Założyłeś firmę, żeby w końcu poczuć się jak prawdziwy mężczyzna. Żeby po latach życia na głodowej pensji i zapożyczania się u rodziców w końcu mieć pieniądze i szacunek. Ale po kilku latach wyniszczającej walki o swoje nie masz nic. Straciłeś kontrolę, a razem z nią nadzieję na to, że cokolwiek może się zmienić. Żyjesz z dnia na dzień z myślą, że być może tylko jedna faktura dzieli Cię od wezwania sądowego. W strachu przed wierzycielami, który paraliżuje Cię podczas bezsennych nocy.
To życie na skraju przepaści.
Od kilkunastu lat prowadzę własne firmy i zdarzało mi się spotykać różnych przedsiębiorców. Jedni byli typowymi ludźmi sukcesu. Stabilnymi finansowo biznesmenami, od których biła pewność siebie i świadomość, że nie muszą martwić się o przyszłość. Ich beztroskie dzieci chodziły do prywatnych szkół, a wiecznie młode żony spędzały weekendy w europejskich stolicach. Spirala sukcesu właściwie nakręcała się sama – nie trzeba było rozpędzać jej po godzinach ani w weekendy.
Z drugiej strony trafiałem też na ludzi, którzy każdego dnia walczyli o przetrwanie. Wiedli swoje życie na kredyt, na raty, na granicy bankructwa – spłacając swoje długi chwilówkami i kartami kredytowymi. Porzucając swoje ambicje, zgadzali się na głodowe stawki, które ledwie pozwalały im związać koniec z końcem. A później żyli z głową w piasku, udając przed rodziną, że wszystko jest w porządku – tymczasem pożyczki i odsetki mnożyły się jak komórki nowotworowe, pochłaniając resztki zdrowej firmy. Aż pewnego dnia do drzwi zapukał komornik. Ale miliona nie oddaje się z dnia na dzień.
Widziałem wiele takich osób. Słuchałem historii o dzieciach, które podskakiwały nerwowo na dźwięk telefonu, bojąc się, że wierzyciele zabiorą im tatę. Widziałem żony żyjące w ciągłym strachu przed zajęciem oszczędności całego życia – zmuszone do sprzedaży ślubnych obrączek, do wyniszczającej pracy na kilka etatów, do beznadziejnej walki o przetrwanie. Żony, które nie miały już siły na płacz i kłótnie. Nie miały już siły, by żyć.
Pamiętam puste spojrzenia tych przedsiębiorców. Wzrok mówiący, że przeszli zbyt wiele – że nie spotka ich już nic dobrego. Dzieci pozbawione marzeń. Młode kobiety o oczach staruszek.
Rozmawiałem z przedsiębiorcami na skraju depresji, walczącymi z poczuciem odpowiedzialności za rodzinę, za pracowników, za biznes. Opowiadali o strachu przed wyrzuceniem na bruk i tych najbardziej bolesnych kosztach zadłużenia. Tych, które sięgają daleko poza liczby na zaległych fakturach i wezwaniach sądowych. Bo upadające firmy pociągają za sobą małżeństwa. Kradną dzieciństwo. Brutalnie niszczą zdrowie i szacunek do samego siebie – często na zawsze.
Chciałem im pomóc.
Uratować ich rodziny i firmy przez upadkiem w finansową przepaść. Sprawić, aby kolejne pokolenia przedsiębiorców mogły uniknąć tych samych błędów. I żeby ci, którzy już toną w oceanie długów mogli w końcu złapać oddech i wypłynąć spokojnie na powierzchnię. Bo schemat ratunku jest zwykle ten sam – złapanie dystansu do wydatków, zabezpieczenie zysków i kosztów, rozkręcenie sprzedaży i oddzielenie pieniędzy firmowych od prywatnych.
Zacząłem od indywidualnych spotkań z przedsiębiorcami. Spędzaliśmy długie godziny na rozmowach o tym, jak załatać dziury w budżecie i zacząć lepiej wykorzystywać możliwości firmy. Rozpisywaliśmy plany pozwalające zarobić więcej na obecnych klientach. Wspólnie uczyliśmy się tego, które rozwiązania działają w małych firmach, a które lepiej odpuścić. A najpiękniejsze było to, że powoli, krok po kroku, wychodziliśmy razem na prostą. Schemat ratunku działał, a do mnie zgłaszało się coraz więcej potrzebujących. To był wspaniały okres, w którym poczułem, że mogę na swój sposób naprawiać świat. I wtedy przyszło olśnienie.
Pojawiło się po rozmowie z moim dobrym przyjacielem – biznesmenem, któremu pomagałem kiedyś w wyjściu z długów. Powiedział mi wtedy:
-Słuchaj, Paweł. Te spotkania zabierają Ci czas, a ludziom pieniądze. W ten sposób nie pomożesz tym najbardziej potrzebującym, bo ich zwyczajnie na Ciebie nie stać. Zastanów się chłopie i zrób z tym coś konkretnego.
Zastanowiłem się.
Zrobiłem coś konkretnego.
Spisałem swoje metody w formie bezpłatnego Programu Naprawy Zysków. To zbiór praktycznych rozwiązań, co robić, aby uporządkować finanse przedsiębiorstwa i wyjść z wyniszczającej spirali długów. Czego konkretnie uczą? Oto najważniejsze elementy:
- Pokazują, w jaki sposób sprawić, aby pieniądze przestały bezsensownie wypływać z firmy.
- Pomagają stworzyć model zarządzania budżetem, który pozwala na zapewnienie sobie pieniędzy na przeżycie i jednoczesne bezpieczne inwestowanie w rozwój biznesu.
- Uczą, jak podejmować lepsze decyzje finansowe – takie, dzięki którym nie roztrwonisz pieniędzy na pozornie atrakcyjne okazje.
- Pokazują, że poprawa skuteczności sprzedaży wcale nie wiąże się z ciągłym podnoszeniem wydatków na reklamę i marketing.
- Pomagają zaplanować zyski i uświadomić sobie, że w żadnej firmie nie ma miejsca na przypadek. A później uczą zabezpieczać wszystkie koszty tak, aby pieniądze już nigdy więcej nie przejmowały kontroli nad życiem.
Przyszedłeś tutaj, czując, że ten artykuł musi być odpowiedzią na Twój kryzys. Chcesz w końcu wygrzebać się z długów i uratować swoją firmę. Chcesz uspokoić żonę, która widzi przyszłość w czarnych barwach i kupić dzieciom podręczniki bez obaw, że nie opłacisz przez to rachunków na czas. I zrobisz to już niedługo – tak jak 18 817 przedsiębiorców, którzy skorzystali dotąd z Programu Naprawy Zysków. Wystarczy tylko, że go pobierzesz i wdrożysz go do swojego biznesu.
Trzymam za Ciebie kciuki!
Pobierz bezpłatnie
Program Naprawy Zysków
Sprawdź, czy Twoja firma przyniesie
co najmniej dwa razy większe zyski niż teraz...
Wprowadź drobne zmiany i…
- przekonaj się, dlaczego w Twojej firmie brakuje gotówki,
- namierz pieniądze, które przeciekają Ci przez palce,
- wykorzystaj potencjał, który JUŻ w Twojej firmie JEST, a nie taki, w który trzeba dodatkowo inwestować,
- ZAPLANUJ zysk.
Mogę cofnąć zgodę w każdej chwili. Dane będą przetwarzane do czasu cofnięcia zgody.
Paweł Królak
Przedsiębiorca i strateg biznesowy, założyciel, prezes zarządu i największy akcjonariusz Grupy Coraz Lepsza Firma S.A.
W ciągu zaledwie kilku lat zbudował od zera firmę wartą ponad 30 milionów złotych na rynku, na którym wszyscy mówili, że to absolutnie niewykonalne. Dziś firma obsługuje ponad 8000 klientów, zatrudnia 30 osób i rośnie w tempie Doliny Krzemowej (dwucyfrowe wzrosty miesiąc do miesiąca).
Gościnnie wykłada na studiach biznesowych i MBA, pisze książki i niezliczone artykuły.