Kim jest przedsiębiorca i czemu o tym zapomina?
No właśnie. Kim jest przedsiębiorca… Ale nie, nie chodzi mi o definicję z wikipedii. Kim jest na co dzień? Zastanawiałeś się kiedyś nad tym?
Przyjęło się, że własna firma to kilka papierków do wypełnienia i gotowe! Mamy biznes. Oficjalnie zostajemy przedsiębiorcą.
I tyle.
I wydawać by się mogło, że każdy może to zrobić. A jednak nie każdy się na to decyduje.
Dlaczego?
Bo przedsiębiorca to człowiek, który nie boi się rzeczywistości. No bo jak dziś prowadzić firmę bez tego? Przy tym chorym tempie zmian w przepisach musisz mieć odwagę.
I mogłabym zacytować tu teraz fragmenty piosenki zespołu Strachy na Lachy – „Żyję w kraju, w którym wszyscy chcą mnie zrobić w c**** – za moją kasę”… Ale – jak sam widzisz – z cenzurą nie brzmi już tak bardzo obrazowo. :)
Pisząc inaczej: rozpoczynając swoją przygodę z biznesem, trafiłeś na ścieżkę, na której większość spotkanych ludzi (w tym rząd i wszystkie mu poddane instytucje) patrzy na Ciebie jak na złodzieja. I taki stereotyp ciągnie się za właścicielami firm od lat. Zamiast wsparcia – jedyne, na co możesz liczyć, to kolejne kłody pod nogami. A przecież Ty nie jesteś złodziejem. Ty chcesz tylko godnie żyć.
I często zapewniasz ten byt też innym – tworząc dla nich miejsca pracy.
Czy to są wielkie potrzeby? Bo na marzenia to tu za bardzo miejsca nie ma… Mieć za co WYKARMIĆ rodzinę i żyć na GODNYM poziomie.
Taka odwaga w Polsce to coraz droższy biznes – niestety. Pomijając już fakt, że niewielu pracowników zdaje sobie sprawę z tego, jak dużo wypracowanych przez nich pieniędzy zabiera dziś państwo (na tę chwilę to ok. 40% – a wiele wskazuje na to, że będzie jeszcze gorzej).
Ale jest też dobra wiadomość. Nie tylko czynniki zewnętrzne kształtują Twoją firmę. W znakomitej większości to, co będzie dalej, zależy od Ciebie.
Pokażę Ci teraz dwa modele prowadzenia firmy. W który z nich się wpasowujesz? Twoja odpowiedź jest bardzo ważna – to od niej zależy, w którą stronę pójdzie Twój biznes.
Model 1: Sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem
– Kamil, słyszałem, że firmę założyłeś, co Ci się nie podobało u Tomka? Bo odszedłeś, co nie? Przecież fajnie tam zarabiałeś…
– A to nie tak – uśmiechnął się Kamil – przeszedłem sobie na działalność i z Tomkiem nadal pracuję. Tylko oprócz tego mam jeszcze kilku innych klientów, nie muszę chodzić do biura, no i sam rozumiesz, TAK MI SIĘ BARDZIEJ OPŁACAŁO.
– No ale co, nie przeraża Cię to? Tam sobie siedziałeś i miałeś wszystko szybko, cyk przelewik i kolejny miesiąc z głowy…
– He he he – zaśmiał się Kamil – może i tak, teraz więcej zabawy, ale co miałem zrobić, męczyły mnie już te dodatkowe umowy zlecenia, a poza tym, lepiej płacą na fakturę. I nie mam nikogo nad głową – bo jednak z klientem inaczej się rozmawia niż z przełożonym.
Własna firma to zdecydowanie więcej swobody, ale i więcej obowiązków. I z prawnego punktu widzenia wszystko się zgadza – jesteś właścicielem jednoosobowej działalności gospodarczej. Bycie freelancerem to fajna rzecz – i nikt nie ma prawa oceniać Twojej decyzji w tym zakresie (moim skromnym zdaniem jest to dużo lepsza opcja niż etat). Tylko czy można tutaj mówić o PROWADZENIU własnej firmy?
Bo czym jest to podkreślone „prowadzenie”?
To nie tylko klienci, faktury i realizowanie zleceń… Jeśli robisz to wszystko sam, to w rzeczywistości jesteś sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem.
A myślałeś kiedyś o tym, co by było, gdybyś…
…był kapitanem statku?
Chyba, że już nim jesteś – bo to drugi model prowadzenia firmy. Jak mogłaby wyglądać rozmowa Kamila ze znajomym, gdyby podszedł do tematu nieco inaczej?
– Kamil, słyszałem, że firmę założyłeś, co Ci się nie podobało u Tomka? Bo odszedłeś, co nie? Przecież fajnie tam zarabiałeś…
– A to nie tak – uśmiechnął się Kamil – przeszedłem na działalność i zatrudniłem ludzi. Z Tomkiem nadal pracuję, jako podwykonawca, więc bardziej zarządzam i rozdzielam zadania między swoich, niż robię to, co do tej pory. Oprócz tego mam jeszcze kilku innych klientów i powiem Ci, że złapałem bakcyla – jak tak dalej pójdzie, to będziemy mogli starać się o większe kontrakty.
– No ale co, nie przeraża Cię to? Tam sobie siedziałeś i miałeś wszystko szybko, cyk przelewik i kolejny miesiąc z głowy, a teraz jeszcze pracowników sobie na głowę wziąłeś…
– He he he – zaśmiał się Kamil – może i tak, teraz więcej zabawy, ale… zdecydowanie wolę sam decydować – nie mam nikogo nad głową – tylko pod. I w końcu realizuję projekty zgodnie ze swoją wizją.
Czyli… inaczej też można. Porozdzielać zadania – zrezygnować z robienia rzeczy, które nie do końca sprawiały Ci radość i przekazać je innym. Bo tak naprawdę to…
…Ty tu rządzisz! :)
Tylko od Ciebie zależy, który z tych modeli prowadzenia firmy jest bliższy Twojemu sercu. Przecież nie wszyscy chcą mieć wielki biznes i nie wszyscy chcą pracować tylko dla siebie. Wszyscy jednak chcą mieć za co żyć.
I to właśnie z poziomem finansów wiąże się wybór ostateczny. Apetyt rośnie w miarę jedzenia – będąc freelancerem, sprzedajesz swój czas za określone wynagrodzenie. Pole manewru w tym modelu nie jest duże i bardzo mocno regulowane przez rynek. No doby nie rozciągniesz.
Z pomocą przychodzi rozwój, powiększanie firmy i… pracownicy.
Ach… Jakie byłoby to piękne, gdyby jeszcze to prowadzenie firmy rzeczywiście było takie proste.
Zawsze ten statek oberwie jakąś kulą armatnią i trzeba zostawać po godzinach, żeby ją łatać. Albo pracownicy pomylą „szczotki” ze „strzelbami” i podziurawią pokład – zamiast go pozmywać. I znów kapitan musi ratować sytuację, zamiast zająć się sterowaniem.
Więc z nimi źle, a bez nich – jeszcze gorzej. Bo przecież się nie porozrywasz. Jesteś w miejscu, w którym potrzebujesz innych – a to na produkcję, a to na magazyn, a to do sprzedaży. To taki efekt dźwigni, który pozwala Ci (z założenia) zarabiać jeszcze więcej, dzięki rękom innych ludzi.
Tylko jak wykorzystać tę dźwignię bez ciągłych nerwów, niedomówień, problemów i… zmęczenia?
Nie sztuką jest po 5 czy 10 latach wiecznego użerania się z pracownikami powiedzieć „rzucam to wszystko i wyjeżdżam w Bieszczady”. Dużo trudniej tego dokonać – bo wtedy możesz nie mieć za co, ani do czego z tych Bieszczad wrócić.
A chodzi o to, żebyś mógł mieć firmę, prowadzić firmę, rozwijać firmę i ze dwa razy w roku – bez obaw – pojechać w te góry. Albo i nad morze. Albo tam, gdzie po prostu ładujesz akumulatory.
I jest na to sposób.
Już 4 115 właścicieli biznesów ma w swoich rękach poradnik Przebudzenie Przedsiębiorcy – a ich liczba szybko rośnie, i to każdego dnia! Patrząc na to, że na koniec stycznia 2021 zarejestrowanych w Polsce było 3 314 947 firm, z czego ok. 1,7 mln to samozatrudnieni, pobierając ten poradnik, dajesz sobie ogromną szansę na wyprzedzenie konkurencji.
Bo to trochę jak wyścig – kto pierwszy pozna te elementy i zastosuje je w swoim biznesie, ten bierze wszystko.
A Ty? Jesteś gotowy wziąć firmę w swoje ręce?
POBIERZ BEZPŁATNY (0 zł) PORADNIK
„Przebudzenie Przedsiębiorcy”
7 ważnych lekcji dla każdego właściciela (małej) firmy
- Jak zmienić ciągłe "gaszenie pożarów" w firmie w stabilny wzrost,
- 3 proste (i skuteczne) narzędzia, które sprawią, że Twoi pracownicy zawsze będą wiedzieli co i jak mają zrobić,
- 5 kluczowych elementów strategii biznesowej, bez których nie osiągniesz wysokich zysków.
Mogę cofnąć zgodę w każdej chwili. Dane będą przetwarzane do czasu cofnięcia zgody.
Izabela Wiśniewska
Ukończyła studia z ekonomii menedżerskiej, finansów przedsiębiorstw i podyplomowe z zarządzania sprzedażą. Swoją karierę zaczynała w jednej z 5 największych korporacji w Polsce i… szybko przekonała się, że to nie dla niej.
Pasjonatka i praktyk biznesu, sprzedaży, marketingu i zarządzania (ludźmi i czasem). Od 2015 roku współpracuje ze sklepami internetowymi, tworząc dla nich treści, konsultując i wdrażając strategie.