Obowiązkowe lektury przedsiębiorcy

Konieczne zakończenia, Henry Cloud – obowiązkowe lektury przedsiębiorcy

Justyna Królak

Słońce zachodzi, kończy się dzień i zaczyna się noc. Kończy się noc, wstaje słońce i zaczyna się nowy dzień. Mały niemowlaczek rośnie, wkrótce zaczyna raczkować, a następnie stawiać samodzielne kroki. A firmy muszą czasem rezygnować z pewnych produktów, które stają się przestarzałe, bo ktoś wymyślił właśnie dużo lepsze rozwiązanie.

Zawsze coś się kończy, żeby mogło zacząć się coś nowego. Albo mówiąc inaczej: żeby mogło się zacząć coś nowego, coś innego musi zostać zakończone. Regularny rytm, kolejne fazy i życiowe etapy, które muszą się zakończyć, żeby zrobić miejsce dla następnych.

Zakończenia w naturalny sposób wpisano w nasze życie, jak nić, która przeplata się przez wszystkie wątki. Są takie sprawy, które umierają w sposób naturalny, są też takie, które musimy zabić, nawet jeśli brzmi to brutalnie. Są takie zakończenia, których sami byśmy nie wybrali, jak na przykład śmierć ukochanej osoby czy nieuleczalna choroba. Niewątpliwie widać, że zakończenia są integralną częścią naszego życia, ale są też wymogiem tego, żeby się rozwijać.

Przeczytaj, a zrozumiesz lepiej:

  • z jakimi rodzajami zakończeń mamy do czynienia każdego dnia,
  • co sprawia, że tak trudno nam zamknąć pewne rozdziały w życiu,
  • jak traktować ludzi mądrych, głupich i złych.


Czasem umiemy zaakceptować, że coś się kończy, a czasem uparcie trzymamy się czegoś i nie pozwalamy temu odejść. Konsekwencją jest trwanie w stagnacji, brak rozwoju, frustracja, cierpienie i zamęt.

Słychać dziś często o syndromie „niemożności wystartowania” 20- i 30-latków, którzy ciągle mieszkają z rodzicami. Albo – z drugiej strony – widzimy rodziców, którzy koniecznie muszą dyrygować dorosłym życiem swoich dzieci, nie pozwalając im na samodzielne podejmowanie decyzji.

Dlaczego tak bardzo boimy się zakończeń?

Autor książki Konieczne zakończenia, dr Henry Cloud, wskazuje, że możemy bać się zakończeń, gdyż na przykład:

  • zbyt długo zwlekamy, a jakaś sprawa wymaga sprawnego działania;
  • nie wiemy, czy zakończenie jest faktycznie konieczne;
  • boimy się tego, co nieznane;
  • boimy się konfrontacji;
  • boimy się, że kogoś zranimy;
  • boimy się straty i smutku;
  • nie posiadamy umiejętności potrzebnych do tego, żeby coś zakończyć;
  • nie wiemy nawet, co powiedzieć;
  • przeżyliśmy już zbyt wiele bolesnych zakończeń, dlatego unikamy kolejnego;
  • nie wyciągamy wniosków, dlatego ciągle popełniamy te same błędy.

I dlatego właśnie ta książka przychodzi nam z pomocą – pomaga uświadomić sobie, że:

  1. Zakończenia to naturalny proces, nieodłączna część rzeczywistości. Jeśli nie nauczymy się z tym mierzyć, to pewne obszary w naszym życiu będą tkwić w stagnacji albo umrą.
  2. Są różnego rodzaju zakończenia, a nauczenie się odróżniania jednych od drugich ochroni nas przed zamętem i niepotrzebnym cierpieniem.
  3. To, że nie dostrzegamy tego, iż pewne rzeczy natychmiast trzeba zakończyć, i to, że totalny paraliż sprawia, iż ciągle nie możemy dokończyć spraw, które chcemy zamknąć – ma swoje powody.
  4. Jakie są skuteczne metody, aby faktycznie kończyć to, co zakończyć należy.
  5. Kiedy jest sens mieć nadal nadzieję, że ktoś się zmieni, a kiedy taka nadzieja to tylko puste życzenie.

Dlaczego to, żebyśmy umieli dobrze zakańczać, ma takie znaczenie? Bo zakończenia dobrze przeprowadzone:

  • pozwalają nam przechodzić przez kolejne fazy życia;
  • pomagają usunąć ból, wzrastać;
  • osiągać zamierzone cele;
  • mieć lepsze życie.

A zakończenia źle przeprowadzone:

  • niosą złe rezultaty;
  • sprawiają, że okazje przechodzą bokiem;
  • a fatalne sytuacje wciąż trwają lub są powtarzane.

Przycinanie

Dr Henry Cloud porównuje kończenie czegoś w naszym życiu do przycinania krzewu różanego. Jego zdaniem „przycinanie to proces aktywnego zakańczania”. Żeby nasz krzew mógł dać nam najpiękniejsze róże, dobry ogrodnik musi co jakiś czas przycinać niektóre pąki, które zaliczają się do trzech kategorii:

  1. W pierwszej znajdują się zdrowe pąki lub gałęzie, które nie należą do najlepszych. Autor nazywa odcinanie tych pąków koniecznym zakończeniem pierwszego typu. Krzew rodzi więcej pąków, niż jest w stanie wyżywić, dlatego dobry ogrodnik dogląda go, by sprawdzić, które z tych pąków mają największy potencjał, a które nie.
  2. Druga kategoria to gałęzie chore, które nie wyzdrowieją – to konieczne zakończenie typu drugiego. Przez pewien czas ogrodnik może zdecydować się na danie tym pąkom szansy i je pielęgnować, ale w którymś momencie podejmuje decyzję, że dalsza opieka nic już nie pomoże.
  3. W trzeciej kategorii mamy martwe gałęzie, które zabierają miejsce zdrowym, nie pozwalając im się rozwijać – czyli konieczne zakończenie typu trzeciego.

Bez wszystkich tych zabiegów nasz krzew różany wyglądałby raczej przeciętnie, a przecież dobry ogrodnik dąży do tego, żeby jego krzew wyglądał po prostu wspaniale. Czyż nie po to istnieją róże? :-)

Możemy zatem przyjąć definicję, że przycinanie:

„To usuwanie ze swojego życia zawodowego lub osobistego wszystkiego, co sięga zbyt daleko lub jest zbędne”.

Jak możemy to przenieść do naszego życia osobistego lub pracy?

  1. Jeśli pewna inicjatywa pochłania zasoby, które mogłyby zostać przeznaczone na coś bardziej obiecującego, zostaje odcięta. W skrócie: dobry, lecz nie najlepszy. Pojawia nam się w życiu tak wiele różnych inicjatyw, że choćbyśmy bardzo chcieli, nie damy rady zająć się wszystkim. Z czegoś musimy zrezygnować, coś musimy wybrać.
  2. Jeśli dane przedsięwzięcie jest chore i nie ma szans na poprawę, zostaje odcięte. Chory, lecz nierokujący poprawy.
  3. Jeśli wyraźnie widać, że coś jest martwe, zostaje odcięte. Od dawna martwy.

W tym momencie autor z dużą powagą zaleca, żeby przyjrzeć się swojej postawie wewnętrznej wobec zakończeń. Jak reagujesz na to, co czytasz? Usuwanie, przycinanie, kończenie czegoś, odcinanie, burzenie… to wszystko brzmi tak… strasznie?!? Może Twój rozum akceptuje to, że zakończenia rzeczywiście są czymś naturalnym, koniecznym i korzystnym, ale czy przyjmują to także emocje?

Czy czujesz wobec tego wszystkiego jeden wielki opór? Może myślisz, że to wszystko jest takie bezduszne i złe, zwłaszcza gdy dotyczy ludzi? A może wręcz przeciwnie: czujesz wielką ekscytację rozpoczęcia czegoś nowego i świeżego?

Najważniejsze w tym wszystkim jest oczywiście to, by mieć świadomość i pamiętać, czemu ma służyć to przycinanie, jaki jest jego cel – nie przycinamy przecież dla samego przycinania. Jak chcesz, żeby krzew różany Twojej firmy ostatecznie wyglądał? Jaki jest cel Twojego przycinania? Jakie – mówiąc bardziej metaforycznie i górnolotnie – chcesz mieć róże w ogrodzie swojego życia?

No i oczywiście to przycinanie to nie muszą być tylko jakieś wielkie sprawy w firmie czy życiu. To dotyczy również małych spraw.

Na przykład wielu przedsiębiorców narzeka, że spotkania w firmie to tylko marnotrawstwo czasu. Możemy więc do naszych spotkań zastosować teorię przycinania i zadać sobie kilka pytań:

  • Które z punktów naszych spotkań są dobre i pomocne, lecz nie należą do najlepiej wykorzystanego przez nas czasu? To byłoby przycinanie pierwszego typu.
  • Co takiego robimy na naszych spotkaniach, co nam nie wychodzi i widać wyraźnie, że nic w tej kwestii się nie zmieni? To przycinanie drugiego typu.
  • Które z punktów naszych spotkań są ewidentnie bezsensowne – „martwe” – i tylko niepotrzebnie zabierają czas? To przycinanie trzeciego typu.

Mam wrażenie, że w ten sposób możemy potraktować wiele obszarów w naszym życiu osobistym lub w pracy, zastanawiając się, czy czegoś nie wykonujemy niepotrzebnie. Jak pisze autor:

„Wszystkie twoje cenne zasoby – czas, energia, talent, pasja, pieniądze – powinny zasilać tylko te pąki twojego życia osobistego lub zawodowego, które są najlepsze, które da się naprawić i które nie kwalifikują się do odcięcia. W przeciwnym razie pojawia się przeciętność, a spotkanie czy nawet wieczór we dwoje nie stają się krzewem różanym, jakim powinny być”.

To, co ma nam w tym pomóc, to przyjęcie do swojego życia trzech zasad:

  1. Wszystko ma swój życiowy cykl, a z każdą nową fazą wiąże się inny zestaw czynności – zaakceptuj zatem życiowe cykle i fazy.
  2. W życiu pojawia się zbyt wiele różnych rzeczy, inicjatyw; musimy wybierać, w co się zaangażujemy, a co odrzucimy – zaakceptuj to, życie rodzi zbyt wiele życia.
  3. Niektórzy ludzie się nie zmienią, a jeszcze inni będą ciągle innych ranić – zaakceptuj istnienie nieuleczalnych chorób i zła; nie ma sensu okładać batami martwego konia lub dosiadać kulawego.

Co nam przeszkadza?

Bardzo często jest tak, że nasz rozum to wszystko wie i akceptuje, ale emocje czy nasze wewnętrzne przekonania idą swoją drogą. Wyrwanie zepsutego zęba, choć wiąże się z bólem, jest dla nas czymś dobrym – taki ból przynosi wyzdrowienie. Tak samo przycięcie chorej gałęzi powoduje głośny trzask, ale później krzew pięknie się rozrośnie. To dobry ból, który ma jakiś cel.

Dr Henry Cloud pisze o takiej naszej wewnętrznej mapie negatywnych i toksycznych dla nas przekonań, które mogą nas blokować na drodze koniecznych zakończeń. Życie według takich przekonań powoduje, że trwamy w bólu, który donikąd nie prowadzi. Autor wymienia konkretnie 5 takich wewnętrznych map, które uznał za najbardziej powszechne. Zobacz, czy masz problem z którąś z nich.

  1. Posiadanie nadzwyczaj wysokiego progu bólu

O co tutaj chodzi? W wielkim skrócie: w ciągu życia uczymy się znosić tak wiele cierpienia, że stajemy się na nie prawie nieczuli. Może to pokłosie słów niektórych rodziców, które wypowiadali do swoich dzieci: „Przestań się mazać, to wcale nie boli”. Z czasem tak bardzo przestajemy ufać swoim odczuciom, które sygnalizują nam jakiś problem, że stwierdzamy, że to wcale nie boli i nie ma żadnego problemu. Może to prowadzić do tego, że tolerujemy złe postępowanie innych, które tymczasem natychmiast powinno zostać skorygowane.

  1. Odpowiadanie za innych

Kierowanie się tą mapą powoduje, że bierzemy zbyt dużą odpowiedzialność za innych. Wielu liderów, którzy chcą być miłymi i odpowiedzialnymi ludźmi, wpada w tę pułapkę – tak bardzo chcą chronić swoich ludzi, że biorą na swoje plecy ich małpki. Takie hiperodpowiedzialne osoby stają się kimś w rodzaju superbohatera, czy to w rodzinie, czy w firmie – dźwigają odpowiedzialność za tych, którzy sami tej odpowiedzialności nie biorą, choć powinni. Z czasem takie osoby tak się do tego dodatkowego balastu przyzwyczajają, że taki stan wydaje im się czymś normalnym.

  1. Przekonanie, że koniec oznacza moją osobistą porażkę

Bycie wytrwałym i niepoddawanie się w dążeniu do jakiegoś celu to mega przydatna cecha – zwłaszcza wśród liderów – jednak w którymś momencie lub w niektórych sytuacjach może przybrać toksyczną postać. Zwłaszcza w sytuacji, gdy ktoś utożsamia rezygnację czy poddanie się ze swoim „ja” i uważa się w ten sposób za człowieka słabego, za nieudacznika. Dlatego tu tak duże znaczenie ma oddzielenie swojego „ja” od wyniku, który się osiąga, i umiejętność „dobrego przegrywania”, czyli zakończenia czegoś, co się nie sprawdza, i wybrania takiej opcji, która przyniesie lepsze rezultaty.

Tutaj też przytoczę bardzo przydatną ciekawostkę, o której mówią dwaj psycholodzy: Charles Carver i Mark Scheier. Rozróżniają oni „rezygnację ze starań” oraz „rezygnację z zaangażowania”. Gdy rezygnujesz z zaangażowania, nie oznacza to, że przestajesz się starać, a chodzi raczej o to, że swoje starania przekierowujesz w miejsce, które ma większy potencjał.

  1. Źle rozumiana lojalność

Najtrudniej w tym naszym świecie to chyba jest, jak to się potocznie mówi, umieć w ludzi. Często w pracy bywa tak, że musimy kogoś zwolnić albo skonfrontować kogoś bliskiego z czymś trudnym, za co powinien wziąć odpowiedzialność. Niektórych w takiej sytuacji może paraliżować lęk, że jeśli powiedzą komuś coś przykrego albo skonfrontują go z czymś trudnym, skrzywdzą go lub zniszczą mu życie. Lojalność jest w świecie relacji bardzo ważna, jednak, jak pisze dr Cloud:

„Lojalna miłość nie oznacza nieskończonej i/lub źle umiejscowionej odpowiedzialności za czyjeś życie, ani też nie znaczy, że mam bez końca godzić się na złe traktowanie, bo powoduje mną niewłaściwa lojalność”.

  1. Mapa współzależna

To takie poczucie odpowiedzialności za czyjś ból, gdy przerwaliśmy z kimś relację współzależności lub uzależnienia od kogoś. To forma troski, która została totalnie wypaczona. Świetnie ujął to autor – i warto tu przytoczyć nieco dłuższy fragment:

„Ludzie uzależniają innych od siebie, bo się o nich troszczą. Ale taki rodzaj troski w rzeczywistości wcale nie jest troską i niszczy tego, komu próbuje się pomóc. To toksyczna zależność. […]

Jest różnica między pomaganiem komuś, kto jest niepełnosprawny, niezdolny, czy w inny sposób nieugruntowany, a komuś, kto nie chce dorosnąć i zadbać o to, za co każdy dorosły (albo w tym przypadku »dziecko«) musi wziąć odpowiedzialność: o samego siebie. Gdy w jakikolwiek sposób płacisz za czyjeś zaniedbania, nie tylko tkwisz w miejscu z powodu opóźnionego zakończenia, ale prawdopodobnie krzywdzisz tę osobę”.

Nadzieja zdobywa czas i go trwoni

No dobrze, czyli mamy trzy bardzo ważne kroki: zmierzenie się z naszymi przekonaniami i odczuciami na temat koniecznych zakończeń, akceptację tego, że zakończenia są czymś naturalnym w naszym życiu oraz rozpoznanie naszych wewnętrznych map, które mogą nas blokować w podejmowaniu koniecznych decyzji.

Skąd jednak mamy wiedzieć, że warto mieć nadzieję na zmianę albo że ta nasza nadzieja to tylko puste myślenie życzeniowe i wielkie złudzenie? Przecież nadzieja potrafi być potężną siłą. Dzięki niej jesteśmy w stanie znieść tak wiele przeciwności na drodze do wymarzonego celu. Jeśli łatwo tracimy nadzieję tylko dlatego, że jest trudno, to nic nie osiągniemy. Zatem jeśli zostaniemy przy nadziei, to da nam ona więcej czasu na to, byśmy mogli zrealizować to, czego pragniemy. Problem pojawia się jednak wtedy, gdy…

…zaczyna nam brakować kontaktu z rzeczywistością. Jak wymownie pisze dr Cloud:

„Gdy ktoś ma fałszywy obraz rzeczywistości, nadzieja to najgorsza postawa, w jakiej może trwać! […] Tak jak nadzieja może zwyciężyć wszystko, tak samo fałszywa nadzieja może wszystko zniszczyć. […] Wyzbywanie się nadziei, gdy zwycięstwo jest w zasięgu wzroku, to błąd. Ale trwanie w fałszywej nadziei to fantazjowanie, które może się skończyć fatalną porażką”.

Ale jak w takim razie odróżnić jedną nadzieję od drugiej: tę dobrą, solidną – od tej fałszywej? Oczywiście autor nie zostawia nas bez odpowiedzi i podsuwa nam następującą zasadę postępowania:

„Gdy brak jest prawdziwych, obiektywnych powodów do sądzenia, że więcej czasu pomoże, prawdopodobnie przyszła pora na dokonanie jakiegoś rodzaju koniecznego zakończenia”.

A więc nasza nadzieja musi mieć solidne podstawy, że coś lub ktoś ma szansę się zmienić i warto dać temu czemuś lub komuś więcej czasu. Że to nie tylko nasze pobożne życzenie. Często jest niestety tak, że wielu ludzi chciałoby, żeby ktoś im bliski się zmienił i ciągle ma nadzieję, że tak się właśnie stanie, że ich wielka miłość w jakiś sposób odmieni zachowanie takiej osoby. Z roku na rok trwają w takiej sytuacji, mając nadzieję, że wszystko jakoś się ułoży. To trochę tak, jakby jakaś firma, która ma problemy finansowe, poszła do pożyczkodawcy i powiedziała:

„Nasza firma jest w finansowych tarapatach, ale mamy nadzieję, że w przyszłym roku wszystko się zmieni. Dlatego proszę, pożyczcie mi dzisiaj trochę pieniędzy”.

Zupełnie inaczej wyglądać to będzie, gdy powiesz:

„Nasza firma jest w finansowych tarapatach, ale właśnie otrzymaliśmy prawa do działalności na dwunastu nowych obszarach, których wcześniej nie mieliśmy. Zatrudniliśmy też doświadczonego dyrektora sprzedaży, który zastąpił zwolnionego siostrzeńca szefa. Zdobyliśmy kontrakt jako jeden z zaopatrzeniowców firmy X, a firma Y zgodziła się umieścić nas na swojej stronie domowej. Dlatego mamy prawdziwą nadzieję, że w przyszłym roku o tej porze nasza sytuacja będzie już zupełnie inna; potrzeba nam tylko kapitału na pokrycie bieżących braków”.

Czujecie chyba różnicę? A zatem ważne pytanie, jakie trzeba sobie postawić, to: „Jaki mam powód do wiary – poza tym, że chcę, żeby się udało – że jutro będzie inaczej niż dzisiaj?”. W dalszej części książki dr Henry Cloud podaje jeszcze bardziej szczegółowe dziewięć obiektywnych czynników, które pomogą nam określić, czy można mieć nadzieję na lepsze jutro, czy nasze podstawy do wiary rzeczywiście są solidne i mają sens.

Czy on w ogóle kiedykolwiek się zmieni?

W tym rozdziale wkraczamy chyba w najtrudniejszy obszar zmian i koniecznych zakończeń, bo już bezpośrednio w świat relacji z drugim człowiekiem, czy to w pracy, czy w życiu osobistym.

Pewnie nieraz myśleliśmy o kimś: Czy on w ogóle kiedykolwiek się zmieni? Czy moje starania w tym kierunku mają jakiś sens? Czy nadal powinienem z nim pracować, skoro ciągle coś zawala, mimo skruchy i obiecywanej ciągle poprawy – czy dać mu kolejną szansę?

No właśnie, po czym poznać, że jest sens dać komuś kolejną szansę, a dla kogoś innego szkoda czasu i energii? Na jakiej podstawie określić, z kim mam do czynienia i czy warto temu komuś zaufać?

Nie będziemy tutaj wróżyć z fusów, tylko posłużymy się satelitą pogodową, tyle że dla ludzi. Ta satelita, która da Ci najbardziej trafne prognozy, będzie dotyczyć umiejętności diagnozowania charakteru. Autor pokazuje prosty sposób na określenie, które cechy charakteru dają nadzieję, a które nie, oraz co zrobić w każdym przypadku, bowiem – jak się za chwilę okaże – różne typy charakteru wymagają różnych strategii działania.

Dr Henry Cloud wyróżnia trzy style zachowania, które ktoś może przejawiać w określonym czasie lub okolicznościach, i na ich podstawie dzieli ludzi na trzy typy:

  1. ludzie mądrzy,
  2. ludzie głupi,
  3. ludzie źli.

Wskazuje na to, że typy te różnią się od siebie pod względem tego, co je motywuje lub podtrzymuje. A to oznacza, że każdy z tych rodzajów wymaga zastosowania innej metody działania. Jak to pisze, „nie można do wszystkich podchodzić w ten sam sposób”. Jeśli np. wobec człowieka głupiego będziesz postępować w ten sam sposób, jak wobec człowieka mądrego, to zachowanie tego głupiego doprowadzi Cię jedynie do szału i tylko stracisz czas, energię i serce.

Być może ktoś może się oburzyć przeciw takiemu sztywnemu kategoryzowaniu ludzi, wszak nie da się do końca wyznaczyć między nimi dokładnych granic. Jak wyraźnie zaznacza sam autor, celem tej klasyfikacji nie jest jednak wtłaczanie ludzi w sztywne ramy, ale pomoc w rozpoznaniu konkretnych wzorców zachowań w osobach, wobec których musimy podejmować trudne decyzje.

1. Zacznijmy od ludzi mądrych :-)

Jako podstawowe kryterium, pozwalające nam zobaczyć, czy mamy do czynienia z człowiekiem mądrym, autor podaje następujące:

„Gdy objawia się prawda, człowiek mądry widzi jej światło, przyjmuje je i przystosowuje się”.

Można by więc w skrócie powiedzieć, że główne kryterium diagnostyczne w przypadku człowieka mądrego to: umiejętność przyjmowania uwag i dokonywania poprawek. Człowiek mądry to bowiem ktoś, kto:

  1. Gdy wyrażasz opinię na temat jego problematycznego zachowania, słucha, przyjmuje Twoje uwagi i liczy się z nimi, stosownie korygując swoje zachowanie. Przyjmuje je pozytywnie.
  2. Przyznaje się do swojego postępowania i problemów i bierze za nie odpowiedzialność. Okazuje skruchę bez szukania wymówek czy winnych; masz wrażenie, że naprawdę chce się poprawić.
  3. Potrafi postawić się w sytuacji innych i zdać sobie sprawę, że jego niewłaściwe postępowanie źle wpływa na innych.
  4. Ma postawę ukierunkowaną na rozwiązywanie problemów. Nie pozwala, żeby problematyczne zachowanie się utrwaliło, zmienia się, wprowadza korekty. To oczywiście nie oznacza, że zmiana jest natychmiastowa – drogę do celu zawsze pokonuje się stopniowo.

Główną strategią postępowania wobec osób mądrych powinna być rozmowa, bo rozmowa z takim człowiekiem zwyczajnie pomaga. Jeśli ktoś przyjmuje twoje uwagi i wykorzystuje je do zmiany na lepsze, to rozmawiaj z nim dotąd, aż nie będzie już żadnej sprawy do omówienia. Bo w takim przypadku mamy prawdziwy powód do nadziei. W takiej sytuacji danie komuś więcej czasu jest uzasadnione i nadal można oczekiwać, że jego postępowanie i wyniki się poprawią.

Bardzo ważna uwaga: mądry nie znaczy: najbardziej inteligentny, bystry, najbardziej utalentowany, uzdolniony, najbardziej charyzmatyczny czy czarujący. Mądrość może towarzyszyć tym cechom, ale nie jest z nimi w żaden sposób związana. Jak możemy się wielokrotnie przekonać, „możesz mieć wokół siebie genialnych, ujmujących głupców, którzy mogą cię zwieść i ogłupić właśnie dlatego, że są tacy bystrzy i utalentowani”.

2. Ludzie głupi

Jeśli chodzi o ludzi głupich, tutaj z kolei za podstawowe kryterium autor podaje następującą definicję:

„Głupi usiłuje tak dopasować prawdę, by sam nie musiał dopasowywać się do niej”.

Jak więc łatwo zauważyć, postawa człowieka głupiego jest przeciwieństwem postawy kogoś mądrego. I pewnie znacie z własnego doświadczenia to frustrujące uczucie w stylu „ręce opadają” (w wersji hard: nóż się w kieszeni otwiera ;-)), gdy ciągle z kimś rozmawiasz na ten sam temat i tłumaczysz mu w kółko to samo, mając nadzieję, że ta osoba w końcu usłyszy to, co do niej mówisz – ale i tak kompletnie nic to nie daje. Nic nie osiągasz i czujesz się, jakbyś utknął w miejscu…

Dzieje się tak, bo:

  1. Człowiek głupi, gdy wyrażasz opinię na temat jego problematycznego zachowania, odrzuca ją, sprzeciwia się jej, natychmiast podając powody, dlaczego to nie jego wina. Przyjmuje postawę obronną w klasycznym stylu „walcz lub uciekaj”, czyli reaguje gniewem, lekceważeniem – albo Cię atakuje, albo się odsuwa.
  2. Taki ktoś kompletnie nie dostrzega prawdy i odsuwa błąd od siebie. Odcina się od usłyszanej opinii, żeby nie musieć brać odpowiedzialności za swoje błędy i niczego w sobie nie zmienić. Winę zrzuca na kogoś innego; czasem tym winnym od razu jesteś Ty (strzelanie do posłańca) – i nagle to Ty stajesz się obiektem krytyki.
  3. Nie jest on świadomy lub nie przejmuje się tym, jak bardzo swoją postawą szkodzi innym lub zespołowi. Efekt jest taki, że to wszyscy dookoła odczuwają tego skutki, tylko nie on sam. Dlatego frustracja wokół takiej osoby będzie wciąż narastać.
  4. Zdarza się, że może on bagatelizować problem, mówiąc, że wcale nie jest tak źle, jak Ci się wydaje, lub racjonalizuje, podając powody, dlaczego jego zachowanie jest jak najbardziej zrozumiałe.
  5. Nie ma w takiej osobie skruchy, zamiast tego jest na Ciebie zła, że się jej czepiasz, albo rzuca Ci na głowę jedną wielką skargę. To siebie postrzega jako ofiarę, a tych, którzy mają jej coś do zarzucenia – jako prześladowców. Jest doskonalszą moralnie ofiarą.

Jak najsensowniej powinniśmy podejść do takich ludzi? Autor zwraca uwagę, że wszelkie próby rozmawiania o problemie z takimi osobami kompletnie nie pomagają (zupełnie inaczej niż w przypadku ludzi mądrych), a wręcz wywołują kolejne konflikty, odsuwając ludzi od siebie lub powodując wyłom w relacji.

Dlatego autor zaleca, że z takimi ludźmi powinniśmy po prostu przestać rozmawiać o problemie, za to zrobić dwa ważne kroki: postawić granice i wyciągnąć konsekwencje.

  1. Postawienie granic to tak naprawdę ochrona tego, co jest ważne dla Ciebie czy dla Twoich ludzi w zespole albo dla Waszej wspólnej misji. To również ustalenie granic odnośnie do tego, jak wiele jesteś gotów znieść czy na jakie szkody jesteś gotów narazić się w związku z czyimś niedojrzałym zachowaniem. Takie granice mają też za zadanie powstrzymać negatywne skutki oporu danej osoby do tego, żeby się zmieniła.
  2. W razie konieczności, jeśli postawienie granic nic nie pomoże, wyciągnij konsekwencje, które będą dla tej osoby bolesnym skutkiem odmowy słuchania. Dla kogoś takiego może to być ostatni środek albo jedyny krok, który może go w końcu zmotywować do zmiany. Naszym celem jest przerwanie schematu jego postępowania.

Jak zatem wyraźnie widać, żywienie nadziei, że osoba, która kompletnie nie widzi żadnego problemu, wreszcie się zmieni, nie ma solidnego oparcia w rzeczywistości. Wszystko opiera się jedynie na Twoim pragnieniu. Jedyny plan, który w przypadku kogoś takiego niesie nadzieję, to ograniczenie kontaktu z problematycznym zachowaniem takiej osoby i jednocześnie zmuszenie jej do poniesienia konsekwencji swoich działań, by mogła się ocknąć i zmienić.

3. Ludzie źli

Smutne, ale prawdziwe jest również to, że są na świecie ludzie, którzy ranią innych nie dlatego, że są tego nieświadomi, ale dlatego, że tego chcą. Chcą Ci zaszkodzić lub zniszczyć coś, co ma dla Ciebie znaczenie. W przypadku takich ludzi musisz się zwyczajnie bronić.

Jak to zabawnie ujął dr Cloud, w przypadku takich ludzi Twoja jedyna strategia to, cytując słowa pewnej piosenki, „prawnicy, spluwy i pieniądze”. Jak pisze w książce:

„Kwestią zasadniczą w przypadku ludzi złych jest trzymanie się od nich z daleka, zaplanowanie możliwie najbardziej stanowczego zakończenia i zdobycie prawdziwej pomocy, by je przeprowadzić. Wynajmij prawników, wykorzystaj nakazy prawne (»spluwa«) i swoje zasoby finansowe, by już więcej nie być ranionym przez kogoś, kto próbuje zniszczyć ciebie lub coś, co jest dla ciebie ważne. Podczas gdy z ludźmi mądrymi rozmawiasz o problemie, a z głupimi o konsekwencjach, ze złymi wcale nie rozmawiaj, kropka. Nie bez powodu czasem się mówi: »Możesz się ze mną kontaktować przez mojego adwokata«”.

Inne ważne tematy

W ostatnich rozdziałach książki znajdziemy również jeszcze kilka innych ciekawych, ważnych tematów, ale jakby chcieć o każdym z nich się rozpisywać, to ta recenzja chyba by się nie doczekała swojego koniecznego zakończenia ;-) Zobaczcie więc tylko pokrótce, o czym jeszcze przeczytacie:

  1. Jeśli dana osoba nie sprawdza się w swojej pracy, może warto się przyjrzeć, czy nie powierzamy jej zadań, do których nie ma naturalnych talentów czy zdolności, zupełnie nie posiadając w tym obszarze mocnych stron. Lepszym rozwiązaniem może się okazać przesunięcie jej do obszaru, na którym będzie mogła wykorzystać swoje mocne strony. Co daje większą nadzieję na to, że się poprawi. Oczywiście, wiadomo, nie zawsze jest taka możliwość, żeby kogoś przesunąć na inne stanowisko.
  2. Bardzo ważny i dający do myślenia jest rozdział o tym, jak zmotywować się do dokonania zmiany, gdy tkwimy w miejscu albo czujemy opór. Albo w sytuacji, gdy w ogóle nie odczuwamy prawdziwej potrzeby zmiany, nawet jeśli jest ona konieczna. Jak stworzyć pilną potrzebę zmiany? Jak sprawić, byśmy „poczuli dym” i natychmiast podjęli działanie?
  3. Jak sobie poradzić z myślami typu: „mogę tego potrzebować” i „będzie mi tego brakować” albo „zrobię to później” (a to „później” nigdy nie nadchodzi)?
  4. Jak sobie poradzić z oporem z zewnątrz, czyli przychodzącym od innych ludzi:
    • od tych, którzy są zaabsorbowani sobą – są oporni wobec zmiany, którą chcesz przeprowadzić, bo Twoja decyzja w jakiś sposób na nich wpłynie, a oni nie mają ochoty na żadne zmiany;
    • od oponentów zagrożonych – taki ktoś jest osobiście zagrożony Twoimi decyzjami o zmianach, a to, co chcesz zrobić, wymusza na nim konfrontację z własnym życiem i lękami, dlatego może Ci powtarzać: „To się nigdy nie uda”;
    • od oponentów typu „nie-nie” – to już uzdolnieni zabójcy pilnej potrzeby zmiany; są przeciwko jakimkolwiek zmianom i nie zamierzają tej postawy zmieniać.
  5. Jak sobie poradzić z poczuciem bycia tym złym, gdy chcemy zakończyć relację z kimś, kto zachowuje się w niedojrzały sposób?
  6. Na samym końcu książki dowiemy się, jak podejść do ostatecznej rozmowy i jak taką rozmowę przeprowadzić z kimś, z kim chcemy zakończyć współpracę.

Podsumowanie

Główną ideą, która powinna nam od teraz przyświecać we wszystkich koniecznych zakończeniach, jest zrównoważone gospodarowanie wszystkimi zasobami, jakie posiadamy. To coś w rodzaju tak umiejętnego żonglowania swoim czasem, energią, talentem, pasją, pieniędzmi, żeby nasze życie po prostu kwitło!

Jeśli zatem robisz coś, co działa wyczerpująco, niszcząco na Ciebie lub na Twój zespół, przestań to robić. W końcu to coś wyssie z Ciebie całą energię, a gdy się już wyczerpiesz, to padniesz. Żeby było jasne: nie chodzi tutaj o poświęcenie czy ciężką pracę, które świadomie podjęliśmy, żeby coś osiągnąć. Chodzi o negatywny, pasywny stan, który nie przynosi nam żadnych korzyści, a jedynie straty.

Dlatego warto uczyć się czujności na takie obszary czy relacje w naszym życiu, które za bardzo wysysają z nas energię – żebyśmy zwyczajnie nie padli z wyczerpania jak zużyta bateria. Autor zaleca nawet, żeby zrobić sobie taki osobisty inwentarz i zobaczyć, na jakich obszarach ponosimy straty. Jak pisze, „twoim przeznaczeniem nie jest stan, w którym ledwo dajesz radę, ale w którym kwitniesz”. Czasem pierwszy krok do koniecznego zakończenia czegoś to zadbanie w końcu o siebie… Na zakończenie życzę Wam zatem… kwitnięcia :-)

Dr Henry Cloud – o autorze

Dr Henry Cloud jest psychologiem klinicznym z ogromnym doświadczeniem w poradnictwie prywatnym i biznesowym. Najbardziej znany jest ze współautorstwa, wraz z dr. Johnem Townsendem, bestsellera Sztuka mówienia nie. Sam lub z dr. Townsendem napisał ponad 20 książek. Jest częstym gościem telewizyjnym i radiowym, współgospodarzem programu radiowego New Life Live.

Konieczne zakończenia, okładka książki

Chcesz wejść na wyższy poziom?

Pobierz listę 52 książek biznesowych
na 52 tygodnie roku


Co zyskasz:

  • spokój – przestaniesz się zastanawiać, co czytać,
  • prestiż – dołączysz do przedsiębiorców, którzy chcą rozwijać swój biznes,
  • pewność – znajdziesz w tych książkach porady, które można wykorzystać w polskich realiach małej firmy, a nie w oderwanych od rzeczywistości światowych korporacjach.

52ksiazki_form2


Pobierając materiały, wyrażam zgodę na otrzymywanie newslettera i informacji handlowych od Coraz Lepszej Firmy.
Mogę cofnąć zgodę w każdej chwili. Dane będą przetwarzane do czasu cofnięcia zgody.
Justyna Królak

Pasjonatka lektur rozwojowych, biznesowych i ciągłego doskonalenia. Przez wiele lat szefowa Klubu Książki Tolle.pl. Prywatnie jest szczęśliwą żoną Coraz Lepszego Szefa.