wstydzą napisać komentarz, a to nie wiedzą, czy do kogoś wypada napisać wiadomość i czy się przy tym jakoś nie skompromitują. I tu ja wkraczam ze swoją wiedzą.
Jest coraz więcej firm, które są świadome, że bez LinkedIna będzie im ciężko przetrwać na rynku. No bo gdzieś trzeba zdobywać klientów, gdzieś trzeba budować wiarygodność, a LinkedIn jest jednym z głównych kanałów.
Moja firma pomaga w tym, żeby mieć profesjonalne konto na LinkedInie, ale też jesteśmy stałym wsparciem dla klientów. Prowadzimy szkolenia i konsultacje, które pomagają pracownikom poczuć się tu pewnie i dobrze. Dzięki temu sama firma czerpie korzyści, bo raz, że wygląda profesjonalnie, a dwa, że często przekłada się to na efekty sprzedażowe.
Bardziej uczycie klientów samodzielnego prowadzenia konta czy może bierzecie na siebie pełną obsługę?
Najlepiej jak klient sam pisze swoje posty, bo wtedy jest to najbardziej autentyczne. Niektórym przychodzi to łatwo, innym nie. Ważne jest, żeby zebrać pomysły, uporządkować je, a następnie zrobić z nich posty. To wcale nie jest takie trudne, zwłaszcza jeśli ma się dobrego sparing partnera. I my jesteśmy dla naszych klientów takim sparing partnerem.
Jeśli jednak ktoś nie chce się tego uczyć albo nie chce poświęcać czasu, to również zajmujemy się pełną obsługą.
Zdjęcie profilowe jest ważne, prawda?
Tak. Teraz ważna jest transparentność, bo ona daje wiarygodność. Kiedy dostajemy zaproszenie z konta bez zdjęcia, w dodatku o dziwnej nazwie, to podchodzimy z dużą ostrożnością albo od razu je odrzucamy. Dlatego przekonuję moich klientów, że prawdziwe imię i nazwisko to podstawa, a dobre zdjęcie jest konieczne.
Dobre, czyli jakie?
Zdjęcie na LinkedIna powinno różnić się od tego, które mamy na Facebooku. Także wyciągnięcie pierwszego lepszego zdjęcia z telefonu i wstawienie go jako profilówka nie jest najlepszym pomysłem. Bo skoro to portal profesjonalistów to, o ile nie jesteś ratownikiem, zdjęcie z plaży nie będzie tu pasować i nie będzie wzbudzać zaufania.
Ty masz zdjęcie w marynarce i moim zdaniem jest ono jak najbardziej w porządku.
Mam rozumieć, że to musi być zdjęcie w marynarce czy innym oficjalnym stroju?
To zależy od wykonywanego zawodu i tego, jak wyglądamy na co dzień. Jak widzi nas klient. Żeby klient nie był zaskoczony, jeśli zaprezentujemy się całkiem inaczej. Jeśli na co dzień nosisz T-shirt, to nie wciskaj się w marynarkę, bo to będzie sztuczne.
Pamiętajmy o tym, że na LinkedInie ważna jest autentyczność.
Dzięki za te wskazówki. Tylko, co zrobić, kiedy nie mam kasy albo czasu na sesję u profesjonalnego fotografa? Mogę wziąć jakieś samodzielnie zrobione?
Jasne, że tak. Nie wymagam od każdego, żeby chodził do fotografa. Widzę, że ty nie byłeś w studiu fotograficznym, ale twoje zdjęcie jest OK. Choć może jednak warto by było wymienić je na bardziej aktualne.
Natomiast jeśli większa firma jest obecna na LinkedInie i są tam też jej pracownicy, to dobrze, żeby wszyscy wyglądali profesjonalnie. Powinna więc zainwestować w sesję fotograficzną dla każdego z nich.
Mam profil, zdjęcie i podstawowe informacje. Powiedzmy teraz o tym, jak zacząć być aktywnym na LinkedInie. Bo przecież tyle się mówi o publikowaniu, że jest ważne i powinno być systematyczne. Co zrobić, jeśli nie jest się mistrzem pióra?
Większość moich rozmówców twierdzi, że nie są mistrzami pióra albo że nie miało piątek z polskiego. Tyle że to wcale nie jest konieczne do tego, żeby pisać dobre posty.
Nie należy utożsamiać aktywności tylko z pisaniem postów. Są też łatwiejsze formy, jak na przykład polecenia i komentarze. I to od nich radziłbym zacząć.
Skoro w sieci kontaktów mamy już osoby o kompetencjach lub zainteresowaniach podobnych do naszych, to one będą najczęściej pisać na interesujące nas tematy. Prawdopodobnie zawsze będziemy mieć coś do powiedzenia, do skomentowania. Na początek wystarczy nawet jedno zdanie. Później znowu jedno, a z czasem nasze komentarze będą mieć więcej treści.
To pomoże nam zdobyć wprawę tak niezbędną, żeby pisać też posty samodzielne.
Ale chyba nie powinniśmy na LinkedIna przenosić fejsbukowej plagi komentowania serduszkami, buźkami, a w porywach pojedynczym słowem „super”.
(śmiech) Dobrze to ująłeś. Emotki nie są tu wskazane i masz rację, że taki komentarz nie wystarczy. On nic nie znaczy, niczego nie dodaje, nie przekazuje żadnej wartości. A przecież komentarze są sposobem na pokazanie swojej wiedzy na dany temat i mają świadczyć o tym, że w jakimś aspekcie jesteśmy ekspertami.
Ciekawy komentarz pod czyimś postem daje nam taką korzyść, że inni mogą nas zauważyć i wejść w nasz profil. Bez tego będzie on po prostu martwy. Dopiero kiedy zaczniemy pokazywać się tu i ówdzie na LinkedInie sprawimy, że ludzie zainteresują się naszym profilem i w konsekwencji naszą działalnością.
Kolejnym stopniem wtajemniczenia będą wiadomości do osób, które chcemy zaprosić, prawda? Ale z tym też nie jest łatwo. Podpowiedz, jak napisać dobrą wiadomość.
Jeżeli nie mamy doświadczenia w pisaniu tego rodzaju wiadomości, bo na przykład nigdy nie pisaliśmy zimnych maili, czy też nie kontaktowaliśmy się z potencjalnymi klientami, to naturalnie tej wprawy nie ma. W takim przypadku możemy postawić na wariant bezpieczny – opracować krótką notatkę z zaproszeniem i wysyłać ją do wszystkich.
Nieco więcej wysiłku wymaga opracowanie osobnej notatki docelowej do każdej grupy osób. Inaczej piszemy do właścicieli firm, inaczej do dyrektorów, a inaczej do osób z HR-u.
Najwyższym poziomem wiadomości wysyłanych na LinkedInie, i co każdemu polecam, jest personalizacja. Tu najpierw trzeba zapoznać się z profilem zapraszanej osoby, sprawdzić, czym się interesuje, gdzie pracuje, co publikuje i dopiero pisać do niej wiadomość. Gwarantuję, że wtedy zostaniemy docenieni i mocno wzrosną szanse nie tylko na przyjęcie do sieci kontaktów, ale też na zbudowanie relacji biznesowej.
A moglibyśmy pokusić się o jakiś przykład? Bo rozumiem, że napisanie: „Hej! Widzę, że prowadzisz taką i taką firmę, bądźmy kontaktami.”, jest słabe.
Rzeczywiście słabe. Warto sprawdzić, co ta firma robi, czym się zajmuje i czy jest jakiś punkt styku między nami – jakieś pole do współpracy czy chociaż do tego, żeby wzajemnie komentować i czytać swoje treści. Jeżeli czegoś wspólnego nie znajdziemy, to może lepiej odpuścić zapraszanie kolejnej przypadkowej osoby.
Napiszmy coś dodatkowego. Może nawiązując do jakiejś pasji tej osoby albo szczególnego osiągnięcia.
Pokazujesz wyraźnie, że przed wysłaniem wiadomości do nowej osoby trzeba starannie odrobić lekcje.
Tak. Ludzie na ogół mają tendencje do wybierania najkrótszej drogi, także na LinkedInie. Osoby, które już długo tu działają i wysyłają dużo zaproszeń, właśnie stosują takie skróty, np. szybką notatkę z szablonu. To nie jest dobra droga. Lepiej się bardziej przyłożyć i mieć od razu zbudowaną relację, niż być uznanym za spamera.
Pójdźmy w takim razie dalej. Przypuśćmy, że coś już zacząłem na LinkedInie robić, ale nadal czuję się niepewnie, trochę zagubiony. Gdzie uczyć się tego, jak działa ta platforma, kogo podpatrywać? Czy są jakieś kursy – płatne, może bezpłatne?
Na LinkedInie jest sporo źródeł wiedzy bezpłatnej. To w pierwszej kolejności posty ekspertów od tej platformy. Oni najpierw dzielą się częścią swojej wiedzy, a dopiero później zarabiają. Wystarczy dodać sobie kilku takich ekspertów do bazy zawodowej i już mamy potężną bazę wiedzy na temat LinkedIna. Warto obserwować więcej niż jednego eksperta, bo każdy z nich pisze trochę o czymś innym.
Miejscem darmowego pozyskiwania wiedzy są też różne grupy tematyczne. Jak się trochę poszuka, to można je znaleźć.
A jeżeli jestem przekonany, że chcę się zaangażować w LinkedIn i chcę wykorzystywać tę platformę zawodowo, to jak poszukać komercyjnych szkoleń?
Tym się nie martw. One same cię znajdą. (śmiech)
Jest mnóstwo ekspertów prowadzących szkolenia. Tylko że oni specjalizują się w różnych tematach. Jedni zajmują się sprzedażą, inni uczą rzeczy związanych z pisaniem postów czy też takimi rzeczami jak Employer Branding na LinkedInie. Najpierw trzeba zdefiniować swój cel, a potem znaleźć konsultanta, który pomoże ten cel zrealizować.
Jeżeli już obserwujesz profile ekspertów, to po jakimś czasie zobaczysz, który z nich najbardziej ci odpowiada, z kim nadajesz na tych samych falach. Wtedy możesz się do niego odezwać i zapytać o konsultacje czy szkolenie.
Są szkolenia zamknięte, organizowane tylko dla pracowników danej firmy. Są szkolenia otwarte, na które może zapisać się każdy.
Są także konsultacje indywidualne – i takie najbardziej lubię prowadzić. Wtedy skupiam się tylko na jednym kliencie i mogę mu pomóc w rozwiązaniu jego problemu czy też rozwinięciu profilu na LinkedInie. Taka praca, moim zdaniem, przynosi najlepsze efekty, co nie znaczy, że nie jestem też zwolennikiem szkoleń grupowych.
Czy warto wykupić wersję płatną LinkedIna? Bo przecież dość szybko platforma będzie nam to proponować.
Wersję płatną najlepiej wykupić, kiedy będziemy przekonani, że jest nam potrzebna. Wyobraź sobie, że sporo jest osób na LinkedInie, które wkrótce po wykupieniu płatnej wersji o niej zapominają. A przecież taka subskrypcja to comiesięczny wydatek. W dzisiejszych czasach taka rozrzutność nie jest dobrym pomysłem, szczególnie jeśli nie korzystamy z tego, co dają nam funkcje premium, bo na przykład wchodzimy na LinkedIn raz w tygodniu.
Premium przydaje się, gdy chcemy już aktywnie poszukiwać tu klientów. Wtedy pomocne będą nieograniczone możliwości korzystania z wyszukiwarki. Jest też Sales Navigator, czyli jeszcze bardziej zaawansowana wyszukiwarka. Świetnie sprawdza się, kiedy potrzebujemy zaawansowanych kryteriów wyszukiwania.
To jednak narzędzia dla profesjonalistów, dla których LinkedIn jest chlebem powszednim. Dla pozostałych osób w zupełności wystarczy wersja bezpłatna.
Nie wiedziałem, że na tej platformie aż tyle można zrobić. A czego w takim razie absolutnie robić nie powinniśmy?
Dobre pytanie! Sam się rzadko nad tym zastanawiam, bo ostatnio nie widziałem jaskrawych przykładów złych zachowań. Nie wiem, czy to kultura użytkowników LinkedIna tak się poprawiła, czy to w mojej sieci kontaktów znajdują się osoby zachowujące się zgodnie z etykietą.
A odpowiadając konkretnie, to raczej unikałbym pisania w pierwszej wiadomości treści sprzedażowych czy namawiania kogoś do spotkania w realu od razu po przyjęciu zaproszenia.
Należy też unikać spamowania w komentarzach, czyli pisania pod cudzym postem, że zapraszam do odwiedzenia mojej strony, bo tam jest świetny artykuł na jakiś temat.
Takie zachowanie nie ma nic wspólnego z kulturą osobistą. Jeżeli nie zachowujemy się tak w realnym świecie, to nie zachowujmy się tak też na LinkedInie.
A propos realnego życia, od jakiegoś czasu otwarcie mówisz o swojej niepełnosprawności. Dlaczego?
To też dobre pytanie. Właściwie dotąd nikt mnie o to nie pytał.
Niedawno skończyłem 30 lat. Przede wszystkim dojrzałem do tego momentu, kiedy trzeba wyjść z szafy i zacząć się pokazywać. Niepełnosprawny jestem od czwartego, może piątego roku życia, więc prawdę mówiąc, nie bardzo wiem, jak to jest być tak zupełnie sprawnym. To część mojego życia i nie zastanawiam się nad tym, jak to byłoby na przykład móc chodzić.
Nie można budować swoich działań w oparciu o coś, co nie jest autentyczne. Przecież sam o tej autentyczności dużo mówię na LinkedInie i dziwne byłoby, niespójne, gdybym nie miał śmiałości się do tego przyznać albo nie pokazał swojego zdjęcia.
Moi kontrahenci nie wiedzieliby wtedy, z kim mają do czynienia, a to przecież niekorzystnie wpływa na biznes.
Ale masz też inne powody, prawda? Chcesz inspirować.
No tak, to prawda. Również, a może przede wszystkim dlatego zacząłem o tym otwarcie mówić. Jak wiesz, nie robię tego codziennie, a nawet nie co tydzień. Wspominam o niepełnosprawności, tylko jak jest dobra okazja. Na przykład międzynarodowy dzień czegoś tam albo gdy inna osoba z niepełnosprawnością pisze na LinkedInie ważny post.
Wtedy chętnie się pod niego podpinam, komentując i promując go, bo wiem, jak ważne jest dla innych osób z niepełnosprawnościami, żeby pokazywać im dobre przykłady. Przykłady tego, że niepełnosprawność nie wyklucza. Że możemy być w życiu szczęśliwi i robić to, co chcemy – zwłaszcza dzisiaj, kiedy internet daje nam takie możliwości.
Czyli realizując się samemu, chcesz być również inspiracją albo przynajmniej wzmocnieniem dla innych.
Z pewnością tak. Nie wiem, czy zostanę kiedyś mówcą motywacyjnym. Raczej nie mam takich planów, ale nie wiem też, co przyniesie przyszłość. Wiem jednak, że są inni, którzy doskonale sprawdzają się w tej roli. I oni byli dla mnie inspiracją właściwie od samego początku. Więc dlaczego teraz ja nie mogę być inspiracją dla innych? Być może ktoś właśnie takiego przykładu w życiu potrzebuje.
Powiedz, jak to się stało, że założyłeś własną firmę.
Od samego początku dorosłego życia, czyli kiedy miałem 17–18 lat, wiedziałem, że będę miał własną firmę. Nawet pieniądze, które dostałem na osiemnaste urodziny, przeznaczyłem już na rozwój pierwszego biznesu.
Miałem świadomość tego, że prawdopodobnie ciężko by mi było dostać normalną pracę, będąc osobą niepełnosprawną, spędzającą czas w domu. Może gdybym zaczynał dzisiaj, byłoby mi łatwiej. Ale już wtedy założyłem, że będę przedsiębiorcą. Miałem też pozytywne wzorce, bo kilka osób z rodziny z sukcesem prowadzi własne firmy.
I ten pierwszy biznes, co to było?
W pierwszych latach mojej działalności próbowałem naprawdę różnych rzeczy. I jedna z nich – agencja reklamowa skierowana na rynki zagraniczne – okazała się strzałem w dziesiątkę. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że można odnieść sukces i dodało mi wiary w siebie.
Działasz jako przedsiębiorca już ponad dziesięć lat. Czy w tym czasie miałeś jakieś momenty zwątpienia albo trudne chwile?
Oczywiście, miałem takie momenty. To były lata 2017–18, kiedy jako przedsiębiorca sięgnąłem dna. Każdy biznes, którego wtedy się chwytałem, kończył się porażką. I tak też o sobie myślałem, że niczego nie obracam w złoto. Wtedy przestałem wierzyć, że jeszcze czegokolwiek dokonam w życiu.
Sięgnąłem też dna finansowego. Więc, jak się domyślasz, nie było łatwo motywować się do tego, żeby wstawać z łóżka, siadać do komputera i znowu toczyć ten głaz pod górę.
Musiało być naprawdę ciężko…
Nie wiem, czy mogę o sobie powiedzieć, że miałem depresję, bo nie miałem jej zdiagnozowanej, ale to było coś podobnego. To była niechęć do życia. Coś, co powodowało, że nie chciało mi się wstawać z łóżka czy też podjąć się jakiejkolwiek czynności. No bo skoro mi się nie udaje, to po co? „Już chyba nigdy nie będzie dobrze”. Tak wtedy myślałem.
Na szczęście małymi krokami udało mi się wyjść z tego kryzysu i od 2019 roku powoli idę w górę.
Kryzys trwał dwa lata. Ale to nie było tak, że ja w tym czasie nic nie robiłem. Bo jednak próbowałem. Szukałem rady u ludzi mądrzejszych od siebie. Dużo z nimi rozmawiałem.
Na szczęście jeden z moich mentorów doradził mi, że jeżeli muszę zacząć od zera, to powinienem zacząć od copywritingu. A że całkiem nieźle pisałem, to zacząłem zdobywać pierwsze zlecenia. One wtedy nie były jakoś wysoko płatne, ale przynajmniej dały mi nadzieję na to, że będzie już tylko lepiej.
Dały jakieś poczucie sukcesu.
Zgadza się. To jest niezwykle ważne dla ludzi, a dla przedsiębiorców szczególnie. Bo jeśli widzisz, że to, co robisz, ma sens, to jest zupełnie inaczej, niż kiedy nic ci się nie udaje.
Wyjaśnijmy jeszcze ten przeskok z bycia copywriterem do bycia ekspertem LinkedIna.
Wbrew pozorom to bardzo się ze sobą łączy. Zauważ, że dużą część tej rozmowy poświęciliśmy pisaniu. Mówiliśmy o tym, że warto pisać komentarze, żeby być widocznym. Do postów nie przeszliśmy, ale one też są bardzo ważnym elementem aktywności na tej platformie i polegają na pisaniu. Bo, jak często mawiam, bez postów nie będzie niczego.
Zacząłem więc od tego, że uczyłem pisać posty. Równolegle mocno zgłębiałem tajniki algorytmu LinkedIna i dzięki temu stawałem się coraz lepszy.
Wiele dała mi też codzienna praca z klientami. Bo to problemy klientów dużo mówią nam o tym, co warto usprawnić w swoim biznesie i jakie usługi warto im proponować. Oczywiście ważne też, by samemu się uczyć. Wciąż poszerzać swoje kompetencje, a jednocześnie mieć swoją specjalizację.
Powiedziałeś, że po pierwsze dużo rozmawiałeś, radziłeś się u innych osób. I że mentor popchnął Cię na nową ścieżkę. Czy to może być podpowiedź dla tych, którzy są w podobnej sytuacji, w podobnym kryzysie?
Tak. Myślę, że przede wszystkim warto rozmawiać z ludźmi. Zawsze znajdą się w otoczeniu osoby gotowe ci pomóc. A nawet jeżeli nie przeznaczą na to jakoś wiele swojego czasu, to być może trochę przypadkiem, a trochę od niechcenia doradzą ci coś, co możesz zacząć robić.
I wtedy zacznij działać. Bo nie jest ważne, jaka myśl w danym momencie przejdzie ci przez głowę, na ile będzie dobra. Ważne, żeby wcielić ją w życie. Jeżeli ja wtedy nie zabrałbym się za ten copywriting, to nie wiem, w jakim miejscu byłbym teraz.
Jeśli jesteś w dołku i wydaje ci się, że nie masz w danym momencie perspektyw, to wcale nie oznacza, że tak będzie zawsze. Ważne żeby zacząć od czegoś, co jest w zasięgu twoich możliwości. Nie musisz od razu wyznaczać sobie celu, żeby zarobić milion złotych. Bo pewnie w danym momencie będzie to nierealne. Ale zarobić tysiąc złotych, to już jest w twoim zasięgu.
No tak. Ważne jest, żeby przełamać naturalny w takiej sytuacji stan zamknięcia się w sobie.
Dobrze, że o tym mówisz. Samemu jest ciężko.
Mnie bardzo pomógł LinkedIn, ponieważ tutaj zacząłem poznawać kolejnych mentorów. Nadal mam ich kilku. Bo to nie jest tak, że całe życie miałem jednego mentora. Gdyby tak było, to pewnie brakowałoby odpowiedniego spojrzenia z dystansu na moje problemy i na to, co robię. A kiedy zdecydowałem się rozmawiać z różnymi ludźmi, którzy mają odmienne doświadczenia, to efekt był znacznie lepszy.
Każdemu więc polecam: pytaj osoby, będące w miejscu, do którego sam chcesz dojść, o to, jak im się udało. Część z nich odpisze na Twoją wiadomość i być może podpowie coś, co odmieni Twoje życie.
Rozmawiał Krzysztof Nowicki
Pobierz BEZPŁATNIE (0 zł) poradnik:
„Przyciągnij i zatrzymaj klienta
na 5 (mądrych) sposobów!”
Dowiesz się m.in.:
- jaka 1 rzecz sprawia, że ludzie chętniej (i szybciej!) kupują,
- o 3 banalnych, ale niezwykle skutecznych sposobach, dzięki którym klienci zostaną z Tobą na dłużej i kupią więcej,
- jak rozmawiać z klientem, by zaczął kupować u Ciebie regularnie.
Mogę cofnąć zgodę w każdej chwili. Dane będą przetwarzane do czasu cofnięcia zgody.
Krzysztof Nowicki
Dziennikarz, założyciel i redaktor naczelny lokalnego portalu swiecie24.pl. Przez kilkanaście lat pracował na etacie w lokalnych gazetach, a kiedy było mu za mało rozwoju – został przedsiębiorcą. Kocha czytanie, słuchanie dobrej muzyki, wędrowanie po lasach i górach. Uwielbia rozmawiać z ludźmi, szczególnie z innymi przedsiębiorcami, w których widzi cichych bohaterów współczesnego świata. Uczestnik Programu Rozwoju Coraz Lepszej Firmy.