O książce Porozumienie bez przemocy dowiedziałam się po raz pierwszy kilka lat temu podczas szkolenia z komunikacji. Pamiętam, że prowadząca przytaczała olbrzymią ilość przykładów dostępnych w publikacji Marshalla B. Rosenberga i każdy z nich robił na mnie ogromne wrażenie. Do tego opowiadała z taką pasją, że zapragnęłam jak najszybciej zdobyć na własność swój egzemplarz.
Dziś – kiedy Porozumienie bez przemocy stoi dumnie razem z moimi pozostałymi ulubionymi tytułami – mogę powiedzieć, że to połączenie filozofii Dale’a Carnegiego i Matki Teresy oraz absolutnie obowiązkowa lektura przedsiębiorcy. Zresztą nie tylko przedsiębiorcy, a każdego człowieka, który na co dzień komunikuje się z innymi. I zaraz dowiesz się, co w niej takiego wyjątkowego.
Przeczytaj, a zrozumiesz lepiej:
- na czym polega porozumienie bez przemocy,
- o co chodzi w spostrzeżeniach bez oceniania,
- jakie komunikaty blokują współczucie i…
- …jak zdrowo wyrażać uczucia.
Czego nauczyło mnie Porozumienie bez przemocy?
Na początek będą wnioski – ot tak, żeby zacząć od tego, co najważniejsze.
Bo widzisz, dzięki książce Porozumienie bez przemocy nie tylko nauczyłam się, jak rozmawiać, ale przede wszystkim, że nikt nie jest w stanie „zmusić” mnie do tego, abym czuła się w określony sposób. To ja odpowiadam w pełni za moje emocje, a inni co najwyżej mogą działać jak ich katalizator.
Prawdę mówiąc, zmiana sposobu myślenia i wzięcie odpowiedzialności za moje emocje były na początku pieruńsko trudne – takie rzeczy wiążą się ze schowaniem ego do kieszeni i autentycznym słuchaniem drugiego człowieka. Koniec końców, warte to było każdej serii głębokich oddechów po komentarzach, które kiedyś budziły we mnie smoka. I tyle ode mnie – pora pogadać o tym, co znajduje się w książce. Zacznijmy od tego…
…czym właściwie jest porozumienie bez przemocy.
Mówiąc najprościej, porozumienie bez przemocy jest sposobem komunikacji, w którym rozmówcy skupiają się na obserwowaniu siebie nawzajem i na definiowaniu swoich emocji. Nie ma tu miejsca na osądy, przewracanie oczami i niecierpliwe westchnienia – pustą przestrzeń po nich wypełnia szacunek i zrozumienie. Po co to wszystko?
Jak mówi sam Marshall B. Rosenberg:
W praktyce pozwala to na wzmocnienie naszej zdolności współodczuwania. Znaczy to, że porozumienie bez przemocy całkiem nieźle sprawdza się nie tylko w biznesie, ale również (między innymi) w związkach, relacjach rodzinnych, szkole i negocjacjach. Brzmi jak recepta na wszystkie konflikty świata, prawda?
Przejdźmy więc do praktyki.
Na czym NIE POLEGA porozumienie bez przemocy?
Zacznijmy od tego, czym NIE JEST (Caps Lock jak zawsze celowy) porozumienie bez przemocy. Myślę, że dzięki temu łatwiej będzie Ci zrozumieć, w jakich momentach życia sam używasz „przemocowego” języka – i w rezultacie łatwiej zmodyfikujesz go zgodnie z założeniami Marshalla B. Rosenberga. Ale do brzegu.
Gdybym miała przygotować listę rzeczy absolutnie zakazanych w tej formie komunikacji, na jej szczycie zamieściłabym osądy. Pod tym hasłem kryją się wszystkie komentarze zaczynające się od „a bo ty zawsze…”, „jesteś taka/taki…”, „tak nie wypada” i wszystkie inne, które wpychają rozmówców do określonej szufladki.
Tuż za nimi dodałabym porównania (w tym miejscu warto podkreślić, że według autora one również są formą osądu), które skutecznie blokują współczucie. Również współczucie do samego siebie, ponieważ zawsze znajdzie się ktoś lepszy, mądrzejszy i piękniejszy… Mówiąc najprościej – nie podążałabym tą ścieżką.
Na zakończenie powyższej listy zostawiam wyparcie się odpowiedzialności, które bezpośrednio wiąże się ze wspomnianym przeze mnie na początku podejściem do własnych emocji. Pozwól jednak, że na ten temat dam się wypowiedzieć samemu autorowi.
Być może właśnie przypomniałeś sobie te wszystkie sytuacje, kiedy stosowałeś podobne zabiegi na swoich rozmówcach (lub oni wykorzystywali je na Tobie). Przypomnij sobie, jak się wtedy czułeś i czy wyniosłeś z tej formy komunikacji cokolwiek pozytywnego. Najprawdopodobniej odpowiesz przecząco, dlatego zachęcam Cię do zapamiętania tego uczucia i przywołania go za każdym razem, kiedy zechcesz użyć powyższych technik po raz kolejny.
Wracając jednak do tematu – myślę, że teraz rozumiesz już, o co NIE chodzi w porozumieniu bez przemocy, i możemy płynnie przejść do tego…
…jak rozmawiać w duchu porozumienia bez przemocy.
Na początku lojalnie ostrzegam, że niektóre przykłady przedstawione w książce mogą spowodować u Ciebie coś, co nastolatki i pracownicy korporacji nazywają „krindżem”. Ich konstrukcja w teorii wygląda świetnie i pewnie każdy z nas chciałby rozmawiać w przedstawiony sposób – ale prawda jest taka, że nie zawsze brzmi to naturalnie. Pozwól więc, że skupię się na tych przykładach, które w mojej opinii rzeczywiście będą brzmiały naturalnie podczas rozmowy (i brzmią, bo sama to wielokrotnie sprawdzałam).
Każdy z nich polega na oddzieleniu emocji od słów i obiektywnym obserwowaniu. Dobrze, kiedy przy okazji jasno i wyraźnie dajesz do zrozumienia, o co Ci chodzi. Dzięki temu podczas rozmowy każdy z jej uczestników skupia się na suchych faktach i płynących z nich wnioskach. Pewnie na początku będzie Ci trudno (osobiście miałam z tym ogromne problemy na starcie), ale praktyka czyni mistrza.
Porozumienie bez przemocy – przykłady
Dla ułatwienia przygotowałam dla Ciebie kilka przykładów, jak zmienić znaczenie zdania, by brzmiało zgodnie z duchem porozumienia bez przemocy. Znajdziesz je poniżej – najpierw przedstawiłam zdanie w formie oceniającej, a po myślniku pokazałam, jak może ono brzmieć zgodnie z tym, czego uczy książka.
- Ale z Ciebie brudas, posprzątałbyś to w końcu! – Kiedy widzę brudne naczynia, nie mogę pracować w spokoju. Chciałbym, żebyś je po sobie umył.
- Bądź cicho, boli mnie głowa! – Jestem dzisiaj bardzo zmęczona i boli mnie głowa. Czy możesz oglądać film ciszej?
- Nigdy nie kupujesz mi kwiatów! – Uwielbiam dostawać kwiaty. Proszę, kup mi bukiet na najbliższą rocznicę.
Jak widzisz, zdania po lewej są oceniające i pełne negatywnych emocji. Te po prawej z kolei skupiają się na faktach i zawierają konkretne prośby – o umycie naczyń, ściszenie filmu i zakup kwiatów. Teraz porównaj te komunikaty ze sobą i pomyśl, w jaki z przedstawionych sposobów chciałbyś rozmawiać na co dzień. Odpowiedź jest chyba oczywista, prawda?
W takim razie następnym razem, formułując komunikat, postaraj się trzymać kilku prostych kroków:
- Skupiaj się na faktach, nie osądach – pytaj rozmówcę o konkretne wydarzenia, uczucia i potrzeby.
- Upewniaj się, że dobrze rozumiesz – parafrazuj i proś o powtórzenie, jeśli czegoś nie rozumiesz.
- Szczerze wyrażaj siebie – mów o konkretnych uczuciach i potrzebach oraz o tym, co widzisz, bez krytyki i osądu.
- Proś – jeśli masz określoną potrzebę, nie bój się mówić o tym otwarcie (naprawdę nikt nie domyśli się sam, czego chcesz).
Podsumowując…
Autentycznie cieszę się, że miałam okazję uczestniczyć w szkoleniu z komunikacji opartym o książkę Marshalla B. Rosenberga. Równie mocno cieszę się, że mam ją w swojej kolekcji i mogę sięgać po zawarte w niej porady, kiedy tylko chcę. I Tobie też to polecam.
Ostatecznie każdy z nas chce przecież rozumieć innych i samemu być zrozumianym, prawda?
Chcesz wejść na wyższy poziom? Pobierz listę 52 książek biznesowych
na 52 tygodnie roku
Co zyskasz:
- spokój – przestaniesz się zastanawiać, co czytać,
- prestiż – dołączysz do przedsiębiorców, którzy chcą rozwijać swój biznes,
- pewność – znajdziesz w tych książkach porady, które można wykorzystać w polskich realiach małej firmy, a nie w oderwanych od rzeczywistości światowych korporacjach.
Mogę cofnąć zgodę w każdej chwili. Dane będą przetwarzane do czasu cofnięcia zgody.
Paulina Pietrzak-Jaworska
Specjalistka w dziedzinie content marketingu i mediów społecznościowych, która w "wolnej chwili" znajduje jeszcze czas na projektowanie graficzne i tłumaczenia. Pasjonuje się podróżami, językami obcymi i ogrodnictwem. Czasem lubi pobiegać lub zmalować coś fajnego (dosłownie i w przenośni).