Zastanawiałeś się kiedyś, o co chodzi z tym niewielkim białym „P” w czerwonej oprawie, które – mam wrażenie – ukrywa się na większości stron internetowych? Czasem, całkiem śmiało (i w całkiem niespodziewanym momencie), wyskakuje na sam środek ekranu. Czasem, jakby przypadkiem, chowa się gdzieś w rogu obok menu. To Pinterest – miejsce, w które już niedługo może przenieść się spora część światowego e-commerce. I mam na to twarde dowody.
Przeczytaj, a zrozumiesz lepiej:
- jaki procent użytkowników Pinteresta inspiruje się zdjęciami na portalu przed podjęciem decyzji zakupowej,
- po co marce odzieżowej zdjęcia jedzenia,
- w czym Pinterest jest lepszy od Twittera, Facebooka i całej reszty.
Może jeszcze tego nie doceniłeś, ale Pinterest to nie tylko miejsce, w którym możesz oglądać i zapisywać ładne obrazki. W ostatnich latach na portal trafia coraz więcej osób planujących ważne chwile i szukających konkretnych produktów i inspiracji (niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto w swojej historii wyszukiwania nie ma choćby jednego hasła „scandinavian interior”). A przez „coraz więcej” mam na myśli „dwa razy więcej w ciągu roku”.
Mało tego, według portalu Hootsuite, aż 90% (!) odwiedzających wspomaga się Pinterestem w podjęciu decyzji zakupowej – bez względu na to, czy jej finalizacja następuje online, czy offline. I to pomimo tego, że 97% zdjęć dostępnych na portalu nie jest obrandowanych, przez co dotarcie na stronę producenta przypomina czasem nocny spacer po dżungli. Z zasłoniętymi oczami. I bez butów.
Czyli potencjał sprzedażowy jest – i to spory.
Co z tym zrobić?
Dobre pytanie.
Pinterest może być sekretną bronią wszystkich przedsiębiorców, którzy zajmują się handlem – pod warunkiem, że oferta będzie estetycznie opakowana. Jego potęga polega na możliwości łączenia pięknych zdjęć z (niekoniecznie równie pięknymi – najważniejsze jest dobre „wstrzelenie się” w popularną kategorię) opisami i zewnętrznymi linkami. Najlepiej od razu na stronę produktową, bo – jak pokazują statystyki platformy zakupowej Shopify – Pinterest to drugie największe źródło ruchu w e-commerce (dla ciekawskich, portal generuje jakieś 5% wszystkich otwarć).
Przykład
Jak to wygląda w praktyce? Zajrzyjmy na stronę amerykańskiej marki odzieżowej Forever21.
Oprócz ponad 500 tys. obserwujących (!) i prawie 9 mln odwiedzin w ciągu miesiąca (!!) firma może pochwalić się równie imponującą liczbą dedykowanych tablic – od strojów kąpielowych po akcesoria domowe. Każda z nich uporządkowana jest niczym wnętrze szwajcarskiego zegarka i wypełniona po brzegi szczegółowo otagowanymi i przepięknie opakowanymi inspiracjami dla gości spragnionych contentu. I to nie tylko tego odzieżowo-dekoracyjnego. Bo na profilu znalazłam też foldery poświęcone produktom spoza oferty, jak np. jedzenie.
Jeśli zastanawiasz się, po co taka ekstrawagancja, pomyśl o pozycjonowaniu. Przepisy są tak popularne na Pintereście, że zamieszczając taką dedykowaną tablicę, marka zwiększa swoje szanse na bycie zauważonym. Sprytne, prawda?
Ano prawda. Ale właściwie...
Dlaczego powinieneś się tym przejąć?
Bo Pinterest przyciąga – o tym, jak bardzo, pisałam zresztą na samym początku artykułu. A dlaczego w ogóle przyciąga? Na czym polega jego wyjątkowość?
Bo jest alternatywą dla ludzi zmęczonych tłokiem na Instagramie (tam nie zawsze łatwo sprzedać, o czym przekonała się pewna pani) i hałasem Twittera. Bo jeszcze nie zasypuje reklamami jak Facebook i nie jest zamknięty na ściśle określoną grupę wiekową jak TikTok. I nadal jest w dużym stopniu wolny od treści sponsorowanych – w przeciwieństwie np. do Youtube’a...
Poza tym, „bycie” na Pintereście nie jest równoznaczne z „posiadaniem konta” w serwisie. Czasem lepszą opcją dla marek okazuje się dodanie w e-sklepie przycisku „udostępnij na Pintereście”, aby magia zadziała się sama – klienci w ten sposób mogą tworzyć własne tablice dedykowane wybranym firmom i w ten sposób napędzać ich sprzedaż.
No i najważniejsze – pozwala budować profil niedostępny dla zewnętrznych obserwatorów, a przy tym najzwyczajniej w świecie ma ładny i przyjazny interfejs. Nic dziwnego, że w ubiegłym roku przyciągnął do e-sklepów o 33% więcej klientów niż Facebook (i 200% więcej niż Twitter!).
A teraz wyobraź sobie, co by było, gdybyś zdecydował się założyć tam konto. Podzielił swoją ofertę na zróżnicowane kategorie, dodał piękne zdjęcia produktowe, opisy, ceny, linki do e-sklepu albo strony internetowej… Pinterest to w naszym kraju nadal nieoszlifowany diament, którego piękna nie doceniła jeszcze Twoja konkurencja – a klienci już tam są. I o to właśnie chodzi w e-commerce na Pintereście.
Jak sprzedawać więcej,
gdy konkurencja zaniża ceny
Pobierz minikurs „Jak sprzedawać więcej, gdy konkurencja zaniża ceny” i odkryj m.in.:
- 3 sprytne sposoby, by sobie poradzić, gdy pojawia się mocny konkurent zaniżający ceny;
- czego NIGDY nie powinieneś robić, jeśli chcesz zwiększyć sprzedaż;
- sekretną strategię, dzięki której klient bez wahania wybierze droższy produkt.
Mogę cofnąć zgodę w każdej chwili. Dane będą przetwarzane do czasu cofnięcia zgody.
Paulina Pietrzak-Jaworska
Specjalistka w dziedzinie content marketingu i mediów społecznościowych, która w "wolnej chwili" znajduje jeszcze czas na projektowanie graficzne i tłumaczenia. Pasjonuje się podróżami, językami obcymi i ogrodnictwem. Czasem lubi pobiegać lub zmalować coś fajnego (dosłownie i w przenośni).