Czy zdecydowałbyś się na taką wymianę?
Masz do wykonania określone zadanie w firmie, które zajmuje Ci sporo czasu (może 3 godziny, może 6, a może i 16). Jednak możesz zlecić jego wykonanie swojemu pracownikowi – otrzymując w zamian podobny rezultat. Ale uwaga – PODOBNY – tzn. w 70% tak dobry, jak uzyskałbyś, pracując samodzielnie.
Pierwsza perfekcyjna odpowiedź, jaka pewnie pojawiła się w Twojej głowie, to: „Absolutnie nie! Przecież te 30% to duża różnica!”. Ale po głębszym zastanowieniu… Taka zmiana oznacza, że odzyskasz 3, 6, a nawet 16 godzin (lub więcej) na zadania, które są dużo ważniejsze z punktu widzenia rozwoju Twojej firmy! I nagle te 70% przestaje brzmieć tak całkiem bez sensu.
Prześledźmy to na smacznym przykładzie
Wyobraź sobie, że jesteś właścicielem małej cukierni i właśnie pieczesz tort według swojej własnej receptury. Taki wypasiony, z 5 warstwami, zwany „naked”, czyli bez żadnego lukru, bez masy cukrowej, zupełny hit ostatnich lat.
Pieczesz dwa rodzaje biszkoptu – jasny i kakaowy, układasz najpierw warstwę kakaową, smarujesz masą śmietanową, nakładasz jasny biszkopt, potem masa śmietanowa o smaku truskawkowym, potem znów ciemny biszkopt, masa śmietanowa, jasny biszkopt, masa truskawkowa i na wierzchu ciemny biszkopt. Wierzch dekorujesz soczystymi truskawkami, tak pachnącymi, że nie sposób przejść obok nich obojętnie. Do tego – pomiędzy truskawkami – robisz kleksy z bitej śmietany. Tort wygląda OBŁĘDNIE.
Ten sam tort zrobił też Twój pracownik. Tylko… dodał do niego o 30% mniej cukru niż Ty. Czy to sprawia, że tort będzie gorszy? No nie. Znajdzie też swoich zwolenników – ba! Znajdą się osoby, dla których i tak będzie za słodki. Oczywiście będą i tacy, którzy stwierdzą, że mógłby być słodszy, ale w sumie teraz moda na fit…
NO WŁAŚNIE.
Tort wyglądał przepysznie, był smaczny, spełniał zarówno swoją funkcję wizualną, jak i smakową. Sprzedał się za tę samą cenę, za jaką sprzedałbyś tort wykonany osobiście, a klienci byli bardzo zadowoleni. Przecież pracownik cukru z solą nie zamienił. Zrobił tort tylko trochę inaczej niż Ty.
Co jeszcze z tego wynika?
Tort stworzony przez Twojego pracownika był dla Ciebie TAŃSZY niż Twoja własnoręczna produkcja – bo Ty mogłeś się zająć np. tworzeniem nowych smakowitych receptur, pomysłem na otwarcie nowej cukierni albo rozszerzeniem działalności o dowóz. Mogłeś poświęcić swój czas na to, czym powinien zajmować się właściciel firmy – ROZWOJEM i WZROSTEM biznesu.
„Jak do tego doszło? Nie wiem…”
Perfekcjonizm dotyka aż 2/3 społeczeństwa, a z roku na rok takich osób tylko przybywa. Dlatego jest wielce prawdopodobne, że ten temat dotyczy także Ciebie.
Prof. Simon Sherry z Dalhousie University i dr Martin M. Smith z York St John University przewodniczyli badaniom „Perfekcjonizm i pięcioczynnikowy model osobowości: przegląd metaanalityczny” (org. Perfectionism and the Five-Factor Model of Personality: A Meta-Analytic Review), które potwierdziły lawinowy wzrost liczby osób zmagających się z perfekcjonizmem.
Ten raport to 25 lat i 77 różnych badań przeprowadzonych wśród 25 tysięcy osób w wieku 15-49 lat. Opracowana analiza umożliwiła postawienie wstrząsających wniosków: skrajny perfekcjonizm, rozumiany jako nieustanne dążenie do doskonałości, przejawiające się wymaganiem od siebie i innych bycia idealnym, to epidemia, szczególnie wśród osób urodzonych w latach 80. i 90.
Czym charakteryzuje się skrajny perfekcjonizm?
Oprócz ciągłego dążenia do doskonałości, perfekcjoniści bardzo negatywnie reagują na popełnianie błędów – zarówno przez siebie, jak i przez innych. Mimo bycia coraz lepszym w swoim fachu, ciągle odczuwają niedosyt. Mają złudne przekonanie, że środowisko zewnętrzne ciągle wymaga od nich więcej, i że są poddawani nieustającej krytyce.
Pewnie jesteś w stanie przypomnieć sobie takie sytuacje, nawet z ostatniego tygodnia, w których szarpały Tobą dokładnie takie odczucia i emocje. Nieprzyjemne mrowienie na karku. Uczucie guli w gardle. Zestresowane „mrówki” przeszywające ręce i uczucie ciężkości w klatce piersiowej. Może też niepokój i ból głowy? Musisz wiedzieć, że jeśli nic z tym nie zrobisz to…
…stąd już krótka droga do:
- wypalenia zawodowego,
- depresji,
- zaburzeń odżywiania,
- skłonności do samobójstw,
- braku chęci do życia i pracy.
To, co perfekcjonistom kiedyś sprawiało radość, po pewnym czasie sprzeciwia się przeciwko nim samym.
Dlaczego tak się dzieje?
Rozejrzyj się wokół siebie. Prawdopodobnie czytasz ten tekst na smartfonie, tablecie albo ekranie laptopa/komputera. Odkąd dostęp do radia, telewizji i internetu stał się powszechny, młodzi ludzie na każdym kroku bombardowani są wygórowanymi standardami, np. nieskazitelnym wyglądem, atletyczną sylwetką, dążeniem do bogactwa, modą na fitness i do przesady szczupłe modelki.
Do tego zawyżone wymagania w szkole (gdzie dla każdego nauczyciela to właśnie JEGO przedmiot jest najważniejszy), spełnianie aspiracji rodziców, konieczność wpasowania się w klucz odpowiedzi, promowanie bycia najlepszym we wszystkim – tworzy z młodych ludzi osoby o ogromnych aspiracjach do… niczego.
Gdy takie osoby wchodzą w dorosłe życie, bardzo często nie mają pojęcia, czego tak naprawdę chcą i kim chcieliby być. Brakuje im priorytetów (zwykle przez brak określenia jednej rzeczy, w której są naprawdę dobre, albo przez zniechęcenie kolejnymi porażkami) i łapią się wszystkiego, chcąc robić to perfekcyjnie.
Mnie też ktoś kiedyś powiedział, że nie da się być dobrym we wszystkim. Wtedy wydawało mi się, że nie ma racji (tak samo lubiłam matmę i chemię, jak polski i historię, a sport był moim drugim ja). Z perspektywy czasu wiem, że takim osobom jest znacznie trudniej i muszą pokonać dużo więcej „potworów”, by znaleźć się na właściwej ścieżce.
Widzisz w tym kawałek siebie?
Perfekcjoniści, sfrustrowani otaczającym ich rynkiem pracy, często lądują na swoim. A tutaj kryją się kolejne pułapki, w które nieświadomie wpadają.
Myślisz czasem, że nikt nie zrobi tego wszystkiego, co robisz w firmie, lepiej od Ciebie? Może nawet próbowałeś delegować niektóre prostsze zadania pracownikom, ale już tak wiele razy się na nich przejechałeś, że zredukowałeś zatrudnienie do 0? Tak dla własnego świętego spokoju?
Chyba, że nie bardzo mogłeś, więc męczysz się z ludźmi, wmawiając sobie, że tak jest dobrze. Że nic nie da się z tym zrobić. Że tak po prostu musi być.
Brzydko mówiąc…
GÓWNO PRAWDA!
Tak, wiem, że każdy ma swoją prawdę, „a ta moja jest najmojsza”. ALE.
Takie historie z pracownikami zdarzają się nie dlatego, że pracownicy to lenie, że przychodzą odbębnić tylko swoje 8 czy 12 godzin i zgarnąć wypłatę.
Takie historie najczęściej zdarzają się przez słowa, siedzące głęboko w głowie szefa:
„Nikt nie zrobi tego tak dobrze jak ja”.
Słyszysz je, a w głębi serca czujesz, że jednocześnie bardzo chciałbyś powierzyć komuś większość swoich zadań. Żeby mieć czas na Netflixa, na popołudnie z drugą połówką, z dzieciakami, psem. Na książkę, na piwo albo sok ze znajomymi. Ale znalezienie swojego własnego klona graniczy z tak ogromnym cudem, że – serio – nie masz co na niego liczyć.
Musisz pogodzić się z tym, że nie znajdziesz drugiej identycznej osoby, posiadającej identyczną wiedzę jak Ty i identycznie wykonującą powierzone jej zadania.
Jeśli tego nie zrobisz, ciągle będziesz mieć pretensje do ludzi, że są… niewystarczający. Że nie wykonują swoich obowiązków tak świetnie, jak Ty byś je wykonał, będąc na ich miejscu. A wiesz co się wtedy stanie?
Twoja firma NIGDY się nie rozwinie.
NIGDY nie pójdziesz naprzód.
NIGDY nie uda Ci się wyjść z tego błędnego koła ambicji, perfekcjonizmu i ciągłego braku czasu.
A świat i tak będzie mieć do Ciebie pretensje.
Teraz wróćmy do historii z cukiernią – naprawdę wystarczy 70%. Wystarczy, że Twój pracownik zrobi coś w 70% tak dobrze jak Ty. Fakt, być może zrobi to inaczej. Tylko wtedy, gdy uda Ci się to zaakceptować – uwolnisz swój czas i powiększysz firmę. A osoby z zewnątrz prawdopodobnie nie zauważą znaczącej różnicy.
Jak to się mówiło…
„Jeśli nie widać różnicy, to po co przepłacać?”.
Tym sposobem właśnie doszliśmy do punktu, który można podsumować innym znanym powiedzeniem:
„…łatwo powiedzieć”.
A skoro „łatwo powiedzieć”, a „trudniej zrobić”, to mam dla Ciebie aż 7 sprawdzonych sposobów na to, aby mieć więcej czasu (co oczywiście ma się przełożyć na więcej pieniędzy – przecież po to prowadzisz firmę).
I żeby było Ci łatwiej pogodzić się z tym, że 70% to naprawdę dużo i wystarczająco, by Twoja firma zaczęła wspinać się na wyżyny, zdradzę Ci, że te sposoby dotyczą nie tylko obszaru pracowników.
Najlepiej przekonaj się sam – wpisz maila w formularzu poniżej i odbierz swój niezbędnik.
Pobierz DARMOWY (0 zł) PORADNIK:
„7 sprawdzonych sposobów, aby mieć więcej czasu (i pieniędzy)”
Dzięki niemu odkryjesz:
- 20 „wspomagaczy”, które pozwolą wychodzić z pracy po (maksymalnie) 8 godzinach. Bez wyrzutów sumienia i niedokończonych zadań!
- Jak zorganizować swoje zadania, żebyś już nigdy nie musiał zarywać nocy.
- Jak błogie lenistwo pomoże Ci wydajniej i intensywniej pracować.
Mogę cofnąć zgodę w każdej chwili. Dane będą przetwarzane do czasu cofnięcia zgody.
Izabela Wiśniewska
Ukończyła studia z ekonomii menedżerskiej, finansów przedsiębiorstw i podyplomowe z zarządzania sprzedażą. Swoją karierę zaczynała w jednej z 5 największych korporacji w Polsce i… szybko przekonała się, że to nie dla niej.
Pasjonatka i praktyk biznesu, sprzedaży, marketingu i zarządzania (ludźmi i czasem). Od 2015 roku współpracuje ze sklepami internetowymi, tworząc dla nich treści, konsultując i wdrażając strategie.