Normalna rodzina. Ojciec: właściciel niewielkiej firmy. Matka: koordynatorka wszystkiego i wszystkich. Dzieci: bliźnięta, Tomek i Tymek. Czas akcji: grudzień. Co mogło pójść nie tak i dlaczego wszystko?
Niedziela, wieczór
Czym dla pracoholika jest niedziela? 24-godzinną karą pozbawienia ulubionej aktywności. Na szczęście nawet najdłuższa niedziela ma swój finał. Nie inaczej było tego dnia, kiedy Dominik, ojciec Tomka i Tymka, kończył swój przymusowy urlop.
Przymusowy, bo spowodowany chorobą, która wepchnęła go do łóżka na całe 7 dni. Przez okrągły tydzień nie mógł rządzić swoim firmowym królestwem.
Wreszcie nadszedł jednak moment, na który mężczyzna czekał od ponad 168 godzin.
– Chłopcy, powiem wam jedno. Jeśli chcecie do czegoś dojść, musicie zacząć brać sprawy w swoje ręce. Tak jak ja. Jutro wracam wreszcie do pracy! – powiedział tata, jedząc kolację z całą rodziną.
– Brać sprawy w swoje ręce… – powtórzyli równocześnie bliźniacy.
– Tak, dokładnie tak. Bo kto tego nie robi, ten przegrywa.
– Ten jest ostatni! – krzyknął Tymek.
– A ostatnich gryzą psy! – odpowiedział mu ze śmiechem Tomek.
Biedny Dominik...
Gdyby tylko wiedział, jaką lawinę uruchomi jego „złota rada” rzucona od niechcenia przy stole. Niestety, machina zagłady – już ruszyła.
Zegar zaczął tykać.
Poniedziałek
Nadszedł poniedziałkowy ranek. Chłopcy od dawna nie spali. Przez pół nocy rozprawiali o tym, co mogliby zrobić, żeby zatrzymać tatę w domu. Tydzień, kiedy chorował, był dla nich najlepszym okresem w całym mijającym roku. Sama radość!
Nie chcieli dopuścić do tego, żeby znowu było tak jak zawsze. Żeby ich tata znowu zatracił się w swojej pracy i żeby znowu zamieszkał na stałe w swojej firmie.
Zaczęli od klasyki. Od dosypania czegoś do porannej kawy. Łatwiej jednak powiedzieć, niż zrobić… To musiało być coś, co nie ma smaku, ale ma moc powalić na ziemię słonia.
Postawili na standardowy środek przeczyszczający. Mała dawka, zero podejrzeń. Efekt? Dwie godziny spóźnienia do pracy. Niby niewiele, ale zawsze coś.
Chłopcy poczuli krew...
Wtorek
Praca we własnej firmie ma to do siebie, że każdą straconą minutę – trzeba odpokutować. Dlatego we wtorek Dominik wstał o dwie godziny wcześniej niż zwykle. Chłopcy byli jednak przygotowani na tę ewentualność.
Tomek zbiegł po schodach na dół, do jadalni i zawołał:
– Tato, tato, musisz nam pomóc!
– A co się stało?
– Znasz Kacpra, tego napakowanego siłacza z naszej klasy?
– Coś słyszałem. A co się stało? Zbił was?
– Gorzej.
– Co się stało?
– Założył się z nami, że zrobi więcej pompek i brzuszków niż ty.
– Serio?
– Niestety…
– I co teraz?
– Teraz musisz go pokonać. Ja będę nagrywał, dobrze?
– Tomek, przecież muszę iść do pracy…
– Będzie po nas, jeśli go nie pokonasz, tato.
– No dobrze.
Dominik zdjął garnitur i koszulę. Zaczął robić brzuszki, a potem pompki. Zrobił ich tyle, żeby mieć pewność, że żaden Kacper nie będzie podskakiwał jego synom. Spocił się przy tym niemiłosiernie. Kiedy skończył, Tomek nagle krzyknął do brata:
– Tymek!
To był umówiony sygnał, żeby błyskawicznie otworzyć wszystkie okna i zrobić przeciąg. Trzeba powiedzieć, że plan się udał, i to z nawiązką. Wieczorem Dominik miał już wysoką gorączkę i solidnie łamało go w kościach.
Środa
Niestety, tata chłopców był nie do zdarcia. Wieczorny napar z lipy i garść pastylek poskładały go na nowo. Rano znów był zdrów jak ryba. Ale chłopcy przewidzieli, że tak będzie, dlatego na środę przygotowali prawdziwą petardę.
Co więcej, los im sprzyjał. Zanim poszli spać, we wtorek wieczorem wylali kilka litrów wody na schody prowadzące do domu. Nocny mróz zrobił swoje, a poranny pośpiech, nieodłączny towarzysz taty – dopełnił dzieła zniszczenia.
Ręka była złamana, ale… to nie załamało Dominika.
Cały czas mógł przecież pracować drugą.
Czwartek
Tomek i Tymek zrozumieli, że przesadzili. I że dybanie na zdrowie swojego ojca to droga donikąd. Tym bardziej, że tata był w stanie pracować bez względu na wszystko. Żadna siła nie była w stanie zatrzymać go w domu.
Chłopcy uznali, że najwyższy czas wdrożyć plan B. A mówiąc konkretniej, plan S – jak skarbówka. Choć mieli niewiele lat, to dobrze wiedzieli, co trzeba zrobić, żeby brzmieć przez telefon jak osoba dorosła.
Zanim wykręcili numer do urzędu skarbowego, spisali sobie to, co chcieli przekazać o firmie taty. To musiało wyglądać profesjonalnie.
– Urząd Skarbowy w […], słucham?
– Dzień dobry, chciałem zgłosić, że firma pana […] chyba nie płaci podatków.
– Skąd pan ma takie informacje?
– Nie mogę powiedzieć.
– Skąd pan wie, że nie płaci podatków?
– Powiedział kiedyś, że od tej pory ma w d… vaty, pity i inne haracze.
– To nie jest żaden dowód.
– Czyli nie sprawdzicie tego?
– Tego nie powiedziałam. Dziękuję za informację. Do widzenia.
– Do widzenia pani.
Piątek
W piątek szkoła również była zamknięta, więc chłopcy nadal mieli swobodę ruchów.
Dominik pracował od rana do nocy, żeby pozamykać wszystkie sprawy przed świętami. W piątek zapomniał jednak zabrać ze sobą laptopa. I to był błąd. Nie wiedział, że jego zdolni synowie potrafią logować się na firmową pocztę.
Ale zanim to się stało, odebrali telefon.
– Halo?
– Dzień dobry, nazywam się […] i dzwonię z urzędu skarbowego…
– Dzień dobry, nazywam się Tomek i dzwonię z dużego pokoju – odpowiedział śmielszy z bliźniaków.
– Czy mógłbyś zawołać swojego tatę? - zapytał słodki głos w słuchawce.
– Tata nie może podejść, bo drukuje dla nas pieniądze na drukarce… – odpowiedział rezolutnie chłopiec, kończąc rozmowę.
Tymek chwycił się za głowę. Takiej grubej akcji jeszcze nigdy nie zrobili. Postanowili jednak pójść za ciosem. Otworzyli firmowego laptopa i zabrali się za korespondencję.
– „Dzień dobry, jestem zainteresowany waszą ofertą promocyjną na wiosnę 2024 roku, proszę podesłać więcej szczegółów, pozdrawiam, Oktawiusz Burak” – Tomek przeczytał na głos treść pierwszego maila.
– I co mu odpiszemy?
– „Sam jesteś burak” – odpowiedział rozbawiony Tymek, klikając „wyślij”.
–„Witam, czy mogę prosić o katalog produktów na 2024 rok? Czy przewidujecie może jakieś rabaty dla nowych klientów, a jeśli tak, to w jakiej wysokości?”
– „Dzień dobry panu, aby zobaczyć rabat, proszę pojechać do Maroka, pozdrawiam i zdrowia życzę” – odpisał z udawaną powagą Tomek.
– „Hej, potrzebuję wyceny tego projektu na cito, dasz radę?”
– „A na co ci to cito, gruby klocku?” – wystukał Tymek, płacząc ze śmiechu.
Tego dnia chłopcy zakończyli sporo firmowych współprac. Zrobili naprawdę wiele, żeby uwolnić swojego kochanego tatę od konieczności prowadzenia firmy. I dali urzędowi skarbowemu nieźle do myślenia...
Sobota
W sobotę tata i mama pojechali na wielkie przedświąteczne zakupy. Tymek i Tomek wcale nie zamierzali przestać. Brnęli w swój przestępczy proceder jak zahipnotyzowani. Kiedy zobaczyli, że laptop taty leży samotnie jak bezpański pies – od razu wzięli go w obroty.
Tym razem postanowili pobuszować w mediach społecznościowych.
– Zróbmy życzenia świąteczne dla pracowników taty i dla jego klientów! – zaproponował Tomek.
– Ale ja nie umiem rysować na kompie… – zmartwił się Tymek.
– To nic, mogą być same słowa – odpowiedział Tomek.
– To co piszemy?
– Może tak: „Wesołych świąt dla pracowników, których zwolnię w styczniu 2024, życzy szef”.
– Mega!
– „Wesołego sylwestra i szczęśliwego nowego roku dla klientów, którym sprzedałem zepsute petardy, życzy Dominik […], właściciel sklepu internetowego […]”.
– Ostro!
Niedziela
Chłopcy mieli cholerne szczęście, że tata nie zaglądał do swojego laptopa, a jego smartfon leżał rozładowany na biurku. Inaczej doszłoby do nich, jak wielką aferę rozkręcili swoimi wygłupami.
Coś jednak ich tknęło. Ruszyło ich sumienie. Przebudzili się z tego dziwnego transu, w którym tkwili od tygodnia.
Dlatego też postanowili, że zamkną się w pokoju, nagrają filmik i wrzucą go do internetu. W filmiku opowiedzą ze szczegółami, co zrobili swojemu tacie, żeby zatrzymać go w domu i pobyć z nim razem.
Przeproszą go za środek przeczyszczający dosypany do kawy, za morderczy przeciąg, który miał doprowadzić go do zapalenia płuc i za lodowisko na betonowych schodach. Przeproszą też pracowników i klientów za życzenia świąteczne i za maile, które do nich wysłali.
Wyjaśnią również skarbówce, że to nieprawda, że ich tata nie płaci żadnych podatków, że lekceważy vaty, pity i inne haracze i że pieniądze produkuje na drukarce.
Jak zaplanowali, tak zrobili.
Kliknęli „opublikuj” – i zapomnieli o sprawie.
Sprawa jednak nie zapomniała o nich.
Poniedziałek, wigilia
Tata bliźniaków długo nie wstawał z łóżka. To było gorsze niż najstraszniejsza choroba. Zastanawiał się, gdzie popełnił błąd. W kółko odtwarzał filmik nagrany przez swoich synów. Nie zdawał sobie jeszcze sprawy, że jego osobista tragedia będzie miała drugie dno.
Nie wiedział, że za kilka godzin w 78 krajach świata wydarzyć się prawdziwy CUD. Dzieci milionów rodziców spędzą te święta RAZEM. Wiele z nich po raz pierwszy.
Nie wiedział, że filmik z wyjaśnieniami stanie się międzynarodowym viralem. I że rodzice, którzy go obejrzą, będą czerwienić się ze wstydu, bo zobaczą w tej historii samych siebie.
Puenta
Dzieci instynktownie wiedzą, co dobre.
Wiedzą, co w życiu jest najcenniejsze.
A potem dorastają i zapominają o wszystkim.
Nie daj sobie wmówić, że Twoja praca jest ważniejsza od rodziny.
Bo przyjdą Tymek z Tomkiem i zrobią Ci z firmy jesień średniowiecza.
POBIERZ BEZPŁATNY (0 zł) PORADNIK
„Przebudzenie Przedsiębiorcy”
7 ważnych lekcji dla każdego właściciela (małej) firmy
- Jak zmienić ciągłe "gaszenie pożarów" w firmie w stabilny wzrost,
- 3 proste (i skuteczne) narzędzia, które sprawią, że Twoi pracownicy zawsze będą wiedzieli co i jak mają zrobić,
- 5 kluczowych elementów strategii biznesowej, bez których nie osiągniesz wysokich zysków.
Mogę cofnąć zgodę w każdej chwili. Dane będą przetwarzane do czasu cofnięcia zgody.
Maciej Wojtas
Pomaga rodzicom uczyć dzieci i odkrywać życiowe pasje (zobacz: Wojtas.Academy). Wydaje ebooki edukacyjne dla całej rodziny (zobacz: MaciejWojtas.pl). Chcesz czytać więcej jego tekstów? Zapisz się na ten newsletter.