Wywiady

„Ludzie chcą pracować z sensem. Dla mnie celem jest czynienie świata lepszym” – wywiad ze Sławkiem Jabłońskim

Hubert Lewkowicz
Sławomir Jabłoński IntroHL

W wieku zaledwie 33 lat umarł jego wspólnik i zarazem przyjaciel. Sławek Jabłoński pytał wtedy Boga, co ma robić. Czy ma dalej prowadzić biznes, czy może pójść inną drogą, do innej pracy, na etat. Po krótkim czasie już znał odpowiedź. Dzięki zaawansowanym szkoleniom w CLF dziś kierowana przez Sławka spółka Antheap notuje najlepsze wyniki, pomimo pandemii i wojny tuż za naszą granicą.

Ale nie pieniądze są główną motywacją Sławka: „Nie buduję biznesu tylko dla pieniędzy. Owszem, one są jak tlen, ale nie są celem samym w sobie. Celem jest czynienie tego świata lepszym”.

Nazwa Twojej firmy – Antheap – to po angielsku ‘mrowisko’. Spółka ma siedzibę w Warszawie, ale Ty sam pierwsze lata swojego życia spędziłeś na wsi. Mieliście swój las, więc pewnie mrowisku nieraz się przypatrywałeś. Zafascynowała Cię organizacja społeczna mrówek, taka mrówcza praca?

Oczywiście, nieraz przypatrywałem się mrowisku, ale akurat tę nazwę wymyślił mój nieżyjący już wspólnik, Piotr. To jest taka gra słów. „Antheap” to mrowisko, ale „heap” to pojęcie z IT dotyczące struktury danych. Działania spółki to mrówcza, zespołowa, partnerska praca, która daje długoterminowe korzyści.

A dorastanie na wsi czegoś Cię nauczyło? Pracowitości, wczesnego wstawania, obowiązkowości?

Na pewno tego, że nie ma niczego za darmo. Że nic nie spada z nieba, że aby był owoc, trzeba włożyć wysiłek. Pochodzę z małej miejscowości w pobliżu Kalisza. Mieliśmy faktycznie swój las, rodzice mieli kiedyś zwierzęta, ale rola to nie było ich główne zajęcie, choć ten temat się przewijał. Ja też dorabiałem sobie u przedsiębiorcy związanego z rolnictwem, który był bliskim kolegą mojego taty.

A skąd po takich doświadczeniach wybór ekonometrii i informatyki jako kierunku studiów?

Byłem w liceum dobry z przedmiotów ścisłych, zwłaszcza z matematyki, więc zastanawiałem się, jak to wykorzystać. Szukałem kierunku, na którym mógłby te swoje mocne strony rozwinąć. Ekonometria, czyli matematyka w ekonomii, była po to, by ta matematyka miała praktyczne znaczenie w życiu. A informatyka? IT jest rozwojowe, więc mnie ten kierunek zaciekawił.

Od początku chciałeś mieć swoją firmę czy raczej myślałeś o dobrej pracy u kogoś?

W trakcie studiów czytałem wiele książek i natrafiłem na Asbiro, tam poznałem przedsiębiorców. Zawsze interesowało mnie branie spraw we własne ręce, a nie teoretyzowanie na temat ekonomii, więc to mnie wciągnęło.

Wtedy pomyślałem po raz pierwszy, by spróbować rozkręcić coś swojego.

Ale po studiach poszedłem do pracy w korporacji, gdzie zajmowałem się prostymi usprawnieniami Excela. Cały czas z tyłu głowy miałem jednak jakieś pomysły na działalność. I postanowiłem spróbować. Wtedy to był paintball laserowy i eventy.

Miałeś firmę zajmującą się organizacją eventów paintballowych?

Założyłem działalność gospodarczą, bo tak zacząłem się rozliczać z pracodawcą. Pozwalało mi to jednak także na dodatkowe działania. Wtedy pojawił się ten paintball.

Ale w pewnym momencie poznałem Piotra, który robił podobne rzeczy jak ja – szkolił z Excela. Ale też programował i był w tym naprawdę dobry. Zaczęliśmy współpracować i tak zaczęła się moja droga jako przedsiębiorcy.

Jakiś czas potem wydarzyła się ta tragiczna historia, która Was rozdzieliła.

Tak, zaczęliśmy już wtedy zatrudniać pracowników. Piotr był tą stroną, która to wszystko mocniej ciągnęła, a ja się dopiero rozkręcałem. Niestety, w 2017 roku Piotr poważnie zachorował, a na początku 2018 roku zmarł.

To był dla mnie bardzo trudny czas. Nie tylko dla mnie osobiście, ale i dla firmy. Musiałem wziąć na siebie rolę lidera, w czym pomógł mi bardzo jeden ze współpracowników. Finansowo też było ciężko, choć nigdy mi nie zabrakło na wypłaty dla pracowników.

Strata na starcie przyjaciela i wspólnika to rzeczywiście trudny początek.

Ale ta historia też pokazuje mi, co ma sens, a co nie ma. Kiedy tworzyliśmy umowę spółki, prawnik podpowiedział nam, by zawrzeć zapis na wypadek śmierci wspólnika. Myśmy wtedy myśleli o tym czysto teoretycznie. Minęło niewiele miesięcy i okazało się, że trzeba było to zastosować.

A zaczęło się niewinnie. Piotr złamał rękę. Jednak po badaniach okazało się, że to nie jest normalne złamanie, że to chłoniak. Choroba postępowała bardzo szybko. To, co jest w tym budujące, to fakt, że on w trakcie tej choroby odnalazł Boga. Kiedy umierał, mówił, że tak naprawdę jest wygrany. Wtedy staliśmy się jak bracia i wiem, że się spotkamy.

Wiara jest dla Ciebie ważna, często o tym mówisz. Tak było zawsze czy przyszło z czasem?

Bóg zawsze był w moim życiu, pochodzę z tradycyjnej rodziny. Zanim się wydarzyła ta historia z Piotrem, spotkałem innego przyjaciela, Sylwka, który opowiedział mi o swojej relacji z Bogiem, o tym, że czyta Biblię i że można doświadczać różnych rzeczy, które tam są opisane. On dał mi impuls. Wtedy zacząłem się zastanawiać nad tym, że ja nigdy Biblii nie czytałem. To był moment mojego nawrócenia.

Wcześniej słyszałem o ludziach, którzy mówili, że Jezus wyciągnął ich cudem z narkotyków i myślałem: Ale przecież ja nie zacznę brać narkotyków, żeby mnie Jezus ratował! To była postawa starszego syna z przypowieści o synu marnotrawnym, ale siedem lat temu przyjąłem postawę młodszego syna. Zrozumiałem, że wydaje mi się, że jestem dobrym człowiekiem, ale przecież każdy z nas coś nabroił. I wtedy przyszedłem do Boga i zrozumiałem, że Jezus za mnie umarł i zmartwychwstał.

Wiele rzeczy się w moim życiu zmieniło. Odnalazłem drogę w biznesie. Poukładał się mój związek i teraz mam szczęśliwe małżeństwo i rodzinę. Bóg mi pokazał, co to jest miłość. Jego zdanie jest dla mnie ważne, Biblia jest dla mnie listem od Boga.

Odnajduję go też w modlitwie, a on odpowiada w różny sposób. Kiedyś spotkałem człowieka w parku i kiedy zacząłem się za niego modlić, naszła mnie myśl, że jest niepogodzony z bratem. Zacząłem go pytać i okazało się, że od lat się z bratem do siebie nie odzywają. Pomogłem mu zrobić odpowiednie kroki i teraz, po latach, się pogodzili.

Trzeci wymiar to Kościół, ludzie. Biblia mówi, żeby weryfikować u dwóch lub trzech świadków.

To zupełnie jak w dziennikarstwie, w nauce czy choćby w śledztwie.

A widzisz, bo to są zasady, które Bóg stworzył, choć ludzie często je odkrywają bez niego. Mnie ta droga zaprowadziła do kościoła domowego. To wspólnota protestancka, w której wzajemnie sobie pomagamy.

Łatwo jest wiarę połączyć z biznesem? Czy bogacenie się, zysk może iść w parze z wiarą?

Dla mnie jest to spójne. W biznesie nie chodzi tylko o bogacenie się. Ja patrzę na wszystko całościowo, nie oddzielam od siebie tych rzeczy. Józef ze Starego Testamentu był prawą ręką faraona i był megabogaty. W Księdze Przysłów jest modlitwa: Nie daj mi być zbyt biednym ani zbyt bogatym.

Kiedy czyta się Biblię, zawsze trzeba brać pod uwagę kontekst. Nigdy nie może być tak, żeby bogactwo stało między mną a Bogiem. I dlatego Jezus powiedział jednemu bogaczowi: Sprzedaj wszystko i idź za mną. Bogactwo nie może być naszym bożkiem.

Dla mnie ważny jest sens tego, co robię. Nie buduję biznesu tylko dla pieniędzy. Owszem, one są jak tlen, ale nie są celem samym w sobie. Celem jest czynienie tego świata lepszym. Badania pokazują, że ludzie chcą pracować z sensem, że mają też inne wartości, nie tylko pieniądze. Wielu było takich, którzy mieli pieniądze, a popełniali samobójstwo.

Główną ideą, która przyświeca Twojej firmie Antheap, jest pomoc ludziom w oszczędzaniu czasu.

Kiedy zaczynaliśmy z Piotrkiem, zauważyliśmy tę wartość. Pieniądze można odzyskać, a straconego czasu nie. Jest cenniejszy niż pieniądz. Można kupić sobie czas poprzez usprawnienie lub oddelegowanie jakichś rzeczy. Biblia też mówi: Odkupujcie czas. Trzeba go poświęcać na to, co jest Bożą wolą. Czasem trzeba przestać pewne rzeczy robić, by mieć czas na inne.

Kiedyś miałem mocno angażujące mnie hobby. ASG, paintball laserowy i różne wydarzenia paramilitarne. Zrezygnowałem z tego, bo stwierdziłem, że to nie ma większego sensu. To nie znaczy, że nie mam teraz relaksu, bo on też jest dobry i potrzebny do balansu.

Każdy musi odkryć swoją drogę, zrozumieć, z czego ma zrezygnować, z czego nie. Często są to wybory codzienne. CLF też tego uczy!

To oszczędzanie czasu w przypadku kierowanej przez Ciebie spółki to nie metafora. Faktycznie tworzycie takie rozwiązania, które pomagają ten czas „odkupić”.

Tak, tworzymy narzędzia, które mają usprawnić pracę i zaoszczędzić czas. Organizujemy też szkolenia, na przykład z Excela, ale od tej „twardej” strony IT.

Zmierzamy w stronę partnera biznesowego, trochę jak CLF. Jeśli ktoś zaczyna z nami współpracę, to fajnie, by to była współpraca stała. Byśmy mogli razem z tą firmą tworzyć różne narzędzia, które sprawią, że ludzie zaoszczędzą czas. Często też te narzędzia pozwalają osobom decyzyjnym spojrzeć na firmę z lotu ptaka i zobaczyć, co jest ważne, a co nie jest. Pomagamy sprawić, by firma była systemem.

To ma wymiar bardzo praktyczny. Opowiadałeś historię jednego z klientów, na przykładzie której widać to dokładnie.

On ze względu na chorobę genetyczną nie zawsze może zarządzać firmą na miejscu. Czasami w ogóle nie może się nią zająć. Między innymi dzięki naszym narzędziom zarządza firmą z dowolnego miejsca. Ma procesy poukładane w pewien system i ten system kontroluje to, co się da. Z każdego miejsca na świecie można w razie potrzeby coś skoordynować. W ten sposób mogliśmy mu pomóc w wymiarze bardzo praktycznym.

Takie pomaganie innym w prowadzeniu biznesu to jest to, co Cię najbardziej motywuje do działania?

O, tak. Kiedyś byłem „panem od Excela”, ale teraz próbuję się od tego uwolnić, bo chciałbym pomagać szerzej. Chciałbym być takim partnerem od strony IT dla przedsiębiorców. Mamy już kilku klientów, dla których jesteśmy takim partnerem.

Chciałbym też pomóc budować ludziom, nowym przedsiębiorcom, biznes z wartościami. To trochę to, co robi Paweł Królak. Sam mam mentora, więc mógłbym pomóc też innym. Mogę się uczyć i mogę uczyć innych.

Pomagam teraz na przykład mojej żonie, która ukończyła szkolenie edukatora pozytywnej dyscypliny, czyli wychowywania dzieci. To ciekawa metoda i widzimy u nas jej efekty. Wspieram ją w rozkręcaniu własnego biznesu. To mnie kręci, bo widzę, że wszystko, co robimy, ma sens i przynosi efekty. W dzisiejszym świecie systemy, które mają pomóc poukładać firmę, to standard.

Wspomniałeś o Pawle Królaku. On jest dla Ciebie mentorem?

Tak, jest kimś takim dla mnie. Widzę, że to, co robi, przynosi owoce. Może już teraz nie mamy tak często bezpośredniego kontaktu, ale piszę czasem do niego na messengerze. Uczestniczyłem też w „Focusie” (warsztaty CLF na żywo – przyp. aut.), korzystam z usług doradczych.

W naszej rozmowie padła już nazwa Coraz Lepsza Firma i nazwisko Pawła Królaka. Dlaczego postanowiliście, jeszcze z Piotrem, skorzystać ze szkoleń Coraz Lepszej Firmy? To był 2016 rok, a więc jesteś już z CLF-em długo.

Jeden z wykładów na Asbiro prowadził właśnie Paweł Królak i wywarł na mnie bardzo duże wrażenie. Miałem poczucie, że to jest człowiek, który ma ogromne cele, plany i wizje, ale sprowadza je do małych kroków.

Czasami coachowie mówią o wielkich rzeczach, ale to wszystko jest takie z głową w chmurach, w stylu: „Podnieś ręce do góry i powiedz, że będzie dobrze”. Za tymi słowami muszą pójść pewne kroki – u Pawła tak było.

Od początku uczestniczyliśmy w kursach CLF-u. Jezus mówił, by oceniać po owocach, i ja tak właśnie robię. Wolę mieć mniej źródeł wiedzy, ale konkretniejszych niż milion różnych niesprawdzonych pomysłów.

Obserwowałem Pawła i widziałem, jak CLF się rozwija. Zauważyłem, że to, co mówi, jest zbieżne z moimi wartościami. Odnajduję je nawet, jeśli nie są nazwane wprost. Gdy o tym myślałem, doszedłem do wniosku, że szkolenia Pawła pomagają mi czasami wiedzieć, o co się modlić.

Jak to?

Dzięki nim wiem, dokąd idę i jak mogę tam dojść. Traktuję te szkolenia jako mentoring długofalowy, a nie skok, który rozwiąże jeden problem.

Kiedyś działaliśmy od projektu do projektu. Coraz Lepsza Firma sprawiła, że zacząłem myśleć o innym modelu. Zaczęliśmy to zmieniać. Teraz mamy sporo stałej współpracy. To plus zarówno dla naszych klientów, jak i dla nas. My znamy klienta i możemy mu lepiej pomóc, a i dla naszej firmy stała współpraca jest korzystniejsza.

A które ze szkoleń przekonały Cię najbardziej?

Te zaawansowane, kiedy jeszcze mocniej wszedłem w CLF.

Wcześniej uczestniczyłem w Programie Rozwoju, ale stosowałem go trochę chaotycznie i nie wszystko przerabiałem regularnie.

Dzięki „Machinie Produkującej Klientów” czy „Sprzedaży Uwolnionej” zauważyłem, że pewne rzeczy w naszej firmie już się zadziały, ale te szkolenia pomogły mi spojrzeć na to w świadomy, ustrukturyzowany sposób.

Pamiętam takie porównanie, że szkolenia, które dostajemy, są jak bomba atomowa. I faktycznie, masz po nich poczucie, że może to wszystko nie jest łatwe, ale nie niemożliwe. Że możesz coś fajnego zrobić, jeśli tylko wiesz, dokąd idziesz. To jest seria różnych zmian, ale masz świadomość, jak je wprowadzić.

Cenię sobie też szkolenie „Zwycięski Marketing”, bo ono pokazywało kroczki na drodze zdobywania klientów. Jestem teraz na etapie aplikowania tego. Nie mogę powiedzieć, że już wszystko działa jak trzeba, ale zaczynam to wdrażać.

Warto też powiedzieć o „Niewidzialnej Przewadze”. Jeszcze z Piotrkiem chcieliśmy mieć fajne miejsce pracy dla ludzi. To szkolenie pomaga mi zarządzać pracownikami. Wprowadziłem regularne spotkania: jeden na jeden, statusowe i inne. Porządnie spisałem kulturę organizacyjną. Obgadałem ją z pracownikami, więc nie jest to tylko teoria.

Dużo mi dał „Focus” – pod kątem konkretnych kroków na tamten czas. Na pewno istotne były „Najważniejszy krok” i usługa doradcza, podczas której razem z konsultantem CLF-u analizujemy, czy realizuję kolejne kroki i czy zmierzam do celu, który sobie wyznaczyłem.

Największą bolączką naszych czasów jest to, że wszyscy dużo wiemy, ale stosujemy to w niewielkim stopniu. Tak samo jest w kwestii wiary. Można przeczytać Biblię i wiedzieć mnóstwo rzeczy, i co z tego? Możesz być teoretykiem i nic Ci to nie da.

I znów mamy analogię pomiędzy wiarą i biznesem.

Zdecydowanie! Staram się być praktykiem, zarówno w sprawach związanych z Bogiem, jak i z firmą. Lepiej wiedzieć i zrobić jedną rzecz, niż wiedzieć dziesięć i nie zrobić żadnej. Lepiej przejść mniej szkoleń, ale dobrych, takich, które przynoszą owoce. Na tej zasadzie wybieram mentorów, od których chcę się czegoś nauczyć.

A mówiąc o owocach, masz na myśli również finanse?

Kiedy zaczęliśmy korzystać z inspiracji Programu Rozwoju i zmieniać model, zaczął się przełom. Wyniki finansowe poszły w górę. Teraz jest naprawdę dobrze. Co ciekawe, kiedy zaczęła się pandemia, a potem wojna, osiągaliśmy najlepsze wyniki w historii.

To jest na pewno wpływ szkoleń CLF-u i – dla mnie przede wszystkim – Boga. Zresztą, ja uważam, że Bóg używa CLF-u, by nauczyć mnie mądrze budować biznes. Wyobraź sobie, że kiedy trwało szkolenie CLF „Sprzedaż uwolniona”, które prowadzili Kamila z Pawłem, mieliśmy w Kościele szkolenie dotyczące Biblii. I były dokładnie te same tematy. Dla mnie to oczywiste, że Bóg posługuje się CLF-em.

Co ma teraz Twoja firma, czego nie miała, zanim zacząłeś się od nich uczyć?

Dla mnie jedną z najważniejszych rzeczy jest model biznesowy. Mam poczucie, że dzisiaj buduję mądrze, a nie biegam z taczkami, których nie ma czasu załadować. Dzięki szkoleniom zaawansowanym, ale i doradztwu udało mi się uwolnić w mądry sposób jeszcze więcej czasu.

Myślę, że teraz 60 procent czasu poświęcam na pracę nad firmą, choć jest jeszcze pole do popisu. Chcę na przykład zatrudnić asystentkę, żeby mnie odciążyła od rzeczy, których nie lubię robić, a jeszcze wciąż muszę. Bieganie za różnymi rzeczami bieżącymi to jest jedna z tych rzeczy, które hamują przedsiębiorców.

Ważne jest też zarządzanie ludźmi. Wszyscy mamy jakieś charakterologiczne tendencje. Ja na przykład jestem typem wizjonera i moja cecha relacyjna może być przez to przytłoczona. Zapominam o pewnych sprawach. Dlatego ważne było wprowadzenie spotkań jeden na jeden i zrobienie planu pracy z ludźmi. Mamy również kulturę organizacyjną, ale chcę ją rozwijać jeszcze bardziej.

A po jakim czasie pojawiają się efekty? Da się to określić?

W pewnych rzeczach mogą się pojawić szybko, w innych – niekoniecznie. Jak wspominałem, ja podchodzę do tych szkoleń długofalowo. To jest dla mnie seria. CLF dba o to, by zmiany zachodziły cały czas, a nie na zasadzie: pik, dół, pik, dół. Myślę, że to jest ważne, jeśli chcemy budować mądrze.

Modelu biznesowego nie zmienisz ot tak, więc czekanie na efekt trzeba liczyć w miesiącach. Ale na przykład metody rekrutacji można wdrożyć w zasadzie od razu i mieć efekty.

Kultura jest z jednej strony długofalowa, ale możesz wyznaczyć kierunek i nagle ludzie zaczynają widzieć, że jest coś więcej niż tylko pieniądze. Że mamy jakiś cel i chcemy fajnie współpracować. Podobnie jest ze zmianą podejścia do komunikacji z klientem – ona też może szybko przynieść rezultaty.

Są więc pewne sprawy, które mogą przynieść efekty szybko, ale inne trzeba potraktować jako pracę długofalową i krok po kroku zmieniać to, co jest w danym czasie najważniejsze.

Dzięki dobrym wynikom w firmie możesz też pomagać potrzebującym. Kiedy wybuchła wojna na Ukrainie, od razu zaangażowałeś się w pomoc uchodźcom.

To wszystko jest dla mnie połączone. Bóg, Kościół, biznes, pomoc. Dla mnie nie ma rzeczy teoretycznych i praktycznych. Są wartości, a jedną z nich jest pomaganie innym.

Jako Kościół mamy fundację i stowarzyszenie. Staramy się pomagać, współpracujemy z innymi organizacjami, m.in. z Ameryki, i z innymi ośrodkami. Traktujemy tę pomoc długofalowo. Znajdujemy tym ludziom pracę, dbamy, żeby mieli co jeść, żeby mogli się nauczyć języka, żeby dzieciaki miały gdzie przebywać, kiedy dorośli pracują.

Przede wszystkim chcemy także pomóc im wyjść z traumy. Staram się również wspierać wolontariuszy, by działali w sposób zorganizowany, bo czasem można zrobić więcej zamieszania niż pożytku.

No właśnie, to ważne, by pomagać z głową i długofalowo.

Na początku pomaganie było „fajne”, a teraz już przestało być „fajne”. Wiele organizacji się wycofuje. Na placu boju zostają chrześcijanie, dla których wiara nie jest teoretyczna. My jesteśmy gotowi zostać tyle, ile trzeba. Chcemy pracować tak, by ludzie nie byli przemęczeni – długoterminowo i mądrze.

Staramy się kierować tym, co też mówi Paweł Królak: robić to, co umiemy robić najlepiej, do czego mamy talent. Bóg pozwala mi mieć biznes, bym mógł pomagać. Mogę być błogosławiony, żeby móc błogosławić innych. Jeśli mój biznes dobrze prosperuje, to mogę pomóc uchodźcom oraz robić to w mądry sposób.

W trudniejszych chwilach myślisz o tym, co by zrobił w danej sytuacji Piotr?

Bywały momenty, kiedy myślałem o tym, że fajnie by było móc przegadać z nim jakieś sprawy. Ale na szczęście jest CLF. Z żoną mam taką relację, że rozmawiamy o wielu rzeczach. Mam też ludzi z Kościoła, do których mogę się zwrócić, no i mam Boga. To jest ważne.

Na „Focusie” w CLF spotkałem właścicieli firm, którzy płakali, bo wreszcie mogli powiedzieć komuś o swoich problemach. Przedsiębiorcy często nie mają nikogo, kto by ich rozumiał, i muszą mierzyć się z problemami sami. Rodzina ich nie rozumie, pracownicy ich nie rozumieją, znajomi też. Trudno się potem dziwić, że pojawiają się w ich oczach łzy, gdy ktoś się wreszcie otworzy. To jest też ogromna wartość CLF-u!

Rozmawiał: Hubert Lewkowicz

Pobierz Strategiczną Kartę Wyróżnienia


Ze Strategiczną Kartą Wyróżnienia zyskasz za darmo (0 zł):

  • 7 prostych pomysłów, które uczynią z Ciebie branżowego giganta,
  • 18 inspirujących przykładów, jak sprytnie wyprzedzić konkurencję,
  • specjalnie przygotowane narzędzie, dzięki któremu klienci przestaną patrzeć tylko na cenę.

skw_form3

Pobierając materiały, wyrażam zgodę na otrzymywanie newslettera i informacji handlowych od Coraz Lepszej Firmy.
Mogę cofnąć zgodę w każdej chwili. Dane będą przetwarzane do czasu cofnięcia zgody.
Hubert Lewkowicz

Absolwent Filologii Polskiej i Podyplomowego Studium Dziennikarskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Pracował m.in. w Życiu Podkarpackim i Polska Press Grupie, a obecnie jest redaktorem portalu ekspresjaroslawski.pl. Jego ulubionym gatunkiem dziennikarskim jest wywiad, a rozmowy z ludźmi są jego pasją. Jak podkreśla – każdy człowiek to fascynująca historia do odkrycia. Interesuje się reportażem i dobrą literaturą. Prowadził wiele spotkań autorskich z pisarzami. Prywatnie miłośnik zwierząt, zwłaszcza kotów, a także wędrówek po drogach i bezdrożach Beskidów oraz Pogórza Przemyskiego.