Prawo biznesu Obowiązkowe lektury przedsiębiorcy

Internet a prawo – jak się nie potknąć? Poradnik dla twórców, Tomasz Palak – obowiązkowe lektury przedsiębiorcy

Krzysztof Nowicki

Jeśli prowadzisz firmę, to z pewnością działasz też w internecie. Może sprzedajesz za pomocą sieci, a może „tylko” promujesz swoje usługi lub produkty. I chcesz dotrzeć do potencjalnych klientów. Wykorzystujesz dobrodziejstwa nowoczesności i publikujesz na stronie www, na Facebooku, Instagramie, Tik-Toku i czym tam jeszcze. I pewnie masz świadomość tego, że na tym polu też obowiązują Cię pewne przepisy.

Nie masz za to pewności, jak to jest z publikowaniem cudzych zdjęć, czy możesz przerobić fotkę na mema albo czy dozwolone jest linkowanie wszystkiego?

Z pomocą przychodzi prawnik, bloger i entuzjasta e-świata Tomasz Palak ze swoją książką pt. Internet a prawo – jak się nie potknąć? Poradnik dla twórców.

Przeczytaj, a zrozumiesz lepiej:

  • czy za wrzucenie czegoś na fejsa można mieć sprawę w sądzie,
  • jakie przepisy regulują internetowe publikacje,
  • czy udostępnianie i linkowanie zawsze jest legalne,
  • jak ochronić nazwę firmy.


Czy zawsze warto mieć rację?

Są sytuacje, w których prawnie możesz mieć rację, ale przegrać medialnie.

Dobitnie pokazuje to przykład sporu 80-letniej Stelli Liebeck, która poparzyła się zbyt gorącą kawą z McDonald’sa. Zresztą nie była jedyna. Wcześniej przydarzyło się to przynajmniej 700 osobom. Ale wszystkie wcześniejsze przypadki udało się wyciszyć.

Ewidentnie sieć nie dopilnowała procedur, bo kawa powinna mieć około 60 stopni Celsjusza, a ta wydawana z niektórych ekspresów miała aż 87 stopni. Przy wylaniu kawy na uda różnica jest nad wyraz bolesna. Kobieta się nacierpiała, przechodziła długą rehabilitację, poniosła spore koszty, ale też wygrała z McDonalds’em w sądzie. Dostała 600 tys. dolarów.

Potentat użył jednak swoich pieniędzy i marketingowych sztuczek, żeby ośmieszyć starszą panią. I to mu się udało. Do dziś śmiejemy się z Amerykanów, że trzeba im pisać „Uwaga, gorące. Możesz się poparzyć”. Ośmieszanie udało się do tego stopnia, że powstała nawet antynagroda Stella Awards za szalone procesy sądowe.

Z tego przykładu autor książki wyciąga przestrogę, aby być ostrożnym z wplątywaniem się w konflikty z większymi. Nawet jak wygrasz, to możesz przegrać.

A co Tomasz Palak w takim razie zaleca?

Wyróżnij się w sieci, ale bez obrażania

Zdecydowanie warto mieć trochę fantazji i luzu. Wtedy publikacje w sieci, szczególnie w mediach społecznościowych, przychodzą jakoś łatwiej. I dużo lepiej rezonują. Podobają się internautom, którzy klikają i udostępniają, a posty się rozchodzą i docierają do tysięcy, czy nawet milionów odbiorców.

Czasem jednak fantazja może zaprowadzić autorów na manowce. Pokazują to przykłady znanych marek, które nieodpowiednio dobrały zdjęcia do swoich postów.

Świetnym przykładem jest reklama alkoholu, w której podpis pod zdjęciem sugerował, że po wieczorze kawalerskim koledzy musieli wynosić bohatera wieczoru. Tyle że na zdjęciu byli prawdziwi bohaterowie stanu wojennego, którzy pod obstrzałem ZOMO wynosili postrzelonego kolegę. Miało być śmiesznie, a wyszła afera, pojawiło się oburzenie internautów, a skończyło się przegranym procesem.

To dlatego Tomasz Palak sugeruje dozowanie luzu i stosowanie powszechnej zasady: „Nie obrażaj innych. Nie szargaj narodowych świętości”.

A gdyby jednak przydarzyła się nam wpadka, to na jakiej podstawie będziemy rozliczani? Przyjrzyjmy się temu…

Jakie paragrafy rządzą w internecie?

Kodeks Karny, Kodeks Cywilny, Kodeks Drogowy… a w przypadku internetu? Nie, nie powstał odrębny zbiór przepisów, który można by nazwać Kodeksem Internetowym. W razie sporów sądy rozstrzygają na podstawie przepisów z różnych kodeksów.

Jeśli na przykład kogoś obrazimy, możemy być pociągnięci do odpowiedzialności, a przynajmniej wezwani do sądu, z dwóch artykułów Kodeksu Karnego – artykuł 212 o pomawianiu i artykułu 216 o znieważaniu.

Poza tym w kwestiach związanych z internetem najczęściej będziemy mieć do czynienia z prawem autorskim, prawem patentowym oraz poszczególnymi ustawami, np. o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji. No i jeszcze z kochanym RODO.

Ale spokojnie. Nie musisz wszystkich przepisów czytać, żeby wiedzieć, jak nie poślizgnąć się na prawie. Książka Internet a prawo może Ci ułatwić legalne poruszanie się w sieci.

To ważne, zwłaszcza że…

Internet nie zapomina, a internauci są przekorni

Doświadczyła tego m.in. Barbra Streisand. Nie spodobało jej się, że ktoś wykonał kilkanaście tysięcy zdjęć z samolotu, dokumentujących erozję klifów wybrzeży Kalifornii. Na jednej z opublikowanych fotek znalazła się posiadłość Streisand. Nikt nie zwróciłby uwagi na duży dom, który nie wiadomo do kogo należy. Tym bardziej że zdjęcia analizowali naukowcy i pasjonaci tematu. Aż larum podniosła sama Basia, a jej prawnicy pozwali pracowitego fotografa. Żądali też usunięcia zdjęcia.

Jaki skutek osiągnęła gwiazda? Jak się pewnie domyślasz – przeciwny do zamierzonego. Po pierwsze, internauci powiedzieli: „Co będziesz nam zabierać jakieś zdjęcie!”, i rozpowszechnili je tak, że już nie dało się tego usunąć. Po drugie, Streisand sama nagłośniła sprawę i o tym, że ma tak wypasioną chałupę dowiedziały się miliony osób. No i jeszcze zasłużyła na uwiecznienie w języku poprzez sformułowanie: „efekt Streisand” – mówiące o tym, że próby wyciszenia, usunięcia czegoś w internecie prowadzą do tego, że robi się o tym jeszcze głośniej.

W tym miejscu warto jeszcze wspomnieć o sformułowaniu prawnym „wolność panoramy”. W skrócie mówi ono o tym, że można wykonywać i publikować zdjęcia obiektów architektonicznych. To wyjątek z prawa autorskiego umożliwiający swobodne fotografowanie przestrzeni publicznej bez konieczności zastanawiania się, czy konkretny budynek objęty kadrem jest chroniony prawem autorskim. Dodajmy, że prawo to dotyczy: obiektów, pomników, rzeźb ogólnodostępnych.

(Więcej o tym, jak legalnie używać obrazków w internecie, przeczytasz w artykule Tomasza Palaka).

A co z ludźmi, którzy jak szaleni udostępniali zdjęcie posiadłości? Czy mogli zostać pociągnięci do odpowiedzialności? Już odpowiadam…

Opublikowane? Możesz udostępniać

Jeden z rozdziałów książki poświęcony jest kwestii legalności udostępniania treści już w sieci dostępnych.

Sprawa wydaje się prosta, ale nie chcemy polegać na „wydaje mi się”.

Krótko mówiąc – wszystko, co znajdziesz w sieci, możesz dalej udostępniać. Choć co jakiś czas niektóre firmy lub organizacje próbują zanegować tę zasadę. Tak było w przypadku PKP, która umieściła nowy rozkład jazdy na jakiejś podstronie, ale nie zdążyła tego ogłosić, nagłośnić. Szybszy okazał się autor prowadzący bloga o tematyce kolejowej. Trochę poszperał, znalazł i udostępnił. Szefowie kolejarzy chcieli podać blogera do sądu, ale prawnik wyjaśnił im, że nie mają argumentów.

Stąd też nauczka, że jeśli opublikujesz coś na swojej stronie, nawet jeśli będzie to gdzieś „schowane”, to internauci mogą to znaleźć i udostępnić. Taka ich rola.

Udostępnianie jest OK. Pod tym ogólnym sformułowaniem kryje się jednak kilka bardziej szczegółowych kwestii. Linkowanie, chyba najbardziej znane – w swoim tekście podajesz link do innej strony, artykułu, filmu. Embedowanie (po polsku ‘osadzenie’) – to takie działanie, kiedy na swojej stronie osadzasz film z YouTuba, Facebooka albo jakiś post, i filmik odtwarza się na twojej stronie. To wygodne, legalne i ogólnie fajne. Jest jeszcze typowe udostępnianie: szerowanie – np. na FB.

Powyższe praktyki są legalne. Inaczej by było, gdybyś ściągnął materiał na swój dysk i później od nowa go publikował. Wtedy możesz popaść w kolizję z prawem autorskim.

Podobnie jak wtedy, gdy nie zrozumiesz dobrze…

Gdzie jest granica zapożyczeń i nawiązań

Prawnicy już się nad tym zastanawiali, a sądy rozstrzygały spory na krajowym podwórku. Bo czy twórca reklamy może użyć sformułowania, że „Baśka miała fajny biust”, że „jestem kobieta pracująca i żadnej pracy się nie boję” albo że „ciemność widzę”?

Wychodzi na to, że może. Tomasz Palak przytacza trzy sądowe sprawy z takim rozstrzygnięciem. W uzasadnieniach padały słowa o tym, że „żaden utwór nie powstaje w całkowitej kulturowej próżni i choćby był najbardziej oryginalny, koresponduje z dotychczasowym dorobkiem kultury”.

I przedstawiano wniosek, że prawo autorskie nie chroni pomysłu, tylko sposób wyrażenia.

Sędziowie zwrócili też uwagę na to, że szczególna swoboda dotyczy rynku reklamy, gdzie konieczna jest skrótowość, operowanie hasłami, skojarzeniami. I jest to OK.

Czasami można się naprawdę zdziwić, co jeszcze jest ok. Pięknie obrazuje to…

Historia z jabłkiem w tle

Zastrzeżenie z logotypu, nazwy, obrazka, dźwięków, a nawet kolorów to powszechna praktyka, mająca chronić autorów danego pomysłu. W praktyce jest najskuteczniejszym rodzajem ochrony. Nie jest jednak idealnym. Dlaczego? Bo nie da się zastrzec danej nazwy na wszystkie dziedziny życia. Zastrzeżeń dokonuje się w klasach, inaczej mówiąc w branżach.

I z tego korzystali dwaj Włosi, którzy zastrzegli znak „Steve Jobs” w branży odzieżowej i pod tą nazwą wypromowali markę ciuchów. Apple nie wpadło na to, by zastrzec imię i nazwisko założyciela, a już z pewnością nie w branży ubraniowej. Nikt by nie wpadł.

Przestroga dla ciebie – chcesz chronić swoją nazwę, zastrzeż ją. Z pewnością to utrudni innym podczepienie się pod twoją nazwę.

Druga sprawa to pilnowanie domeny. Jeśli dopiero zakładasz firmę, to nie chwal się za bardzo jej nazwą. Bo ktoś wykupi twoją wymarzoną domenę przed tobą i będzie chciał ją odsprzedać. No i pilnuj systematycznego przedłużania, bo zdarza się, że działająca od lat strona firmowa przestaje informować o konstrukcjach stalowych, a zaczyna reklamować sklep z rajstopami.

Podsumowując…

Książka Tomasza Palaka Internet a prawo – jak się nie potknąć? Poradnik dla twórców łamie schematy. A na pewno ten, że prawnicy są sztywni i nudni. W zasadzie to nie wiem, jaki jest sam Tomasz Palak, jeszcze nie mieliśmy okazji się poznać, ale wiem za to, jak pisze. Na luzie, obrazowo, sypiąc dowcipami, a jednocześnie w prosty sposób tłumacząc prawo.

Ten poradnik przeczytasz jak powieść: w jeden wieczór, bez odrywania się. A później wrócisz, żeby zapamiętać najważniejsze wątki.

Jednocześnie pamiętaj, że książka nie zastąpi Ci konsultacji z prawnikiem. Za to pomoże się zorientować, o czym pomyśleć i na co uważać, publikując w internecie.

Tomasz Palak – o autorze

Jeśli chcesz dowiedzieć się na temat prawa w internecie jeszcze więcej i jeszcze lepiej poznać Tomasza Palaka, przeczytaj rozmowę z nim na blogu Coraz Lepszej Firmy.

Internet a prawo - jak się nie potknąć?, okładka książki

Chcesz wejść na wyższy poziom?

Pobierz listę 52 książek biznesowych
na 52 tygodnie roku


Co zyskasz:

  • spokój – przestaniesz się zastanawiać, co czytać,
  • prestiż – dołączysz do przedsiębiorców, którzy chcą rozwijać swój biznes,
  • pewność – znajdziesz w tych książkach porady, które można wykorzystać w polskich realiach małej firmy, a nie w oderwanych od rzeczywistości światowych korporacjach.

52ksiazki_form2


Pobierając materiały, wyrażam zgodę na otrzymywanie newslettera i informacji handlowych od Coraz Lepszej Firmy.
Mogę cofnąć zgodę w każdej chwili. Dane będą przetwarzane do czasu cofnięcia zgody.
Krzysztof Nowicki

Dziennikarz, założyciel i redaktor naczelny lokalnego portalu swiecie24.pl. Przez kilkanaście lat pracował na etacie w lokalnych gazetach, a kiedy było mu za mało rozwoju – został przedsiębiorcą. Kocha czytanie, słuchanie dobrej muzyki, wędrowanie po lasach i górach. Uwielbia rozmawiać z ludźmi, szczególnie z innymi przedsiębiorcami, w których widzi cichych bohaterów współczesnego świata. Uczestnik Programu Rozwoju Coraz Lepszej Firmy.